Kobieca strona Gazeta.pl - Polub nas!
"Wyjechałam" - tym słowem zaczął się sześć lat temu dziennik podróży Iwony Chodorowskiej . Iwona, dziennikarka i redaktorka, z wykształcenia antropolożka kultury, wyjechała do Ameryki Południowej. Plan A zakładał trasę: Wenezuela-Kolumbia-Ekwador-Peru-Boliwia-(ew.Urugwaj)-Argentyna.
- Dlaczego wyjeżdżam? Dlaczego sama? Dlaczego tam? Jaki mam plan? Do czego mi to potrzebne? Kompletnie mi odbiło? Ale jak to? Oszalałam? Nie boję się? Co z tego będę miała? Chyba sobie żartuję? Co zamierzam tam robić? Chyba mam jakiś cel? A co z pracą? Co na to mój facet? A w ogóle co za pomysł? - te pytania zadawali jej wszyscy, ale także ona sobie sama.
Mówiła wtedy, że: - Jasne, wolałabym, żeby wysłała mnie tam jakaś bardzo bogata stacja telewizyjna, jakieś Planete, albo Nat Geo Wild, żeby płacili mi za to, że jadę. Choć z drugiej strony... jaka to wtedy wolność?
I stało się. 27 października 2009 roku Iwona wyleciała do Caracas. Co się wydarzyło między tą datą a dniem dzisiejszym? Wiele. Wszystkie zapiski z pobytu i wypraw znajdziecie na blogu Iwony. W każdym razie Chodorowska nie wróciła do Polski w marcu 2010 roku jak luźno zakładała.
Hostel Casa blanca Fot. Archiwum prywatne Hostel Casa Blanca. Fot. Archiwum prywatne
- Opisywanie sześciu lat chyba nie ma sensu - tłumaczy Iwona. - Ale w telegraficznym skrócie: otworzyłam na Karaibach hostel Casa Blanca, knajpkę wegetariańską i biuro podróży Jungle Tour. W międzyczasie w 2010 roku od "Biglovera", czyli chłopaka, który okazał się "chwilówką" dostałam szczeniaka.
Szakira Fot. Archiwum prywatne Fot. Archiwum prywatne
Jak to się stało? Kiedyś Iwona opowiadała Enderowi (chłopak) o Szakirze nr 1 - suczce, którą musiała zostawić w Wenezueli. - Mówiłam, że przez całe życie miałam jakieś psy, a teraz mi smutno bez nich, Ender zapytał: WIEC DLACZEGO NIE MASZ PSA?
- No wiesz, od mojego eksa dostałam kota... jest kochany...
- Ale przecież chciałaś psa.
Dopiero załapałam. Chciałam psa! A dostałam kota! Rozbawiło mnie to do łez. To jasne, że ten związek nie mógł przetrwać! A Ender, niewiele myśląc, z właściwą sobie logiką, kupił mi psa. A potem zniknął w lesie. Jak kot.
Ostatecznie po "Amor mio" ślad zaginął, a pies został. I to właśnie pies jest powodem, dla którego o Iwonie piszemy.
Szakira loca loca loca
Szakira - bo takie imię dostała suczka, wprowadziła niemały zamęt w życie kobiety. "Dlaczego nikt mnie nie uprzedził, że posiadanie trzyipółmiesięcznego labradora to praca na cały etat?" - pisała wtedy. "Wiem, wiem, powinnam zmienić tytuł bloga na www.labrador.cośtam, albo www.dlaczegotenpiestakmniewkurza.pl. No ale po trzeciej zjedzonej parze butów (mam ich jakby nie było nie nieskończoną liczbę!) po kolejnej kupie w kuchni walniętej tuż po spacerze (nastroju się nie miało, hę?), po kolejnym zębie wbitym w moją dłoń (która wygląda jakbym bardzo nieuważnie siekała cebulę), po kolejnej gonitwie z hasłem przewodnim: Oddawaj to! Albo wymiennie: Co znowu żresz, Mierda? oraz licznych próbach wychłeptania wody z detergentami, pobudkach (MOICH pobudkach) z wielkim językiem na nosie lub w uchu i wielką łapą na piersi oraz okrzykiem: O Jezu, a co to? tudzież innych przygodach, stwierdzam: Jestem już stara.
Oczywiście słyszę te rady: a bo pies się musi wyszumieć. Gdzie ma szumieć? Na plażę chodziłam, żeby szumiał mi pies na niej, no ale wieczorem, po przypływie to mowy nie ma, kupa kup z wody wypływa, a to ulubione przecież kąski! A w dzień... kiedy okazało się, że po wyjściu z morza wpada się w taneczny galop w te i wewte, to szybko okazuje się, że mokry ubłocony szczeniak z ostrymi zębami wcale nie jest ulubionym gościem na ręcznikach wczasowiczów. Dziwne, co nie?
Plusy posiadania szczeniaka? W ciągu trzech dni schudłam trzy kilo. Ganiam ze ścierką, za Szakirą, za patykami, ogólnie biegam i zamiast modnego Duriana polecam paniom, którą chcą zyskać talię osy- kupić sobie szczeniaka. Jakby co - to mam jednego na stanie".
Szakira Fot. Ryszard Dziedzic Szakira - obywatelka świata. Fot. Ryszard Dziedzic
Nietanie latanie
Szakira wyrosła, wypiękniała i straciła zainteresowanie damskimi pantoflami. A Iwona, wspólnie z suczką, wróciła do Polski. Chciała tylko pozałatwiać trochę prywatnych spraw, ale... na razie została.
I właśnie rozkręca ze znajomą biuro podróży, które będzie wysyłało zachwyconych polskimi lasami Hiszpanów na survival. Mają program z kuligiem, nocnym podchodzeniem żubra i ogniskiem. Ale żeby biznes się rozkręcił musi nawiązać kontakty w Barcelonie. I kursować między Półwyspem Iberyjskim i Polską. Bez psa sobie tych podróży nie wyobraża. A psia miłość - jak się właśnie okazuje - oznacza komplikacje.
Bo gdyby nie Szakira, Iwona mogłaby latać tanimi liniami. - Koszt przelotu dla człowieka to średnio licząc 350 zł, ale zdarzają się i lepsze promocje. W obie strony! Koszt przelotu psa w jedną stronę to 200 euro. Plus fakt, że najtańsza linia która zabierze mnie z takim psem do Barcelony każe sobie za bilet płacić ponad 1000 zł - tłumaczy Iwona. - Jednak taka na przykład Iberia nie przewozi psów powyżej pięciu kilo. Szakira - lekko liczac to 30 kilo żywej wagi. - Bilet za psa (200 euro) plus lot Lufthansą (tylko w jedną stronę!) to około 1800-1900 zł - podlicza.
- Kiedyś śmigałam autostopem po Europie i nie bardzo widzę sens latania za takie pieniądze, kiedy można sprawnie przemieszczać się po europejskich autostradach. Jasne. Jestem z psem i to jest utrudnienie, ale wierzę, że znajdą się ludzie, którzy nas zabiorą. W moim kolumbijskim hostelu poznałam wiele osób, które żyją w podróży, również przemieszczając się często stopem. Poza tym nie stać mnie na luksusy drogiego podróżowania. Mam sporo pomysłów i to jest moja podstawa. A na razie muszę dostać się jakoś do Barcelony.
Waruj i czekaj!
- A po co to ciągać zwierzę po Europie? - zapytacie. Może łatwiej byłoby zostawić psiaka na kilka miesięcy znajomym na wsi? Iwona nie chce się rozstawać z suczką. - Wiem, że ona będzie tęskniła. Przemierzyła ze mną tysiące kilometrów - samochodami, w bagażniku, samolotami, nawet na mule! Zmieniało się wszystko - zapachy, ludzie, miejsca zamieszkania, klimat. Po przylocie do Polski Szakira pierwsze co zrobiła to zmieniła futro na zimowe! W sierpniu!!! Jedyne co było niezmienne to ja. I tak powinno pozostać - mówi.
- Gdy jakiemuś psu wystawia się pomnik za wierność wszystkim pękają serduszka. Każda prawdziwa miłość jest bezinteresowna, a w niej - może to niepopularna wizja rzeczywistości - ta wierność i oddanie. Które moim zdaniem powinno działać w obie strony - dodaje dziennikarka.
Jak precyzuje Iwona na swoim blogu: "Psia miłość wchodzi ci na głowę, chodzi za tobą krok w krok, co z tego, że mokra i prosto z wody a potem w piasku wytarzana? Co z tego ze UBŁOCONA? Musi ci wleźć na kolana na brzuch, ugryźć w ucho, ukraść gumkę do włosów, to znaczy zdemontować ci kucyk, znienacka wyszarpać stronę gazety, którą czytasz, walnąć cię ogonem prosto w nos, co z tego że dziesiąty raz poszłaś wypłukać matę, na której siedzisz, siebie i wszystko. Kiedy biegnie i uszy jej trzepoczą i gołębie nie dały się jednak złapać, taki żal! Trzeba tę kupę ubłoconego nieszczęścia przytulić. Zasikaną, brudną i mokrą".
Iwona Chodorowska i Szakira Fot. Ryszard Dziedzic Fot. Ryszard Dziedzic
Sami z pewnością zastanawiacie się o co to wielkie halo. Przecież to tylko pies. Nie przesadzajmy, na świecie są większe problemy. Pewnie, że są. Ale są też właściciele psów, którzy żeby wyleczyć je z nowotworów latają z nimi na chemioterapię... do Szwajcarii.
Można podróżować z dziećmi - blogi na ten temat cieszą się ogromną popularnością, można także jeździć wszędzie z psem. Co jest o wiele trudniejsze. Czy wiecie, jak trudno wwieźć kolumbijskiego psa do strefy Schengen? Iwona ma zamiar odczarować psią rzeczywistość. I opisać swoje życie wśród zakazów i nakazów. Może przetartym wspólnie z Szakirą szlakiem podążą inni zakochani właściciele czworonogów?