Akcja "Dziękuję Ci Mamo? na Igrzyskach Olimpijskich w Rio. O projekt pytamy PR Manager Procter&Gamble

Mama to jest taka praca, którą wykonuje się przez 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu - mówi Małgorzata Mejer, PR Manager Procter & Gamble. Rozmawiamy z nią o igrzyskach, przyjaźni z mamami olimpijczyków i o idei kampanii, której każda edycja osiąga status viralu.

W ramach międzynarodowej kampanii „Dziękuję Ci Mamo”, Procter&Gamble zaprasza na Igrzyska Olimpijskie mamy obiecujących zawodników, zapewniając im komfortowy pobyt, bilety na zawody oraz przyjazną przestrzeń, w której mogą się poczuć jak w domu (tzw. Family Home). O projekcie rozmawiamy z Małgorzatą Mejer, PR Managerem Procter&Gamble Polska, w sercu olimpijskich emocji – Rio de Janeiro.

Małgorzata Mejer, PR Manager Procter & Gamble PolskaMałgorzata Mejer, PR Manager Procter & Gamble Polska mat. prasowe Procter & Gamble


Kobieta.Gazeta.pl: Zbliża się koniec Igrzysk i projektu „Dziękuję Ci Mamo” w Rio. Czy jako P&G jesteście zadowoleni z tej edycji projektu?

Małgorzata Mejer: Nasze zadowolenie jest tak naprawdę mierzone zadowoleniem mam, które tutaj zapraszamy. Gościmy je po to, żeby im podziękować, a pośrednio wszystkim mamom, za to co robią, żeby ich dzieci mogły osiągać sukcesy. Jeżeli one są zadowolone z pobytu, z uczestniczenia we igrzyskach, to i my jesteśmy usatysfakcjonowani.
Family Home powstaje w końcu tylko i wyłącznie po to, żeby służyć mamom. Chodzi o to, żeby nasze marki mogły robić w Rio to, co robią dla nich na co dzień, czyli dbać o nie. Mamy w tym czasie mogą skupić się na tym, co dla nich najważniejsze, czyli na wspieraniu swoich dzieci. W tym wypadku poprzez kibicowanie, kontakt, bycie blisko, kiedy jest sukces i wtedy, kiedy tego sukcesu zabraknie.


Family Home to ogromne przedsięwzięcie. Jak powstaje?

Family Home nie tworzy się nagle, to długi proces planowania i wymyślania, zastanawiania się przede wszystkim nad tym, czego mamy tu będą potrzebowały, co powinniśmy im zapewnić. Musi się znaleźć miejsce, gdzie można się zrelaksować, muszą być wszystkie potrzebne usługi. Chcemy, żeby można było zadbać o urodę, żeby można było oddać pranie. Później pozostają kwestie logistyczne – sprawny dojazd na zawody, żeby być na miejscu i kibicować. Gdy tworzymy Family Home, cała rzesza ludzi stara się wcielić w rolę mam, myślimy: gdybym była mamą zawodnika na Igrzyskach, to czego bym potrzebowała?

Paqui Garcia, mama złotej medalistki Mireii Belmonte, podczas zabiegów pielęgnacyjnych w salonie P&GPaqui Garcia, mama złotej medalistki Mireii Belmonte, podczas zabiegów pielęgnacyjnych w salonie P&G Maddie Meyer / Getty Images

Paqui Garcia, mama złotej medalistki Mireii Belmonte, podczas zabiegów pielęgnacyjnych w salonie P&G

Za każdym razem, gdy odwiedzałam Family Home, w środku było tłoczno. Jak udaje się stworzyć atmosferę tego miejsca, która sprawia, że ludzie chcą i lubią tam przebywać?

My jako P&G staramy się, żeby mamy zawodników miały komfort, dobre warunki, ale atmosferę tego miejsca tworzą goście. Mamy i rodziny, które pojawiają się w Family Home, często w dużych grupach. Nie zawsze jest to tylko mama z osobą towarzysząca, są też inni goście, czasem sami zawodnicy, którzy przyjeżdżają z wioski olimpijskiej. My tworzymy warunki, staramy się być do dyspozycji, ale atmosferę tworzą oni.

