Rozmawiają:
Martin Kurczyński: Buty to teraz poniekąd fetysz. Od zawsze uchodziły one za najważniejszą część garderoby. Może też dlatego, że od butów klienci najbardziej wymagają trwałości i jakości. Czy zgodziłabyś się z tą opinią?
Dominika Nowak: Ja myślę, że po prostu - jak to fajnie ująłeś - mamy "fetysz" na stopy. A że buty i stopy występują ze sobą niemal nieodłącznie to... odpowiedź sama się nasuwa. Oczywiście istnieją klienci - w większości to mężczyźni - którzy oglądają pod lupą szwy w podeszwie skórzanej Gudyard. Ekscytują się tym, jak nitka przechodzi przez grubą skórę z precyzją szwajcarskiego zegarka. Ale to nie są fashioniści... oni mają inny problem.
Skoro o problemach to przemysł szewski dotyka chyba ta sama zmora, co wszystkie inne dziedziny rzemiosła - zalew taniej "chińszczyzny"?
Tak rzeczywiście, ale jest to naturalna kolej rzeczy. Cały świat zmierza do tego by produkować dużo i jak najtaniej. Na szczęście, jak każdy trend i ten ma swoich przeciwników, którzy stawiają na jakość wykonania, szlachetność materiałów, wysmakowany i oryginalny design. Tu nie ma co obawiać się konkurencji ze strony "taniej chińszczyzny", bo i Chińczycy uczą się, a co za tym idzie - pojawiają się znakomite produkty oraz projektanci. Jednak w takich przypadkach i ich ceny poważnie wzrastają. Bo nie da się wytworzyć jakości z byle czego.
Z perspektywy profesjonalisty, jakie są najgorsze wady taniego obuwia, oczywiście poza wątpliwą estetyką?
Estetyka stanowi tu najmniejszy problem, bo jak wiadomo o gustach nie ma co dyskutować. Po pierwsze to chemia, która znajduje się w skórze, używana przy jej garbowaniu. Produkty chińskie raczej nie mają certyfikatów, nie kontroluje się tego dokładnie, nie ma takich wymagań. A potem nasza stopa pozostaje w bezpośrednim kontakcie z obuwiem przez wiele godzin. Druga kwestia to kopyta, które bardzo często są niedopracowane, nie spełniają odpowiednich parametrów, aby zapewnić stopom wymagany komfort. Gdy kupuję tanie obuwie to tylko bawełniane albo z roślinnie garbowanej skór - np. takie najprostsze, tradycyjne indyjskie sandały.
Buty Nunc jesień-zima 2014/15 nuncfashion.com nuncfashion.com
Czyli dobry szewc to dziś ginący zawód?
Chyba tak, a wielka szkoda, bo według legendy to Szewc Dratewka uratował Kraków przed ziejącym ogniem smokiem! A mówiąc serio, to rzemiosło ogólnie wymiera. Dlatego trzeba je wspierać całymi siłami, abyśmy za chwilę nie mieli na rynku do wyboru jedynie plastikowych wyrobów z wytłoczek.
Polska moda nie może pochwalić się jednak zbyt wieloma projektantami obuwia. Z czego to wynika?
Projektowanie obuwia to trudna sprawa. Nie wystarczy kawałek materiału, maszyna do szycia i fantazja. Obuwie jest bliższe przedmiotom, potrzebne są skomplikowane maszyny i wiele składowych elementów, które wcześniej trzeba wytworzyć. Stworzenie kolekcji jest trudne i kosztowne, potrzeba dobrego zaplecza - fabryk. Tych w Polsce nie brakuje, jednak produkują obuwie bardzo komercyjne, bezpieczne rynkowo i dla masowego odbiorcy - po jak najniższych cenach.
Sama wykonujesz swoje wzory w jednej z najstarszych polskich fabryk. Czy można powiedzieć, że kontynuujesz w ten sposób rodzime dziedzictwo?
Och, chciałabym tak móc o sobie powiedzieć, ale nie przesadzajmy. Niczego nie kontynuuję. Produkuję po prostu tam, gdzie robią najlepsze buty w naszym kraju. Tam, gdzie mają największe, wielopokoleniowe doświadczenie, umiejętności i nowoczesny park maszynowy. Tylko to jest gwarancją utrzymania jakości w obuwiu, a jest to niezwykle trudne.
Jednak Twoich sukcesów nie można mierzyć tylko polską miarą. Lista Twoich dokonań wskazuje na to, że zostałaś bardziej doceniona na Zachodzie niż w Polsce?
W Polsce właściwie ciężko mówić, abym odniosła jakikolwiek sukces. Poza bardzo niewielką grupą wiernych klientek, mam tylko dwa punkty sprzedaży: w Warszawie i Krakowie. Największy sukces chyba udało mi się odnieść w Japonii i Hong Kongu, bo tam Nunc doceniły najlepsze concept store'y, a moje buty stoją wśród czołowych awangardowych projektantów. Dużym sukcesem na pewno były też nagrody zdobyte we Francji, na samym początku mojej drogi, jak jeszcze byłam w szkole. To one zresztą zachęciły mnie do zajęcia się obuwiem. Pojawienie się Nunc w wydanym rok temu albumie "Shoe Lust" wśród 30 projektantów obuwia nowej fali - ludzi, którzy poszukują wyjścia poza granice tej dziedziny - było dla mnie niezwykłą, ale jakże miłą niespodzianką.
Studiowałaś w prestiżowym paryskim Studio Bercot. Czego nauczyła Cię ta szkoła?
Przede wszystkim dyscypliny, stalowych nerwów oraz tego, że moda to bardzo poważny biznes, a nie jakieś tam przelewki i sam piękny wygląd. No i że nigdy nie wolno się poddawać. To chyba najważniejsze rzeczy, ale oprócz tego oczywiście uczyli mnie jak się robi modę. Tę w paryskim, prawdziwym wydaniu.
Twoje obuwie nie należy do najtańszych, przynajmniej dla masowego odbiorcy. Jak przekonałabyś kogoś do swoich produktów?
Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała nikogo do niczego przekonywać. Mój produkt ma się sam bronić, a jeśli tego nie robi to znaczy, że muszę nad nim jeszcze popracować... Jeśli natomiast chodzi o cenę, zależy ona niestety od surowców z jakich wykonuję buty. Cały czas pracuję nad tym, aby ją obniżyć, bo moją ambicją absolutnie nie jest robienie drogich butów. Niemniej jednak, jest to bardzo trudne, bo używam tylko i wyłącznie skór najwyższej jakości i roślinnie garbowanych. Do tego sprowadzam wszystkie komponenty z Włoch: podeszwy, podszewki, elementy metalowe (antyalergiczne), a nawet sznurówki. Korzystam z tych samych dostawców co Dior, Louboutin, Prada czy Hermes. Ci sami ludzie opracowują mi kopyta. Niestety, to wszystko dużo kosztuje. Na szczęście udało mi się obniżyć cenę dzięki produkcji w Polsce. No i nadal kombinuję dalej, ale nie chce iść na zbyt wiele kompromisów pod tym względem.
Twoje buty, zwłaszcza wysokie damskie szpilki, wydają się nie znać granic fantazji. Jak łączysz rzemiosło z kreatywnością?
Jest to nieustanne balansowanie na bardzo cienkiej linii. To niekończący się kompromis pomiędzy bezkresem możliwości a rzeczywistością. Złoty środek między pięknem a komfortem, między wyobrażeniem a ograniczeniami materii i wreszcie między ideą a realiami finansowymi. Ale to jest najpiękniejsze - trzeba optymalnie wykorzystać to, czym się dysponuje, aby oddać w projekcie jak najwięcej.
Nazwa Twojej marki oznaczy po łacinie "teraz". Żyjesz chwilą? Jak ważna dla Ciebie i Nunc jest zmiana?
Moda to jest dla mnie właśnie takie "teraz". Jest niezwykle ulotna i żyje jak motyl, tylko jeden sezon. Dlatego paradoksalnie poszukuję produktu uniwersalnego, który przetrwałby zawirowania trendów, ale jest to bardzo trudne i udaje się tylko nielicznym. Póki co zadowalam się tym, co jest "teraz", czyli co jest "Nunc". Projektant to też trochę taki filtr - zbiera wszystkie ogólnokulturowe doświadczenia, aby przełożyć je na język ubioru. Dlatego moda jest "nunc", bo to co zrobię dzisiaj może jutro wyglądałoby zupełnie inaczej... Tylko dzięki tej zmianie istnieje cały system mody. Z kalendarzem pokazów, kolekcjami, tendencjami.
Jakie buty sama najbardziej lubisz nosić? Te z metką Nunc?
