Ola Długołęcka, kobieta.gazeta.pl Nie znam się na sztuce współczesnej. Skąd mam wiedzieć, co mi się podoba i co warto kupować?
Artur Dumanowski, Ekspert DESA Unicum: - Wszystkie prace biorące udział w licytacjach w DESA Unicum przechodzą przez czujne ręce, oczy i umysły komisji ekspertów Domu Aukcyjnego. Dokonuje ona selekcji zgłoszonych prac.
Jesteśmy też swoistymi headhunterami – szukamy interesujących debiutów. Przy wyborze prac młodych artystów do aukcji studiujemy dokładnie ich biogramy, obserwujemy, jak się rozwijają i co mają do zaproponowania. To właśnie ich osiągnięcia, wystawy i konkursy często decydują o wartości rynkowej dzieł.
Dzięki dużej różnorodności już wyselekcjonowanych prac przyszły właściciel po prostu wybiera obraz, który do niego trafia, który wzbudza w nim emocje, z którym chce przebywać, który mu się po prostu podoba. My staramy się dobierać ofertę tak, aby każdy początkujący kolekcjoner znalazł tam dzieło sztuki dla siebie, bo to przecież najważniejsze, aby pokochać pracę, z którą obcuje się na co dzień.
Może nie każdy wie, że udział w Aukcji Młodej Sztuki jest publiczny i otwarty dla wszystkich. Zapraszamy każdego – nawet tych, którzy nie planują inwestować w prace młodych twórców, żeby mogli zobaczyć, że aukcja to nie tylko wydarzenie dla wąskiego kręgu odbiorców.
Zwykle osoby, które przychodzą na aukcję jedynie do towarzystwa albo z ciekawości, nie rejestrują się i nie otrzymują lizaka aukcyjnego (do licytowania). Pamiętam, że na aukcji listopadowej, przy licytacji jednej z prac, pan, który pierwotnie nie miał zamiaru nic kupować, licytował po prostu ręką. Jak widać, magia aukcji działa!
W wydarzeniach tych biorą udział również całe rodziny (mąż z żoną, czy rodzice z dziećmi). Rodzice pozwalają swoim pociechom machać lizakiem, bo dla nich to niezapomniana frajda, a przy licytacjach małżeńskich osoba licytująca (zazwyczaj jest to mąż) zawsze musi mieć potwierdzenie od żony (śmiech).
"Czerwone sukienki" obraz Katarzyny Słowiańskiej-Kucz z 2015 roku Fot. Materiały Desa Unicum
Mówią, że to ma być inwestycja. A jakieś konkretne argumenty przemawiające za realnym zyskiem są?
- Są. Obrazy młodych twórców mają dużo niższe ceny przede wszystkim dlatego, że ich nazwiska nie są jeszcze znane, ale dość szybko zyskują na wartości.
Na przykład twórczość Agnieszki Pawłowskiej w ciągu 9 miesięcy podrożała sześciokrotnie z tysiąca do 6 tysięcy złotych, wartość prac Aleksandry Kowalczyk wzrosła w ciągu roku z 800 złotych do 11 tysięcy złotych, a Tomasza Poznysza także z 800 złotych do 15 tysięcy złotych.
Weryfikuje to już sama formuła aukcji, która pokazuje, czy dana praca rokuje. Przecież sam przebieg licytacji potwierdza, że jest jeszcze co najmniej drugi zainteresowany, który jest w stanie za nią prawie tyle samo zapłacić. Wartość rynkową pracy młodego artysty czasem trudno oszacować, jeżeli stawia on dopiero pierwsze kroki na rynku sztuki, dlatego to aukcje wskazują niejako ich wartość, zwłaszcza, jeśli prace danego artysty – nigdy więcej niż jedna na danej aukcji – pojawiają się na kolejnych Aukcjach Młodej Sztuki i osiągają coraz wyższe ceny.
"Bez tytułu" obraz z 2015 roku Aleksandry Kowalczyk Fot. Materiały Desa Unicum
Czy są jakieś nazwiska jeszcze tanie, a już rokujące?
- Na każdej aukcji prezentujemy prace, które według nas rokują, wszystko jednak zależy od upodobań kupującego. Na Aukcjach Młodej Sztuki jest tyle samo kolekcjonerów, co osób, które szukają czegoś pięknego do domu, a piękno dla każdego wygląda inaczej.
Aukcja ma to do siebie, że do ostatniego uderzenia młotka nie wiemy, za ile obiekt zostanie wylicytowany. Cena końcowa zawsze będzie zależała od tego, ile osób zdecyduje się rywalizować o dany obiekt. Choć często zdarza się i tak, że licytacje rozpoczynające się od 500 złotych, osiągają zawrotne sumy, gdyż po podaniu ceny wywoławczej danej pozycji ktoś od razu krzyczy 5 tysięcy albo nawet 9 tysięcy – zazwyczaj skraca to czas aukcji, bo przy tak dużych kwotach mało kto podejmuje już ryzyko walki.
Kiedyś, na początku, cena wywoławcza waszych aukcji to było rzeczywiście 500 zł. Mam obraz wylicytowany za 700. Ale teraz aukcje są tak popularne, że zazwyczaj kończą się na 2 tysiącach złotych minimum. Co zrobić, kiedy na takie pieniądze nas nie stać?
- Staramy się od lat prezentować najlepszą ofertę na rynku. Poprzez długofalową współpracę z artystami ceny ich prac często wzrastają i są utrzymywane na zadowalającym poziomie. Pamiętajmy, że kupujemy oryginalne i niepowtarzalne dzieło młodego artysty. Im częściej chodzi się na aukcję, tym większe prawdopodobieństwo upolowania jakiejś perełki, bo tak, jak zostało już powiedziane – wszystko zależy od konkurencji wśród licytujących. Są więc prace kupione za 2 tysiące i więcej, ale też za 600, 700 złotych.
Aukcje Młodej Sztuki organizujemy od 2008 roku. Początkowo licytacje odbywały się raz na pół roku, później co kilka miesięcy. Dzisiaj projekt ten odbywa się cyklicznie – raz w miesiącu. W tym czasie zaobserwowaliśmy ogromny wzrost zainteresowania tym segmentem rynku. Dla nas te aukcje są szczególne przede wszystkim dlatego, że odgrywają one ogromną rolę w upowszechnianiu kolekcjonerstwa i sztuki w ogóle. Coraz więcej młodych osób decyduje się na kupno oryginalnego płótna zamiast łatwo dostępnych reprodukcji.
Obraz "Maroko" z 2015 roku Agnieszki Pawłowskiej Fot. Materiały Desa Unicum
No dobra, kupiłam i co dalej. Wisi i się kurzy. Jak się czyści takie obrazy, żeby im nie zaszkodzić, a nie były zakurzone?
- Na pewno nie używamy do tego środków przeciw kurzowi, bo działa on także przeciw sztuce. Najprostszym sposobem jest używanie miotełki do zmiatania kurzu z mebli.
To, co widzimy na starych filmach – gosposie omiatające dzieła sztuki miotełkami ze strusich piór – jest najbezpieczniejszym sposobem. Intensywne podziwianie też podobno dobrze konserwuje obraz (śmiech).
A tak na poważnie – każdy obraz jest zabezpieczany werniksem, który na przestrzeni lat reaguje z atmosferą, kurzem i zmienia obraz. Nie raz słyszy się historie, gdzie po zdjęciu warstwy werniksu okazuje się, że obraz ma zupełnie inne kolory... ale taka jest naturalna kolej rzeczy i zobaczą to dopiero kolejne pokolenia.
Kupiliśmy, dbamy, żeby się nie kurzyło, minęło 20 lat, autor jest już znany, jak się odsprzedaje – żeby odzyskać pieniądze z inwestycji?
- Najlepiej w tej sytuacji przyjść do dobrego domu aukcyjnego. Tam eksperci wycenią obraz, a dzięki licytacji cena ta może znacznie wzrosnąć, czego nie osiągniemy wystawiając dzieło w galerii.
Cena wywoławcza w dużej mierze zależy od samego artysty. Od tego, gdzie w tym czasie pokazywał swoje prace i do jakich kolekcji trafiły. Warto więc obserwować rynek. Niektórzy z autorów, którzy kilka lat temu sprzedawali swoje obrazy na Aukcjach Młodej Sztuki za 500 zł, dziś prezentują swoje prace na innych aukcjach z dużo wyższą ceną wywoławczą.