Na miejscu nawiązują się przyjaźnie między mamami zawodników?

Myślę, że tak. Podobnie jak u zawodników, którzy się znają latami i nawet konkurując ze sobą, mają towarzyskie relacje. Ja jestem zaszczycona, kiedy mamy traktują mnie jako przyjaciela rodziny, a najczęściej tak jest. Z większością z tych mam, z którymi miałam przyjemność spotkać się na Igrzyskach, utrzymujemy kontakt do dziś, niezależnie od tego, czy dziecko nadal uprawia sport czy już zakończyło karierę. To jest dla mnie bardzo cenne. Wiem, że zabrzmi to górnolotnie, ale to jest rzeczywiście bardzo rodzinne miejsce,

Wśród mam z projektu P&G wyraźnie czuć wzajemne wsparcie. Zauważyłam, że gdy jedno dziecko wypada z konkurencji, zaczyna się wspólnie kibicować drugiemu...

Oczywiście. Tak było z pływaniem, tak było w innych konkurencjach, w których startowały dzieci zaproszonych mam. Wszyscy trzymaliśmy za nie kciuki, kibicowaliśmy razem, staraliśmy się być blisko tym mam i przekazać im dobrą energię. Ważne jest dla nas, żeby one czuły, że mają grono ludzi, którzy rozumieją ich emocje.

P&G House Rio 2016P&G House Rio 2016 Maddie Meyer / Getty Images

Mamy olimpijczyków z Rio podczas wspólnego brunchu na tarasie Family Home P&G


Jak mamy z Family Home przeżywają sportowe emocje? Puszczają im nerwy?

To jest czas wielkich emocji dla zawodnika i równie wielkich emocji dla jego mamy. Mama jest nawet w trudniejszej sytuacji, bo może tylko obserwować. Niewiele już od niej zależy, wszystko jest w rękach zawodnika, w jego sile, wytrzymałości psychicznej, współpracy z trenerem.
Dla każdej mamy jest to ogromny powód do dumy. Nie zapominajmy, że samo dotarcie do tego punktu to ogromny sukces. Ilu z nas może o sobie powiedzieć, ze w swojej dziedzinie jest olimpijczykiem? Bycie olimpijczykiem to wielki zaszczyt - to bycie wzorem sportowym, wzorem w dziedzinie fair play, wzorem do naśladowania. Jeśli potem na Igrzyskach wynik jest na miarę oczekiwań - super, ale nie zapominajmy, że ten pierwszy, bardzo ważny próg to samo zakwalifikowanie się na zawody.

W Rio jest ponad 200 polskich zawodników, w projekcie wzięły udział tylko dwie mamy. Na jakiej podstawie P&G wybiera bohaterki akcji?

Bardzo byśmy chcieli zaprosić wszystkie, ale jest to fizycznie niemożliwe. Projekt jest globalny, zapraszamy więc pojedyncze mamy z poszczególnych krajów, staramy się, żeby były w tych momentach najważniejszych dla dziecka olimpijczyka.
Jak je wybieramy? Oceniamy, kto ma szanse się zakwalifikować na Igrzyska, później staramy się dowiedzieć więcej o samych sportowcach, o ich mamach i łączących ich relacjach. Szukamy takich, które są pewnym przykładem, wzorem, z którymi będzie identyfikowało się wiele mam w Polsce.

Igrzyska Olimpijskie to ikona sportu, ale myślę, że w oczach mam, każde dziecko jest olimpijczykiem w swojej dziedzinie. Stawia sobie cele, ma pasje, pokonuje trudności. Igrzyska to tylko symbol, bo w tym ważnym momencie sportowym staramy się za pośrednictwem tych kilkudziesięciu mam podziękować wszystkim. W końcu nasze marki na co dzień służą mamom z całego świata. Nie przesadzając, mogę powiedzieć, że marki P&G znajdziemy w ok. 90% domów w Polsce. Pomagają dbać o dom, o dobry wygląd i samopoczucie, czy o zdrowie, jak Blendamed. To są marki które służą mamom i chcemy, żeby na miejscu robiły to samo.

W przypadku rodziców Radka Kawęckiego, to był strzał w dziesiątkę. Nie udało się zdobyć medalu, ale udało się zaprosić do Rio rodzinę, która jest bardzo ciepła i kochająca...