O rany, mogłabym być stonogą, mogłabym nosić buty i buty i buty i najlepiej wszystkie naraz. Te z metką i bez, te kupione na targu czy w małym włoskim butiku lub pod Gubałówką. Espadryle, szpilki i płócienne... Uwielbiam też adidasy.
Czyli ile par butów powinna mieć kobieta?
Nigdy dość. Czyli to dokładnie tyle, ile każda kobieta uważa, że ich ma.
W takim razie, ile par butów masz w swojej kolekcji - jeśli taka istnieje?
Wstyd się przyznać, ale to jest raczej kilkaset niż kilkadziesiąt. Kupuję dużo vintage oraz przywożę z różnych podróży. Zawsze muszę wrócić z przynajmniej kilkoma parami butów. Oczywiście, tłumaczę sobie, że moja praca tego wymaga.
Jacy inni projektanci obuwia inspirują Cię lub przynajmniej są - Twoim zdaniem - warci uwagi?
No cóż, jest ich sporo. Swego czasu bardzo podziwiałam Pierre'a Hardy, teraz głównym guru jest dla mnie Nicolas Kirkwood, bo jego projekty przypominają dzieła sztuki, którą zresztą sam się inspiruje. Od kilku sezonów świetne, niezwykle oryginalne buty proponuje też Proenza Schouler. Śledzę intensywnie Azjatów - Alexandra Wanga czy Kenzo. Na uwagę zasługują też Włosi - mało znani i niedocenieni na naszym rynku - którzy robią alternatywne buty, wykorzystując mistrzostwo swojego rzemiosła: Marsell, Guidi, Vic Matie, Elisanero.
Buty Nunc jesień-zima 2014/15 nuncfashion.com nuncfashion.com
Sama pracowałaś dla takich marek, jak Hugo Boss, Helmut Lang czy Jimmy Choo. Zwłaszcza ten ostatni uchodzi za giganta, jeśli chodzi o obuwie. Czy możesz zdradzić jakieś sekrety, opowiedzieć na czym polegała Twoja praca?
Od trzech lat pracuję dużo we Włoszech. Pierwszą moją poważną marką było Trussardi 1911, główna linia. Przygotowywaliśmy wtedy kolekcję do pokazu. Pomagam też jako asystent lub pracujemy w zespole z jednym z głównych projektantów Jimmy Choo. Cóż moja praca to jak zwykle robienie butów. Najpierw poszukiwania inspiracji, koncepcji, trendów. Potem robienie kopyt, obcasów, a następnie rysunki. Ja akurat nie robię ręcznych szkiców. Bardziej odpowiadam za późniejsze wizualizacje projektów, czyli koloruje rysunki komputerowo oraz robię prezentacje. Na pewno praca we Włoszech dała mi niesamowite doświadczenie, bo podglądałam najlepszych. To jest bardzo cenne, bo ten fach przechodzi właśnie takimi mało uczęszczanymi ścieżkami.
Współpracowałaś też z domami mody: Luis Vuitton, Hussein Chalayan czy Rick Owens. Czy wiążą się z tym jakieś ciekawe historie?
Z tymi domami mody pracowałam jeszcze będąc w szkole, przy pokazach czy na stażu. Kiedyś jako asystent stylisty robiłam plenerowe zdjęcia do kampanii Luisa Vuitton na rynek azjatycki. Sesja odbywała się na ulicach Paryża z udziałem Leatitii Casty. Śmieszne było to, że w przerwie zdjęciowej kręciłyśmy się z Leatitią po ulicy i nikt nie zwracał na nią najmniejszej uwagi. W zwykłych ubraniach, bez makijażu i skierowanego w jej stronę obiektywu, nikt jej nie rozpoznał. Wystarczyło jednak, że założyła ubrania i szpilki, by od razu gromadził się wokół niej tłum. Moda jest sztuką kreacji.
W takim razie, co sama obecnie kreujesz? Nad czym pracujesz?
Nad butami, butami i jeszcze raz butami. Obecnie projektuję kilka linii. W Polsce dla Rage Age razem z Rafałem Czapulem oraz pomagam przy linii Baldowski. We Włoszech jeszcze dwie linie. Teraz chciałabym się skupić na Nunc, bo tylko przy autorskiej linii mogę naprawdę pokazać to, na co mam ochotę.
Poniżej prezentujemy buty z jesienno-zimowej kolekcji NUNC Dominika Nowak (klikając w zdjęcie, przeniesiesz się na stronę produktu w sklepie on-line):
Materiały partnera
Artykuł pierwotnie ukazał się w serwisie Shopstory.pl.