Popularna w Sydney restauracja Cruise Bar chyba nie spodziewała się, że ich akcja promocyjna wywoła tyle negatywnych emocji. Ich pomysł serwowania jedzenie na nagich modelkach odbił się szerokim echem w mediach społecznościowych i przysporzył im wielu przeciwników.
Klienci nie kryli oburzenia
Podczas akcji promocyjnej kobiety obłożone apetycznie wyglądającymi owocami z uśmiechem częstowały każdego gościa restauracji, który pochylił się nad nimi. Większość klientów stała jednak z boku i patrząc z zażenowaniem oraz niedowierzaniem robili całemu "przedstawieniu" zdjęcia. W ten sposób Facebooka, Instagrama i Twittera zalała fala kontrowersyjnych fotografii.
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Sarah 'Saz' Gillett (@sazgillett)
To dom publiczny?
Działaczka feministyczna Felicity Wright, kiedy zobaczyła jak nagie kobiety są wykorzystywane do promowania restauracji nie mogą ukryć frustracji i zgorszenia: - Czy to jest bar czy dom publiczny? Nie można łączyć takich miejsc! Nie wiem, jak kobieta nie czuje się poniżona przez branie udziału w takiej akcji, w której występuje w charakterze prostytutki. Nie tylko zdaniem tej feministki to odrażający reklamowy wyczyn, który nigdy nie powinien mieć miejsca.
Media społecznościowe nawołują do bojkotu
Daily Mail Australia , który jako pierwszy opublikował informacje o akcji restauracji Cruise Bar, wielokrotnie próbował skontaktować się z osobami odpowiedzialnymi za ten pomysł. Kierownik lokalu odmówił jednak komentarza.
Właściciele będą jednak niedługo zmuszeni do zabrania stanowiska, ponieważ w mediach społecznościowych trwa nawoływanie do bojkotu restauracji: - To miejsce przeraża seksizmem. Coś z tym trzeba zrobić - zauważa jedna z internautek Michaela Hallett.
- Mam nadzieję, że ludzie zbojkotują Cruise Bar. Ktoś w końcu musi głośno powiedzieć, że uprzedmiotowienie kobiet w XXI wieku jest niedopuszczalne. To powinno być karalne - dodała prawniczka Melinfa Kufel-Reist.
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Valentina Stojanovska (@valentinastojx)
Reklama, ale jakim kosztem
Właściciele restauracji niewątpliwie zapewnili sobie rozgłos w mediach. Zbyt dosłownie wzięli sobie do serca słowa "Nie ważne jak mówią, byleby mówili". Jak zauważyła w rozmowie z Daily Mail nauczycielka akademicka Melanie James chyba niewiele osób wybierze się do tej seksistowskiej, uwłaczającej kobietom restauracji.
Doktor James przyznała, że jest nie tylko rozgniewana, lecz także zasmucona tą akcją promocyjną: - Czuje się chora, smutna i zła. To nie do przyjęcia. Ta pseudoreklama potwierdza, że potrzebujemy feminizmu. Oczywiście, to dobra reklama, ale jakim kosztem?