Niezwykle miło jest mi tu być z państwem Kawęckimi, bo rzeczywiście jest to rodzina ogromnie sobie bliska. Mama jest pierwszym i najważniejszym kibicem Radka, choć pewnie to samo mogłabym powiedzieć o jego tacie. Oboje są dla niego wielkim wsparciem.
Pamiętajmy, że rolą matki jest także pomóc dziecku odnaleźć pasję, a później zorganizować życie, aby łatwiej było tę pasję realizować. Powiedzmy szczerze, uprawianie sportu przez dziecko to ogromny wysiłek dla rodziny, organizacyjny, finansowy. Trzeba mu też pomóc w tej pasji wytrwać. Mama jest niebywale istotna w tym procesie. Jak podkreślaliśmy w komunikacji P&G kilka lat temu, mama to jest taka praca, którą wykonuje się przez 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, 365 dni w roku. Jedni mówią, że jest najtrudniejsza, z kolei mamy – że najwspanialsza praca w życiu.

P&G House Rio 2016 Radek Kawęcki z mamąP&G House Rio 2016 Radek Kawęcki z mamą Mike Stobe / Getty Images

Bohaterkami i gwiazdami projektu są mamy. Ojcowie nie czują się zepchnięci na boczny tor?

Oczywiście wierzymy, że tata jest niebywale istotną osobą w rozwoju dziecka, nie deprecjonujemy ich roli. Chodzi nam jednak o bardzo specyficzną relację mamy z dzieckiem, sportowcem czy nie. Na mamy patrzymy też jako na te, które najczęściej z naszych produktów korzystają.
Oczywiście, mamy są zapraszane z osobą towarzyszącą i bardzo często to jest tata. Nie zapominamy o ojcach i nasze marki im także służą na miejscu. Cała część Family Home przeznaczona jest dla panów. Dwie popularne wśród mężczyzn marki z naszego portfolio, Head&Shoulders i Gilette, opiekują się ojcami sportowców. Mogą oni skorzystać np. z usługi golenia z gorącym kompresem.

Na koniec muszę zapytać o coś, co się nieodłącznie kojarzy z P&G – świetnie kampanie z przekazem. Jak się robi reklamę, która staje się viralem?

Myślę, że odpowiedź jest prosta. Trzeba znaleźć taką myśl, prawdę, z którą się identyfikujemy i którą odnajdujemy w swoim życiu.
Kampania „Dziękuję Ci Mamo” ma wiele wątków, wiele prawd o macierzyństwie. W komunikacji można podkreślać, że dziecko zawsze pozostaje dzieckiem w oczach mamy. Można przypominać, że bycie mamą to praca 24h na dobę, za którą nikt za to nie płaci, nie daje odznaczeń, a jednak daje największą satysfakcję. Można mówić o tym, że w życiu zdarzają się dobre, ale i bardzo trudne chwile i jest taki ktoś, kto od najwcześniejszych momentów życia jest w stanie nas podnieść, wesprzeć. Jest wreszcie opowieść o tym, że gdy kobieta zostaje mamą, coś się w niej zmienia. Nagle odkrywa w sobie siłę, odwagę, cierpliwość... Cechy, których istnienia w sobie nie podejrzewała, a które są potrzebne jej dziecku. O tym jest tegoroczna kampania wideo, w której mamy znajdują w sobie siłę, żeby być z dzieckiem w bardzo trudnych momentach. Ten wzorzec, model radzenia sobie w podbramkowych sytuacjach, on zostaje w dziecku, i ono sobie to przypomina jako dorosły. My opowiadamy o tym na przykładzie sportowców, ale wierzę, że bardzo wiele osób może odnaleźć ten wątek w swoim życiu.
Jeśli się znajdzie taką prawdę i opowie o niej w ciekawy sposób, reklama staje się viralem. W kampanii musi być zawarta myśl, którą ludzie rozumieją, z którą się identyfikują, biorą ja za swoją. Jeśli opowie się o tym ciekawie, ładnie, to odbiorcy chętnie się tym dzielą. Ot cała filozofia.

 
Więcej o: