Rodzina marka The Novogratz: remontują, dekorują i sprzedają z ogromnym zyskiem

Cortney i Robert Novogratz - to małżeństwo designerów z Nowego Jorku, którzy świadomie zacierają granicę między życiem prywatnym i zawodowym. W najdroższym mieście świata wychowują siódemkę dzieci i prowadzą firmę, jednocześnie brylując na portalach lifestylowych, pisząc blogi i nagrywając reality shows o sobie i swoim stylu życia. Wszystko na sprzedaż czy kariera na miarę ery cyfrowej?

Amerykańska prasa nazywa ich nieco kąśliwie "Cyganami z wyższych sfer" i od co najmniej dekady ze zdumieniem opisuje fenomen Novogratzów, którzy budują rodzinny biznes używając swego nazwiska jako marki. Dziennikarze wymyślili nawet termin opisujący ten model działania: "branding the family". Kilka lat temu, przy okazji kręcenia swego pierwszego reality show Novogratzowie podpisali ze słynną agencją Ford Models zbiorowy kontrakt, zgadzając się, by ich nazwisko mogło się pojawić się na produktach od torebek śniadaniowych po perfumy, czy być użyte w promocji np. Coca-Coli. To podejście przypieczętowali zmieniając nazwę swojej pracowni projektowej z Sixx Design na jednoznaczne brzmiące: The Novogratz .

Nic do ukrycia

W przeciwieństwie do wielu celebrytów nie chronią swych licznych latorośli przed obiektywami paparazzich - wpuścili kamery nawet na chrzciny najmłodszego syna - Majora. Odsłaniają kulisy życia prywatnego i zawodowego na swoim blogu, w kolejnych reality shows "9 to design" i "Home by Novogratz" (w Polsce pokazywane na antenie Domo+) oraz ochoczo publikują w lifestylowej prasie wystylizowane foty swojej, jakże przystojnej, familii. Ich podejście wzbudza pewne kontrowersje. Co prawda "Times of London" nazywa ich "najfajniejszą rodziną świata", ale już np. Penelopa Green z "The New York Times" podejrzliwie podchodzi do "rodzinnej marki", nazywając państwa Novogratz "pół-celebrytami, w których blasku chętnie ogrzeją się też inni."

Południowcy z charakterem

Skąd wzięła się ta przebojowa rodzina na nowojorskiej scenie towarzyskiej? Oboje - Cortney i Bob (tak nazywają go bliscy), wychowali się w dość zamożnych wielodzietnych rodzinach na południu Stanów. Tam tkwią źródła ich umiejętności walki o własne racje i... decyzji o wychowywaniu siódemki dzieci, co w Nowym Jorku - mieście singli-karierowiczów, zakrawa na nie lada ekstrawagancję! Bob zaczynał życie zawodowe, jako makler na Wall Street, organizował też przyjęcia w nietypowych lokalizacjach dla nowojorskiej śmietanki: od gwiazd estrady i projektantów mody po giełdowych wyjadaczy. Cortney próbowała w tym czasie zaczepić się w przemyśle filmowym i dorabiała jako kelnerka. Jednak dopiero kiedy się spotkali ich życie nabrało prawdziwego rozpędu.

Dom dla Suzan Vega

Początki ich designersko-deweloperskiej kariery przypadają na połowę lat 90, kiedy okazyjnie zainwestowali pożyczone pieniądze w przeznaczony do wyburzenia XIX-wieczny budynek w Chelsea. W podłodze straszyły dziury, na głowę sypał się gruz, a pani Novogratz zaszła właśnie w pierwszą z serii ciąż. Nie stać ich było na architekta, sami więc zabrali się do remontu. Ryzyko się opłaciło: dzielnica stała się modna, a piosenkarka Susan Vega odkupiła trzy piętra domu za sumę kilkakrotnie wyższą, niż hipoteka. W dodatku zachwyciła się kolorowym, eklektycznym stylem w jakim Nowogratzowie urządzili wnętrza i poleciła ich przyjaciołom. Ruszyła lawina zamówień i tak z dwójki ambitnych projektantów-amatorów, narodzili się "słynni nowojorscy designerzy", którzy zajęli się inwestowaniem w kolejne zrujnowane budynki na Manhattanie. Następnie - wyremontowane i całkowicie urządzone, sprzedawali je z kolosalnym zyskiem. Rekord stanowiła transakcja, w wyniku której nieruchomość kupioną za 1,5 miliona dolarów, sprzedali po "liftingu" za rekordową sumę 18 milionów!

