Coraz częściej mówi się o tym, że alkohol szkodzi bardziej od marihuany. Silniej i szybciej uzależnia, jest o wiele bardziej toksyczny, a co za tym idzie – fatalny dla zdrowia. Statystyki podają, że 40 proc. przestępstw popełniają osoby pijane.
Z drugiej strony - marihuana to w końcu narkotyk. Uzależnia, choć w inny sposób niż alkohol. W krajach, w których rynek marihuany jest niekontrolowany, łatwiej o oszukiwanie osób łaknących "maryśki" - nieszczęśnicy mogą dostać substancje o wiele bardziej toksyczne i szkodliwe niż samo ziele.
Wszyscy znamy stereotyp palacza marihuany – grubiutki, przyjazny koleś, poświęcający życie na granie w planszówki i oglądanie serialów na Netflixie. Z osobą, która za dużo pije, nie mamy już tak dobrych skojarzeń. Czy słusznie? Jak jest naprawdę? Co bardziej nam szkodzi?
Dotychczas mogliśmy tylko podejrzewać, słuchać argumentów jednej i drugiej strony. Na szczęście holenderscy naukowcy postanowili skonfrontować alkohol z narkotykami i dowieść, które z nich ma kluczową rolę w wywoływaniu agresji. Tydzień temu opublikowali wyniki eksperymentu w magazynie „Psychofarmakologia” („Psychopharmacology”).
Naukowcy zebrali zróżnicowaną grupę „królików doświadczalnych”: 20 osób nadużywających alkoholu (minimum trzy drinki dziennie w przypadku mężczyzn, minimum dwa drinki w przypadku kobiet), 21 osób nadużywających marihuany (minimum trzy epizody palenia trawki w tygodniu) oraz 20 osób niepijących i niepalących.
Grupę alkoholową upito tak, by każdy z uczestników miał około 0,8 promila we krwi. Drugą część badanych inhalowano THC (głównym psychoaktywnym elementem marihuany) w proporcji 300 mikrogramów na kilogram masy ciała.
Wszystkim grupom rozdano te same testy. Pytania miały wzbudzić agresję – trzeba było przyporządkować pozytywne i negatywne słowa do zdjęć, które przedstawiały brutalne zachowanie. Badani mieli za zadanie również stoczyć specyficzną rozgrywkę. Powiedziano im, że mogą wygrać pieniądze poprzez wciskanie guzików. Gracze walczyli z przeciwnikiem, który mógł im odebrać pieniądze. Nie wiedzieli, że wróg jest czysto wirtualny.
Badanie zostało powtórzone tydzień później – tym razem wszyscy uczestnicy byli całkowicie trzeźwi.
Po eksperymentach badacze pytali uczestników, jak by ocenili swoją agresję w skali od 1 do 100. Wyniki badań samooceny pokrywały się z rezultatami testów i gier. Okazało się, że osoby, które nadużywają alkoholu, są bardziej agresywne po wypiciu, natomiast palacze trawki po zażyciu narkotyku stawali się spokojniejsi. Osoby z grupy alkoholowej intensywniej próbowali pokonać swego komputerowego przeciwnika. „Palacze” nie byli tym aż tak podekscytowani.
Badania wykazały zatem, że alkohol wzmaga agresję, a marihuana ją obniża - zarówno u osób, które dużo piją, jak i u tych, które regularnie palą zioło. Trzeba pamiętać o tym, że grupa, na której wykonano eksperyment, jest dość mała; wynik nie jest więc ostateczny i pewny.
W świetle eksperymentu trawka wydaje się relatywnie zdrowa, trzeba jednak pamiętać o tym, że niektórym nie służy. Może powodować silny niepokój, a nawet paranoję; czasem tym stanom lękowym towarzyszy agresja.
Okazuje się jednak, że stereotyp palacza nie jest taki od czapy. I rzeczywiście, trudno sobie wyobrazić agresywnego „Janusza” ze skrętem zamiast butelki. Kto wie, może gdyby odwrócić proporcje spożycia, wszystko wyglądałoby nieco inaczej...?
Źródło: washingtonpost.com, Psychopharmacology