Katarzyna Kępka, prezenterka telewizyjna: - Zmotywowały mnie dwie liczby: trzydziestka na karku i sześćdziesiątka na wadze (przy wzroście 168 cm). Wtedy do mnie dotarło, że nie ma żartów, jak się za siebie teraz nie wezmę, to będzie już tylko gorzej...
- Miałam trzyletni zastój - przez ten czas rzeczywiście nie robiłam nic, ale nie wynikało to z lenistwa, a z nawału pracy. Nie miałam czasu na ćwiczenia - tak sobie to przynajmniej wtedy tłumaczyłam...
- Należałam do licznej grupy kobiet, które wiecznie się odchudzają i coś kombinują, żeby było dobrze. Bywało więc różnie - raz czułam się ze sobą świetnie, kiedy indziej źle, a czasami autentycznie nie miałam czasu się nad tym zastanawiać. Miałam świadomość że do ideału mi daleko, ale starałam się nie dramatyzować.
- Wspomniana sześćdziesiątka na wadze. Wtedy rzeczywiście się za siebie wzięłam i przez półtora roku robiłam, jak mi się zdawało, wszystko co należy: diety pudełkowe, dieta związana z grupą krwi, głodówki lecznicze - po których czułam się rewelacyjnie psychicznie a potem nadchodził efekt jo-jo...
- Na początku nie. Przez długi czas działałam sama - mając poczucie, że naprawdę dużo z siebie daję. Chodziłam na jogę, jadłam ekologicznie - miałam wewnętrzne przekonanie, że zdrowiej i lepiej już się nie da. Jednak po półtora roku walki okazało się, że... jest jeszcze gorzej.
- Dlatego, że ciągle pracowałam za mało, za krótko, niewystarczająco intensywnie. Nikt mi nie powiedział, że trening ma sens dopiero wtedy, kiedy się porządnie spocisz i zmęczysz. Joga? Joga jest świetna, doskonała na psychikę, bardzo dużo nam daje, ale sama joga nie sprawi, że zrzucimy kilogramy w krótkim czasie i nie wyrzeźbi mięśni brzucha - nie ma szans.
Dopóki sobie nie uświadomimy, że samo odstawienie pieczywa i dwa aerobiki w tygodniu to za mało - niczego nie zmienimy.
. Fot. Archiwum Katarzyny Kępki
Wieczna dieta i pozorna aktywność fizyczna. Wiele kobiet zamiast ćwiczyć tylko się oszukuje. Fot. Archiwum Katarzyny Kępki.
- Gdy już w zasadzie odpuściłam. Pomyślałam sobie: "Dobra, dziewczyno wyluzuj, masz trzydziestkę, widocznie lepiej nie będzie. Superciało nie jest dla ciebie". Wyjechałam na wakacje na Kubę, przestałam się spinać i praktycznie złożyłam broń.
Po powrocie odwiedziłam znajomego w Katowicach i dopiero tam trafiłam na profesjonalny trening, który otworzył mi oczy i wyprostował moją sytuację. Po raz pierwszy poczułam, że ćwiczenia mogą dać nie tylko efekt w postaci utraty kilogramów, ale również prawdziwą radość.
- Na takie ćwiczenia może sobie pozwolić każdy, ale efekt oczywiście zależny jest od ilości poświęconego na nie czasu, intensywności treningu, zaangażowania i tego czy trenujesz regularnie. Jeśli chcesz zrzucić kilkanaście kilogramów ale możesz na fizyczną aktywność przeznaczyć tylko 30 minut w tygodniu to... Cudów nie ma. Ja ćwiczę, bo sprawia mi to radość, zakochałam się w treningu funkcjonalnym a efekty pojawiły się przy okazji.
- Trening funkcjonalny, jak nazwa wskazuje, ułatwia nam funkcjonowanie w przestrzeni. Ćwicząc, często wykonujemy ruchy podobne do tych które robimy na co dzień. Trening trochę przypomina mi stare dobre zajęcia z wf-u: robi się pompki, wyskoki, przeskoki, sprinty, ćwiczenia poprawiające naszą sprawność, wytrzymałość, koordynację i stabilizację. Wykorzystujemy głównie masę własnego ciała, pracujemy z piłkami, paskami często interwałowo - intensywny, szybki wysiłek, przeplatany jest chwilami odpoczynku. Zabawa jest świetna i godna polecenia!
- Jasne! Odpowiednie ćwiczenia to jedno, ale jeżeli będziemy przy tym żywić się w fast foodach, to wiadomo, że pożądanego efektu nie będzie. Racjonalna dieta, pięć posiłków dziennie - jest wiele prostych zasad, które zmieniają nawyki żywieniowe, ale nie mają nic wspólnego z czasowymi dietami cud. Ciężko je wszystkie przekazać w dziesięć minut. Wiele osób pyta mnie: "No ale co ty jadłaś?". Zastanawiam się wtedy, o co konkretnie pytają. Co jadłam dzisiaj, wczoraj, czy przez ostatni rok?
- No co ty! Da się. Moje badania są świetne - więc chyba można sobie z tym poradzić. Włosy mi nie wypadają, paznokcie rosną
- Po miesiącu zobaczyłam pierwsze zmiany. Rozmiar w dół. Takie efekty motywują do dalszej pracy. Po trzech miesiącach było w moim przypadku naprawdę dobrze, a po ośmiu pojawił się na brzuchu "sześciopak".
Katarzyna Kępka Fot. KAPiF
Katarzyna Kępka, od lewej: w 2010 i 2014 roku. Fot. KAPiF.