Modern vintage i downtown chic

Stworzyli specyficzny styl, nazwany "modern vintage", łączący meble awangardowej Zahy Hadid z przedmiotami z IKEA i starociami. Klienci ich uwielbiają, krytycy kręcą nosem (choć już coraz rzadziej), mówiąc, że to "dekoratorstwo, a nie architektura wnętrz".

 

Dom przy Centre Market, Nowy York, ChelseaDom przy Centre Market, Nowy York, Chelsea Fot. via www.novogratz.com

Podsumowaniem pierwszego okresu ich działalności było wydawnictwo "Downtown Chic" - rodzaj pamiętnika z urządzania jednego z domów rodziny Novogratz: betonowo-szklanej konstrukcji z widokiem na rzekę Hudson, z wnętrzami wypełnionymi kolekcją sztuki współczesnej (pasja Roberta), klasycznymi dziełami designu i znaleziskami z targów staroci.

Cena za bycie na świeczniku

O ich życiowym sukcesie niech zaświadczy to, że Novogratzowie mają dziś na koncie m.in. autorskie kolekcje akcesoriów domowych dla sieci Macy's i CB2, projekty kilku hoteli, są właścicielami rezydencji na Manhattanie, posiadłości w Nowej Anglii oraz letniego domu w Brazylii. Za swój status muszą jednak płacić pewną cenę. Przez 20 lat przeprowadzali się już kilkanaście razy, mieszkając po drodze w kolejnych remontowanych przez siebie nieruchomościach, a czasem cisnąc się z armią dzieci w dwóch wynajętych pokojach. Kiedy na fali kryzysu załamał się rynek nieruchomości zdecydowali się pójść w promocję swojej marki poprzez media społecznościowe i telewizję, a także biorąc się za urządzanie wnętrz użyteczności publicznej, jak hotele czy biura.

W imię rodziny

Jak całe to zamieszanie znoszą dzieci? Novogratzowie zapewniają, że mimo przeprowadzek cały czas chodzą do tych samych szkół, a dla nich, jako rodziców, ogarnięcie tej czeredy stanowi rodzaj życiowej kotwicy i pozwala twardo stać na ziemi.

 

Novogratzovie w swoim letnim domu w Trancoso w BrazylliiNovogratzovie w swoim letnim domu w Trancoso w Brazyllii Fot. via www.novogratz.com Wolfgang (16 lat) i Bellamy (14 lat) mają już podpisane kontrakty z agencją Click Models i czują się znakomicie w świetle kamer. Bliźniacza siostra Bellamy - Tallulach, dla odmiany stroni od rozgłosu, a 12-letni Braker, 8-letnie bliźniaki: Five i Hollender oraz 4-letni ulubieniec całej rodziny - Major, dopiero zaczynają świadomie kształtować swoje życie. Tak mówiła Cortney w wywiadzie dla internetowego magazynu "iparenting": "Oboje z Robertem wierzymy, że zdolność adaptacji do zmian i nieustanne poznawanie nowych ludzi uczyni z naszych dzieciaków jednostki lepiej radzące sobie w życiu. To pozwala nam uczyć je, że otoczenie to tylko rzeczy, a kiedy się przeprowadzasz, najważniejsze jest, żebyś zabrał ze sobą... rodzinę". Bob: "Zawodowe spotkania odbywamy przy stole kuchennym, kiedy dzieci są w szkole. Sami sobie szefujemy, więc możemy brać po dziesięć zleceń, albo poprzestać na jednym i sami wybieramy, gdzie chcemy je realizować". Przyznaje jednak, że nie wszystkie dzieci lubią być fotografowane, a teściowie odmówili pojawienia się na chrzcinach Majora, które filmowała ekipa programu "9 to Design".

Strategia czy fala życia

Czy ich podejście jest wynikiem bezwzględnego wyrachowania czy jedynie konsekwentną realizacją postulatów świata rządzonego przez Facebooka i Twittera? Jak mówi komentator NYT, psycholog społeczny Irwin Altman: "Być może ta rodzina jest symbolem nadchodzącego, wielopłaszczyznowego świata, w którym nie ma już wyraźnego rozgraniczenia między pracą, a domem, tym, co publiczne i co prywatne". Bo nawet najwięksi krytycy strategii biznesowej rodziny Novogratz przyznają, że życie na dobrym poziomie z siódemką dzieci w tak drapieżnej i drogiej metropolii, jak New Jork, dowodzi wielkiej odwagi i wymaga nie lada przedsiębiorczości. Może więc model życia Novogratzów jest jedyną logiczną strategią dla tych, którzy chcą się utrzymać na powierzchni w nadchodzącym społeczeństwie przyszłości?

Więcej o: