- Gdy pierwszy raz pojechałam do Jaszkotla, mimo że miałam aparat w torbie, nie byłam w stanie go wyciągnąć i robić zdjęć - wspomina autorka czarno-białych portretów Małgorzata Stępień .
- Ciężko opanować łzy i emocje, kiedy idąc od łóżeczka do łóżeczka i poznając dzieci słyszy się, że część z nich urodziła się zupełnie zdrowa. Urodziła, ale wyniku pobicia przez rodziców lub innych traumatycznych zdarzeń jest teraz skrajnie niepełnosprawna.
Mimo całego zła, które je spotkało jest w nich radość życia, spokój, ciepło i ogromny szacunek do siebie nawzajem. Te dzieci tworzą zespół. - Spędziłam tam wiele godzin i nigdy nie byłam świadkiem sytuacji, w których dzieci obrażałyby się na siebie, czy sobie dokuczały - dodaje fotografka. - Na każdym kroku widać za to ich uczynność.
Mała Lila. Fot. Małgorzata Stępień
W istniejącym w tym miejscu od ponad stu lat Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym dla Dzieci w Jaszkotlu mieszka na stałe pond 60 dzieci. Mają od kilku miesięcy do osiemnastu lat i pochodzą z całej Polski.
Nie muszą przebywać w szpitalu, ale ze względu na ich zły stan zdrowia, stopień niepełnosprawności i trudną sytuację w rodzinie wymagają stałej profesjonalnej opieki lekarskiej, pielęgniarskiej i rehabilitacyjnej. Większość z nich to sieroty.
Dzieci były fotografowane w naturalnych wnętrzach Domu Dziecka, pomieszczeniach, które znają, i w których czują się bezpiecznie. - Większość fotografii powstało z ukrycia. - Siedziałam w sali zabaw i obserwowałam, łapałam momenty. Zależało mi, żeby zdjęcia były naturalne, prawdziwe, w naturalnym świetle.
Oluś. Fot. Małgorzata Stępień
Dlaczego są czarno-białe? - Bo nie rozpraszają. Choć marzy mi się sesja dzieci w plenerze i wtedy na pewno będą kolory - dodaje Stępień. A prowadzącym zakład siostrom marzy się, żeby ich dzieci znalazły dom i miłość.
PS W Jaszkotlu potrzebne jest wszystko: żywność, ubranka dla dzieci w każdym wieku, kosmetyki i przybory toaletowe, zabawki, pieniądze. Potrzeby Zakładu są ogromne, przydaje się wszystko. Jeśli możecie pomóc, pomóżcie.