Kobieca strona Gazeta.pl - Polub nas!
To wszystko oczywiście nie tak miało wyglądać. Truizmem będzie jednak dodawanie, że życie pisze własne scenariusze. Nasze nagranie wideo zostało zdecydowanie przewalone do góry nogami przez życie i jego własny scenariusz. No i jeszcze przez wysłanników życia, czyli strajkujących w Warszawie taksówkarzy. Ja miało być?
Bolesne doświadczenia
Musimy się cofnąć o jakiś miesiąc, kiedy to mój kręgosłup - awizując plany taksówkarzy - także zastrajkował. Coś tam niby wcześniej sygnalizował, że to niedobrze, że tak ciągle podnoszę i opuszczam ten dziesięciokilogramowy głośno płaczący ciężar. Płaczący ciężar miał niestety głęboko w pieluszce nieśmiałą skargę kręgosłupa. Ten się więc zdenerwował i ni stąd, ni zowąd odmówił współpracy.
Zdemontowałam samo zło - czyli barierkę od łóżeczka córki, którą tak naprawdę należało obwinić za złość kręgosłupa (żeby odłożyć śpiące dziecko do spania musiałam na wyprostowanych nogach, trzymając małą, zgiąć się prawie do samej ziemi - i tak nawet 10 razy dziennie). Mój radykalny ruch został źle odebrany przez obrońców małych dzieci (w tej roli mój mąż i teściowa). Na kręgosłupie jednak nie zrobił wrażenia.
Byłam o ortopedy:
- A to typowy syndrom "kręgosłupa mamy". To co? Zapiszę pani środki przeciwbólowe i przeciwzapalne oraz rehabilitację.
Tydzień mijał, a kręgosłup bolał tak, że nie mogłam się ani schylić, ani zbyt gwałtownie wyprostować. Najlepiej mi było na podłodze. I w wannie z gorącą wodą. Środki na receptę nie działały tak dobrze, jak to coś bez z recepty ze słowami "Express" i "Forte" na opakowaniu.
I już-już kręgosłup przestał się dąsać, gdy zostałam sama w domu z dziećmi i w nocy musiałam kilka razy wstać do małej i ją podnosić oraz odkładać. Rano nie było już żadnej dyskusji, kręgosłup zamknął się na możliwość jakichkolwiek negocjacji.
Po kolejnym tygodniu w bólu, przyjechał do mnie fizjoterapeuta z polecenia. Nie mogłam się nie dać namówić na wizytę, skoro reklamowany był jako "jedyny i niepowtarzalny cudotwórca", "uzdrowiciel, któremu wystarczy jedno spotkanie by każdego postawić na nogi". Ustawił mi kręgosłup (strzelało z każdej strony), pougniatał ponapinane mięśnie, poczarował bańkami i zapewnił, że za dwa dni będzie dobrze. I było!
A może by...
Gdzieś między pierwszym i drugim atakiem kręgosłupowej złości, jakby wyczuwając moje potrzeby zdrowotne, zgłosili się do mnie specjaliści z Blackroll Polska z propozycją przetestowania "rolowania" ciała. Takiego rolowania, co to pomaga w dolegliwościach, rozluźnia napięte mięśnie i ogólnie stawia na nogi sportowców amatorów i ratuje przed operacjami sportowców wyczynowych. Bardzo chciałam zalety rollerów przetestować, ale najpierw musiałam pokonać ból.
Rollery Blackroll Fot. Materiały Blackroll Tymi minirollerami można rollować stopy. Fot. Materiały Blackroll
Żeby korzyści ze spotkania z wałkami wnosiły coś nie tylko w moje życie, ale także innych - równie umęczonych noszonymi na kilogramy dzieci kobiet, zdecydowałam, że nagramy szybkie wideo z instruktażem. Data wizyty była ustalona, ekipa filmowa umówiona, producentka przygotowana, ja stosownie w legginsy ubrana. I wtedy w nasze plany wkroczyło życie.
Zamiast w spokoju kręcić i rolować, musiałam zabrać ze sobą na nagranie córkę - demona zniszczenia, małą dekonstruktorkę, na dodatek osobę o donośnym głosie, niespożytej energii i braku jakichkolwiek hamulców. Trudno - pokażemy, że da się ćwiczyć z dzieckiem, będzie bardziej życiowo i naturalnie - pomyślałam, tak jak tylko Pollyanna by potrafiła.
Pianką w głowę
I rzeczywiście moja córka najpierw z taką pewną nieśmiałością rozglądała się po sali treningowej, oglądała piłki, rollery, chodziła wokół taśm do ćwiczeń. Z ciekawością przyglądała się ubranej w neonoworóżową bluzkę Karolinie Stanek - współwłaścicielce studia oraz dyplomowanej trenerce z użyciem rollerów. Dodajmy jeszcze, że byłej koszykarce zespołu Matizol Lider Pruszków, mierzącej 186 cm, posągowej piękności.
A później w całą historię wkroczyli taksówkarze i ich strajk. Ekipa wideo miała godzinny poślizg, a moje dziecko zdążyło już oswoić wszystkie nowe miejsca i poczuć się pewnie. Co gorsza zaczęło także powoli dryfować w stronę południowej drzemki. Vide: być męcząca, jęcząca i zniecierpliwiona.
Jak wreszcie zaczęliśmy kręcić i prezentować po kolei ćwiczenia pokazała na co ją stać: dostałam kilka razy po głowie rollerem, obśliniła mikrofon mikroportu, wsadziła palec w kamerę, dużo krzyczała, a wreszcie, gdy nadeszła pora rozmowy - regularnie zaczęła donośnie płakać. Ot życie rodzica w najczystszej formie.
Same konkrety
O co chodzi w rolowaniu? - Ta technika wyewoluowała z metod stosowanych przez zawodników i trenerów w sporcie wyczynowym - tłumaczy Stanek. - Obecnie z powodzeniem wykorzystuje się ją na każdym poziomie treningowym. Na naszym rodzimym podwórku używanie rollerów nie jest jeszcze aż tak popularne jak za Oceanem, gdzie rollery są prawdziwym hitem.
Rolowanie jest formą automasażu polegającą na rozluźnianiu napiętych mięśni oraz uwalnianiu punktów spustowych (bolesnych punktów będących źródłem dolegliwości bólowych). Do wykonania takiego masażu wykorzystuje się rollery piankowe, piłki do lacrosse'a, czy Theracane'y, czyli specjalnie zaprojektowane "laski".
Rollery Blackroll Fot. Materiały Blackroll Roler i miniroler - zestaw podstawowy Med Set. Fot. Materiały Blackroll
Uciskając konkretny punkt jesteśmy w stanie zmniejszyć napięcie tkanek oraz zlikwidować punkty spustowe przywracając normalną funkcję mięśni lub grup mięśniowych. Co to znaczy normalną funkcję? Stan, w którym mięśnie są elastyczne i gotowe do natychmiastowego wykonania ruchu. Dzięki przetestowaniu rolowania na dziecku, wiemy, że da się ćwiczyć z maluchem u nogi, że można to robić w domowych warunkach, że ćwiczenia są łatwe, a efekt - miejmy nadzieję dobry i długotrwały. Kręgosłup w każdym razie na razie milczy.