Siła piękna, niezwykłe zdjęcia kobiet walczących z chorobą nowotworową

"W chorobie nowotworowej najtrudniejszy do zniesienia jest lęk przez śmiercią" - mówi Kasia Fortuna. Jej cykl zdjęć "Siła piękna" to portrety kobiet zmagających się z tą chorobą. Artystka sama walczyła z nią w przeszłości. Wie, czym jest chemioterapia i czekanie na kolejne wyniki badań.

Katarzyna Szczerbowska, kobieta gazeta.pl: Jak się patrzy na życie po wyjściu z choroby nowotworowej?

Kasia Fortuna: Trochę czasu zajęło mi zaakceptowanie zmian w moim ciele, tego, że przez leczenie nie mogę mieć dzieci, nie mogę uprawiać sportu, nie mogę pracować w pełną parą. Przed leczeniem byłam bardzo wysportowana i silna, teraz jestem o wiele słabsza fizycznie. To zmusza mnie do innego stylu życia. Dość długo trwał u mnie proces adaptacji. Może gdybym miałam pomoc psychologa, trwałoby to krócej. Podobno teraz zwraca się większą uwagę na stan psychiczny związany z leczeniem i jego skutkami ubocznymi. To ważny etap wychodzenia z choroby i powrotu na łono rodziny i społeczeństwa, warto byłoby zwrócić na to uwagę.

Mam wrażenie, że we wszystkie choroby wpisana jest samotność. Tak naprawdę jesteśmy sami ze swoim organizmem.

- Ja nie czułam się samotna. Byłam otoczona opieką bliskich i wspaniałą grupą przyjaciół. Dostawałam od nich ogromne wsparcie. Miałam wiele szczęścia pod tym względem.

Pani wystawa "Siła piękna" to portrety kobiet, które straciły włosy podczas walki z chorobą nowotworową. Ze zdjęć patrzą na nas osoby pełne wiary w pomyślne zakończenie leczenia. Kim są fotografowane przez Panią kobiety?

- Bohaterkami moich portretów są Magda i Monika, leczące się z choroby nowotworowej, podopieczne Fundacji Rak&Roll. Pomysłodawcą kampanii Pięknołyse jest Fundacja Rak&Roll, a konkretnie Jacek Maciejewski. Moja wystawa jest częścią tego projektu terapeutyczno-artystycznego. Fundacja wysłała pytanie do swoich podopiecznych, czy zgodziłyby się na sesję zdjęciowa w czasie, gdy stracą podczas leczenia włosy. Pozytywnie odpowiedziało wiele kobiet. Ideą Fundacji było oswojenie społeczeństwa z widokiem łysej głowy u kobiet. Podczas powstawania zdjęć wydarzyło się jeszcze coś jeszcze: okazało się, że samo przygotowanie się do zdjęć, do stanięcia oko w oko z obcą osobą z aparatem w ręku, daje siłę.

Rozmawiała Pani z nimi podczas pracy? O czym były te rozmowy?

- Tak, dużo rozmawiałyśmy, chociaż rzeczywiście nasze porozumienie było błyskawiczne, może pomogły mi w tym moje doświadczenia związane z moim leczeniem. Odbyły się najpierw dwie sesje z Magdą, na których wykazała się niewyczerpaną energią przez wiele godzin mimo chorej, bolącej nogi, na której nie mogła swobodnie stać. Miesiąc później robiłyśmy zdjęcia z Moniką, która na pierwszej sesji była bardzo jeszcze obolała i może przez to zachowywała trochę większy dystans, ale na następną sesję przyjechała już po obejrzeniu pierwszych zdjęć, co zauważalnie dodało jej sił do pozowania. Na drugiej sesji była o wiele bardziej aktywna i widać było, że zaczęło Jej to sprawiać przyjemność. Zarówno Magda jak i Monika po obejrzeniu rezultatów naszej pracy zareagowały stwierdzeniem, że nigdy nie czuły się jeszcze tak piękne i tak silne.

Te zdjęcia są rodzajem rozliczenia z przeszłością?

