Kobieca strona Gazeta.pl - Polub nas!
Zalety wedle kobiety
Zacznijmy od tego, że ja (autorka tego materiału) nie jestem specjalnie czuła na punkcie gadżetów. Nie połaszę się na najnowszy designerski smartfon, nie noszę smartwatchów, nie stosuję także... monitorów aktywności.
Skoro już dostałam go do przetestowania, to korzystałam z niego przez tydzień. Po pierwsze Loop Polar jest moim zdaniem dość ładny - jak byłam dzieckiem to modne były takie elektroniczne zegarki na podobnej bransolecie. Do testów wybrałam kolor czarny, mężowi nie pozostawiając wyboru - nosił kolor bakłażanowy. Bransoletka jest dość lekka i nie przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu - chociaż niewygodnie się z nią kąpać pod prysznicem.
Monitor aktywności Loop Polar Fot. Archiwum prywatne Fot. Archiwum prywatne
Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że samą codzienną aktywnością - od 6:40 do 23 jestem w stanie "zwykłym ruchem" wykonywanym przez cały dzień (praca, chodzenie, zabawa z dziećmi, zakupy) wyrobić 100 procent normy dziennej. Raz miałam nawet rekord i zaliczyłam 166 procent normy (!) wyliczonej dla mojego wieku, wagi, wzrostu i deklarowanej ruchliwości.
Mobilizująco działało na mnie patrzenie na procentowe wskazanie, ile ruchu dziennego wyrobiłam. Wysiadałam więc przystanek wcześniej albo jeśli miałam możliwość szłam na szybki spacer, żeby nieco podkręcić normę.
Moją drugą ulubioną funkcją był zegarek - tak po prostu - Loop służył mi najczęściej podawaniem czasu.
Zabawną funkcją jest przypominanie o konieczności ruszenia się - po 55 minutach w bezruchu Loop, zachęca do aktywności. Czasami wypadało to dokładnie podczas spotkań służbowych, z których niestety nie mogłam radośnie wybiec.
Wady oczami kobiety
To wszystko minusy bardzo indywidualne, więc w ocenie obiektywnej nie pomagają. Nie lubię czuć przymusu noszenia czegoś codziennie - czasami zakładam zegarek, innymi razem w ogóle nie mam na sobie ozdób. Loop trzeba nosić codziennie - a najlepiej nie rozstawać się z nim wcale. Dla mnie to jak elektryczna bransoletka monitorująca więźniów w areszcie domowym.
Po drugie nie zawsze Loop pasował mi do stroju - chociaż jest w miarę elegancki, to jednak nie odnajdywał się w kreacji na wielkie wyjście.
Minusem w moich oczach jest przymusowe zerowanie aktywności wraz z wybiciem północy - pomimo, że pewnego wieczora byłam na nogach do drugiej nad ranem i intensywnie tańczyłam, mój ruch nie zliczył się do bilansu dnia.
Nie miałam paska do dodatkowych pomiarów - Loop zliczał więc głównie ruch przeliczany z kroków - przy Pilatesie i jodze spala się kalorie, ale w bardziej stateczny sposób, którego Loop nie wyłapywał.
Zalety oczami mężczyzny
Podobnie jak mojej żonie podoba mi się wygląd i design Loopa. Miłe w dotyku tworzywo, ładny kolor, dyskretny wyświetlacz - dla mnie OK. Bransoletka mieści się pod koszulą, nie zwraca na siebie uwagi.
Na mnie Loop działał bardzo motywacyjnie - dzięki kontroli biłem kolejne rekordy aktywności dziennej - najlepszy wynik to 233 procent dziennej normy.
Monitor Aktywności Loop Polar Fot. Materiały prasowe Fot. Materiały prasowe
Wady oczami mężczyzny
W przeciwieństwie do Oli prowadzę intensywne życie sportowe - ona ćwiczy w domu, ja chodzę na siłownię i biegam - dużą dawkę aktywności mam więc co drugi dzień. Loop jest moim zdaniem sprzętem dla osób na poziomie niezbyt zaawansowanym - zarówno technologicznie jak i sportowo. Dla mnie miał za mało funkcji - nie miałem pasa do pomiaru tętna ani aplikacji w telefonie. Wiem, że Loop 2 oferuje już takie udogodnienia. Ogólnie gadżet fajny, ale niestety nie dla mnie.