Paulina Mudant-Siwicka, kobieta.gazeta.pl: Wiesz, że masz więcej followersów na Instagramie niż Doda? Ona ma ich „zaledwie” 166 tysięcy.
Marta Greber, autorka bloga Co dziś zjem na śniadanie?: Na pewno nie jestem tak interesująca jak Doda. To chyba wyłącznie kwestia... jedzenia. Na Instagrama wrzucam nie tylko to, co sama zrobię, ale też zdjęcia z miejsc, w których bywam. Sporo podróżuję, wrzucam rekomendacje miejsc, które bardzo mi się spodobały.
Ludzie szukają wskazówek, gdzie w danym mieście można pójść na kawę czy śniadanie. Poza tym pokazuję zazwyczaj to, co faktycznie się u mnie dzieje. Nie upiększam zdjęć. Śniadanie wygląda dokładnie tak, jak wygląda naprawdę. Nie ma dodatkowej stylizacji, elementów skrupulatnie poukładanych na stole. To się podoba.
Od studiów prawniczych do bloga podróżniczego. Od bloga podróżniczego do kulinarnego. To trzy, niezwiązane ze sobą dziedziny...
Bloga kulinarnego zaczęłam prowadzić przez przypadek, dla eksperymentu, częściowo z tęsknoty za... czekoladą. Z Ameryki Południowej wróciłam z salmonellą i przeszłam na dietę oczyszczającą. Jadłam zdrowo i tęskniłam za bekonem, czekoladą, karmelem. Zaczęłam szykować śniadania dla Tomasza (partnera, przyp. red.), który w tamtym czasie dużo pracował.
Przygotowywałam wszystko, na co miałam ochotę - jajka po benedyktyńsku, naleśniki z bekonem i syropem klonowym. Zanim Tomasz mógł to zjeść, wszystko fotografowałam. Mówił, co myśli o daniu, a ja opisywałam to na blogu. Tak się zaczęło. Jeśli chodzi o blog podróżniczy, to zaczęłam go prowadzić będąc prawnikiem, nie miałam wówczas pojęcia, że moja przygoda z prawem zakończy się na jakiś czas. Zaczęliśmy jeździć po świecie i nie przestaliśmy.
ŚNIADANIA MARTY ROBIĄ WRAŻENIE - KONIECZNIE ZOBACZ WIĘCEJ ZDJĘĆ
O to z pewnością pyta każdy - dlaczego właśnie śniadania?
Bo jest proste do przygotowania, zazwyczaj jedzone w domu i może sprawić, że nasz dzień będzie wyjątkowy. Dodatkowo to od zawsze był jedyny posiłek, który wiedziałam, że zjem razem z Tomaszem. Lubię całą otoczkę śniadania, niezależnie od pory roku. O poranku światło jest magiczne, wszystko nadal jest możliwe, bo to początek dnia. Już samo jedzenie uszczęśliwia, a dobre jedzenie działa cuda.
Kiedy jemy rano coś pysznego, chce nam się rozmawiać, dzielić doznaniami, uśmiechamy się. Lubię do tego włączyć muzykę, czasem poczytać gazetę albo książkę. Mia (córka, przyp. red.) ograniczyła czytanie gazet, bo zazwyczaj kończy się to sprzątaniem jedzenia ze ściany albo zmienianiem jej ubrania. Za to odbijam sobie, kiedy Tomasz i Mia wychodzą do przedszkola. Siadam wówczas z kawą i zaczyna się mój śniadaniowy rytuał.
Mia z pewnością rozprasza cię podczas gotowania...
Gotuję zazwyczaj, kiedy Mia jest w przedszkolu lub kiedy już śpi. Gdy jesteśmy razem, Mia pochłania 100 proc. mojej uwagi. No prawie, bo mamy jeszcze dwa koty. W weekendy gotujemy razem. Pomaga mi rozwałkować ciasto albo poukładać warzywa. Głównie je składniki, ale zawsze dobrze się przy tym bawi. Przy okazji jest dużo bałaganu, ale w tym tkwi cały urok.
Często biorę ją do kuchni, sadzam na blacie, w miejscu, w którym wiem, że nie spadnie, stawiam przed nią miskę i zaczynam dodawać produkty. Mia pomaga na swój sposób. Bardzo dużo się śmieje, a to taki radosny śmiech. Widzę to małe dziecko - roześmiane, całe pokryte mąką - i jestem szczęśliwa.
Ostatnio upiekłam piękne ciasto, trzywarstwowe, obłożone kremem. Udekorowałam je pięknie owocami, po czym posadziłam Mię na stole, a przed nią postawiłam ciasto. Początkowo zaczęła wyjadać owoce, po czym ciasto wylądowało na stole. Zjedliśmy je do ostatniego okruszka, bo było przepyszne. A Mia uczy się w ten sposób obcowania z nowym, w tym wypadku z kremem.
Spotykasz się z opinią - matka wychowuje dziecko, siedzi w domu, "z nudów" zaczęła robić zdjęcia i jej się udało?
Wydaje mi się, że w blogowaniu mniej jest szczęścia, a więcej ciężkiej pracy. Cudownie jest gotować i jeść wspaniałe jedzenie, im częściej, tym lepiej. Ale jeszcze trzeba dodatkowo znaleźć w sobie tę siłę, żeby nie zjeść wszystkiego od razu, tylko zrobić zdjęcia, a potem jeszcze opisać. I robić tak za każdym razem.
Podziwiam blogerów, ich systematyczność, pomysłowość i upór. Stworzenie nowego oryginalnego przepisu zajmuje sporo czasu i często wiele prób. Pewnie w tym też tkwi sekret, fajnie jest tworzyć coś nowego, a nie odtwarzać przepisy innych.
Wspomniałaś, że wybrałaś śniadania, bo są proste w przygotowaniu. Patrząc na twoje zdjęcia - trudno w to uwierzyć.
Niektóre śniadania zajmują moment, inne są bardziej skomplikowane, jeszcze inne robię wieczorem i rano tylko wyjmuję z lodówki. Tak samo jest ze zdjęciami. Czasem zajmuje to 5 minut, czasem zdecydowanie dłużej. Wszystko zależy od koncepcji.
Ostatnio zaczęłam nowy cykl "śniadania w naturze". Przygotowuję je poprzedniego wieczora, po czym wcześnie rano jadę w określoną lokalizację, nad jezioro, do lasu, na pole itp. Rozstawiam tam stół i robię zdjęcia. To zajmuje zdecydowanie więcej czasu niż typowe śniadanie w domu. Za to efekt jest niesamowity, a to daje mi energię na cały tydzień.
Masz konkretne sposoby na dobre zdjęcie?
Nie chodziłam na żadne kursy, za to kupowałam mnóstwo magazynów, książek i ćwiczyłam. Zaczęłam obserwować zdjęcia innych i zastanawiać się, co mi się w nich podoba. Próbowałam osiągnąć określone efekty i ćwiczyłam, ile mogłam.
Zaczęłam od zdjęć lifestylowych, potem spróbowałam fotografii kulinarnej. Mam sposób - ciągle robię nowe zdjęcia, próbuję, eksperymentuję. Praktyka czyni mistrza. Plus teraz podchodzę do fotografii chyba bardziej świadomie. Wiem, co mi się podoba, a co nie.
Jak sądzisz, dlaczego zagranicą masz więcej fanów?
Bo „zagranica” jest zdecydowanie większa. Blog zaczęłam prowadzić po angielsku od samego początku i przez długi czas był on tylko w jednym języku. Stworzyłam polską wersję, która jest tak naprawdę oddzielnym blogiem, bo dostałam kilka wiadomości e-mail z prośbą o przetłumaczenie przepisów na polski. Było mi niezmiernie miło z tego powodu.
CO DZIŚ ZJEM NA ŚNIADANIE? - ZOBACZ, CO PROPONUJE MARTA
Jak zmieniło się twoje blogowanie przez te kilka lat?
Kiedyś nie zdawałam sobie sprawy z tego, że ktoś czeka na wpisy, bo pisałam bardzo regularnie. Potem miałam rok przerwy w tej regularności ze względu na Mię i totalny brak organizacji w nowej sytuacji. Wtedy dostałam wiele wiadomości z pytaniem o nowe wpisy, w których od razu było zaznaczone, że nie muszę się śpieszyć, bo Mia jest najważniejsza. Wtedy uświadomiłam sobie, że jest kilka osób, które faktycznie lubią mój blog, że to nie przypadek.
Blogowanie to jak pisanie pamiętnika, z dodatkiem smacznych przepisów. Czasem czuje się presję, bo social media są dużą częścią życia, ale wtedy biorę głęboki oddech i powtarzam sobie, że jak wrzucę przepis lub zdjęcie za kilka dni to świat się nie skończy. Dodatkowo Instagram motywuje mnie, żeby poranki wyglądały dobrze, a jedzenie było smaczne.
Masz jakieś niezawodne rady dla początkujących?
Trzeba być selektywnym wobec swoich zdjęć, systematycznym, socjalnym, tagować zdjęcia, by inni, niekoniecznie nas śledzący, mieli szanse je zobaczyć, znaleźć swój tłum. Przy okazji warto wypracować swój własny styl, co zajmuje trochę czasu. Naśladowanie innych i przejmowanie ich pomysłów jest pewnie łatwiejsze, ale zawsze będzie to praca odtwórcza.