- Nie myślę o tym w ten sposób, choć rzeczywiście musiałam się zmierzyć ze swoimi lękami, wrócić do wspomnień i chwil, których nie chciałam pamiętać. Może praca nad tymi zdjęciami, spotkania z chorymi dziewczynami, jest w tym sensie rozliczeniem, że kiedy byłam chora dostałam wiele dobra od przyjaciół i rodziny, a teraz czuję, że mogę dawać energię tym, którzy jej potrzebują.

Jak Pani odkryła, że jest Pani chora?

- W 1989 roku pojechałam do Paryża. Tam przeżyłam bardzo trudne chwile w życiu prywatnym. Depresja i ogromny stres towarzyszyły mi przez 3 miesiące pobytu. W marcu 1990 roku odkryłam guzek na szyi. Jeszcze przed wyjazdem z Paryża zrobiłam badanie, które wykazało, że jest to niegroźny guzek reumatyczny. Przestałam więc o tym myśleć. Dwa lata później, pojawiły się bóle w różnych miejscach, bardzo schudłam, osłabłam, wypadały mi włosy, wtedy zrobiłam badania ponownie. Wtedy okazało się, że jestem chora od dawna. "Guzek reumatyczny" był powiększonym węzłem chłonnym, co jest charakterystyczne przy nowotworach.

Utrata włosów, które są symbolem kobiecości pogłębiają wstrząsający, trudny stan. Ale tracenie włosów, to chyba tak naprawdę drobiazg w porównaniu z innymi rzeczami jakie niesie choroba nowotworowa?

- W chorobie nowotworowej najtrudniejszy do zniesienia jest lęk przez śmiercią. Łatwiej ten lęk odpierać jeśli jesteśmy silni mentalnie i fizyczne. Ponadto rakowi towarzyszy wiele nieprzyjemnych rzeczy: ból, osłabienie powodujące niemożność normalnego funkcjonowania i pracy, często powikłania związane z chemioterapią lub naświetlaniami, w moich czasach była też walka z bardzo nieuprzejmymi pozbawionymi empatii pielęgniarkami. To wszystko jest trudne do udźwignięcia. I jeśli w tym trudnym momencie tracimy włosy, to czasem okazuje się, ze ta utrata włosów jest tą jedną kroplą, która przelewa czarę. To, na ile utrata włosów ma znaczenie w naszym samopoczuciu zależy też od etapu choroby. Dla mnie nie miało to kompletnie znaczenia na początku leczenia. Byłam pełna optymizmu i energii do walki z chorobą i do przejścia przez trudny czas leczenia. Wręcz cieszyłam się na możliwość kolejnych eksperymentów z fryzurami, zawsze to lubiłam. O wiele trudniej było mi przy pierwszym nawrocie choroby, jak włosy wypadły mi po raz drugi. Najgorszy jednak był trzeci raz bez włosów. Wtedy było mi już trudno uwierzyć, że leczenie przyniesie skutek i brak włosów stał się niezwykle irytujący. Peruki, z których tak cieszyłam się na początku leczenia, znienawidziłam. Marzyłam o własnych włosach, choćby najkrótszych i w najbardziej zwykłym, mysim kolorze, w przeciwieństwie do sztucznych kolorów peruk.

Jak się nie poddawać w trudnych życiowych sytuacjach?

- Wyznaczać sobie cele i marzenia i dążyć do ich spełnienia. Jak sportowiec trenujący przed olimpiadą. Myśleć pozytywnie, nie zadręczać się tym, co było, szkoda na to czasu. Mamy nieodkryte pokłady sił, często nie zdajemy sobie sprawy jak wiele możemy zrobić. Dobrze też jest rozejrzeć się wokół i sprawdzić, czy ktoś obok nas nie potrzebuje wsparcia. Pomoc innym daje siłę do kolejnych działań. Między innymi dlatego, że nie mamy czasu na zbytnie skupianie się na sobie i swoich trudnościach. Gdyby nie mogła Pani robić zdjęć, jak by opowiedziała Pani o tym, co Pani chciała na nich pokazać?