- Cieszę się, miło mi, odczytuję to jako komplement. Sama nie za bardzo wiem, jak to tego doszło. Nie marzyłam nawet o tak wyrzeźbionym brzuchu. Zrobił się - najpierw jedna "kreska" i potem już jakoś poszło. Słuchałam grzecznie swojego trenera Szymona Gasia i się udało. Co więcej po trzech miesiącach treningów można zapomnieć o cellulicie!
Koleżanki, które poszły w moje ślady, też już mają się czym pochwalić - nie jestem więc odosobnionym przypadkiem. Zaznaczam, że daleko mi do fitnessowego guru. Nie mam niezbędnej wiedzy, ale z doświadczenia wiem, że wszystko jest ze sobą powiązane - nie bez powodu mówi się: "Chcesz mieć świetny brzuch, ćwicz nogi". Nie chodzi o to, by całymi dniami robić spięcia mięśni brzucha. Trzeba trenować całościowo.
- Biegam. Bieganie jest dobre. Trening kardio, trening funkcjonalny, joga - wszystko to uprawiane na zmianę naprawdę działa. Klasyczna siłownia czy grupowy aerobik nie dawały mi takiej przyjemności, ale to co robię teraz to czysta zabawa! Na początku starałam się solidnie ćwiczyć półtorej godziny przez pięć dni w tygodniu. Teraz dbam o to by trenować przynajmniej trzy razy dla podtrzymania formy.
. Fot. Archiwum Katarzyny Kępki
Trening funkcjonalny przypomina szkolne lekcje wychowania fizycznego. Fot. Archiwum Katarzyny Kępki.
- Nie spotkałam się z potępieniem - jeśli o to ci chodzi. Ludzie raczej są w szoku i gratulują "kraty" na brzuchu.
- Absolutnie żadnych!
- Też się trochę tego obawiałam, ale w końcu spory biust miałam przez kilkanaście lat, więc teraz mogę mieć mniejszy. Z resztą plus w postaci "kaloryfera" przysłania wszelkie minusy!
- Tak - były takie jak zawsze. Jednym się podobało, innym nie. Dla kogoś będzie to "Męski, obrzydliwy brzuch", ktoś napisze: "Kępka? Ale ma nazwisko!". A niektórych może takie zdjęcie zmotywuje do działania.
Gdybym ja zobaczyła, że moja koleżanka tak się zmieniła, to myślę, że uwierzyłabym w swoje siły i zmotywowana wzięła się do pracy. Bo jak widzimy metamorfozę zagranicznej gwiazdy to często nie dowierzamy. Podejrzewamy, że pomógł chirurg plastyk albo przynajmniej seria ultradrogich zabiegów. Ale "Zośka z klatki obok", czy "Kaśka z kraju nad Wisłą"? One na pewno sobie nic nie odessały więc i mnie może się udać!
- Pierwszy krok już zrobiliśmy. Ponieważ pytanie: "Od czego zacząć?" słyszałam ostatnio zdecydowanie częściej niż: "Co u ciebie?" postanowiliśmy z Szymonem nagrać dwudziestominutowy filmik treningowy - Gym Break Full Body Workout. I to do niego właśnie odsyłam wszystkich chcących rozpocząć przygodę z fitnessem. Na razie jest jeden, ale niebawem pojawią się kolejne.
- Trafimy, mam nadzieję, do wszystkich tych, którzy chcą się porządnie zmęczyć! Szymon jest świetnym trenerem. Bardzo motywującym i kompletnie innym niż trenerzy, których dotychczas obserwowałam w siłowniach. Nie obiecuje cudów, jeśli nie damy z siebie wszystkiego. Mówi, jak będzie i to się sprawdza. Wierzę mu w stu procentach. Reprezentuje amerykański entuzjazm i jest pełen zaraźliwej energii, chociaż bywa katem...
- Coś rzeczywiście zaczyna się dziać, ale póki co robimy swoje. Rozwijamy projekt Gym Break i niebawem otwieramy małe studio fitness w Warszawie, bo w Katowicach Szymon już jedno ma. Zgłaszają się do nas firmy z różnymi propozycjami. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
- Nie planowałam takiego obrotu spraw, ale na pewno jestem żywym dowodem na to, że można się zmienić. Nawet po trzydziestce, nawet jeśli już się straciło nadzieję, nawet jak nie znamy się na diecie i treningu. Tylko trzeba naprawdę chcieć i zacząć działać. Powinniśmy czuć, że na diecie jesteśmy, bo tego właśnie pragniemy, a nie dlatego, że musimy. O wiele łatwiej przecież robić to, czego się chce!
Ja nie jestem biedną, ograniczoną żywieniowo, nieszczęśliwą osobą, która po nocach marzy o ciastach, ale ich sobie odmawia. Wręcz przeciwnie, jestem zadowolona, pełna energii, a takie słodkości nie są mi potrzebne. Czym są trzy miesiące prawdziwie ostrego, regularnego wysiłku w obliczu 15 lat katowania się bzdurnymi dietami, które nie przynoszą efektu?
Pokaż mi kobietę, która się pół życia nie odchudza albo nie zamęcza myślami o tym, że powinna coś ze sobą zrobić. To już lepiej się przyłożyć, po kilku miesiącach mieć satysfakcję, a później tylko podtrzymywać efekt.
Zresztą sport nie jest od tego, żeby o nim gadać, tylko, żeby go uprawiać.
. Fot. Archiwum Katarzyny Kępki
Katarzyna podczas treningu z Szymonem Gasiem. Fot. Archiwum Katarzyny Kępki.