- Chciałam pokazać, jak wielką rolę w naszym życiu odgrywa nasza wola. To my sterujemy naszymi mózgami i jeśli powtarzamy sobie "nie dam rady, poddaję się" to rzeczywiście tak będzie. Natomiast jeśli wierzymy, że możemy wyzdrowieć, to zdrowiejemy.

Na Pani zdjęciach są kobiety. Dlaczego skupiła się Pani na kobietach?

- To wynikało z zaproszenia przez Fundację Rak&Roll, która opiekuje się kobietami. Może ten projekt jeszcze się rozwinie i wtedy bardzo chętnie sfotografuję również mężczyzn. Myślę, że to jednak kobietom jest trudniej obyć się bez włosów w naszym społeczeństwie, w którym dominuje wzorzec kobiety zaczerpnięty przede wszystkim z przedstawień religijnych. Przecież nie tak dawno, bo w czasie wojny, kobiety, które "zadały się z Niemcem" karano goleniem głowy na łyso. A więc łysa kobieta to była kobieta niemoralna, zdrajczyni. Ten i inne tego typu stereotypy nadal tkwią w naszym społeczeństwie.

Jak Pani patrzy na kobiecość i wzajemne relacje między kobietami?

- Mam dużo szczęścia, bo znam świetne kobiety i uwielbiam spędzać z nimi czas. To samo mogę powiedzieć o mężczyznach. Znaczenie ma dla człowiek i to jaki jest, płeć jest drugorzędna.

Pani życiowa dewiza?

- Jeśli nie możesz czegoś zmienić to się tym nie martw. Nie koncentruj się na tym, co było, tylko na tym, co będzie. Rozglądaj się, ucz, poznawaj.

Czym jest dla Pani piękno?

- Piękno jest wszędzie, jest w świetle porannym, jest w oczach psa, który wie, że zaraz pójdzie na spacer, w zapachu świeżego powietrza w lesie, w czystej wodzie, w kolorach, w smakach, mogę tak długo wymieniać. Piękno jest dobrem, piękno jest harmonią, piękno jest szczęściem.

Pani marzenie?

- Kocham podróże, odkrywanie nowych miejsc, ludzi, smaków, poznawanie nowych kultur. Od wielu lat marzę o podróży do Japonii i mam nadzieję, że może niedługo uda mi się to marzenie spełnić.

Plakat wystawy zdjęć Kasi Fortuny 'Siła piękna'Plakat wystawy zdjęć Kasi Fortuny "Siła piękna" Plakat wystawy zdjęć Kasi Fortuny "Siła piękna" Plakat wystawy zdjęć Kasi Fortuny "Siła piękna"

Wystawę "Siła piękna" można oglądać w warszawskiej Ney Gallery&Prints od 13 do 28 lutego. Wstęp wolny. Więcej informacji: www.neygalleryprints.pl

Kasia Fortuna jest absolwentką Wyższego Studium Fotografii na Wydziale Operatorskim Łódzkiej Szkoły Filmowej. Najchętniej fotografuje ludzi. Często w swoich zdjęciach wykorzystuje obrazy roślin, posługując się symboliką ich formy, koloru i fazy wegetacji. Chętnie porusza temat alienacji jednostki w erze konsumpcjonizmu, interesuje ją też zjawisko androgynii - zacierania się różnic kulturowych między kobietami, a mężczyznami. Ma za sobą doświadczenia związane z fotografią mody i reklamową. Jej zdjęcia pojawiły się na okładkach płyt, między innymi Maanam, De Mono, Anity Lipnickiej, Kora Ola Ola. Współpracowała m.in. z takimi firmami jak: Pomaton EMI, ZIC ZAC, Twój Styl, Playboy, Cosmopolitan, Glamour, PricewaterhouseCoopers, Corporate Profiles. Od 2001 członek Związku Polskich Artystów Fotografików. Autorka wielu wystawach indywidualnych oraz zbiorowych w kraju i za granicą. Więcej informacji o artystce na stronie: www.kasiafortuna.com

Więcej o: