Fenomen synchronizujących się miesiączek został udokumentowany już w 1971 roku. Martha McClintock, psycholog z Harvardu, przeprowadziła badania na 135 uczennicach college'u, które mieszkały w jednym internacie. Naukowczyni zbadała około 8 cykli każdej z kobiet; okazało się, że uczestniczki eksperymentu zauważyły spadek przerw między miesiączką swoją a swoich koleżanek z 8/9 do 5 dni.
Krótko mówiąc - synchronia menstruacyjna polega na tym, że bliskie sobie kobiety (przyjaciółki, koleżanki z pracy, współlokatorki) zaczynają okres mniej więcej w tym samym czasie. Zwolennicy teorii snują różne domysły na temat fizjologicznych przyczyn domniemanego stanu rzeczy; niektórzy podejrzewają, że to sprawka feromonów.
Okres jest sexy! CC BY-SA 2.0 / Quinn Dombrowski / Flickr.com
Od 1971 roku kilka razy powtarzano eksperyment McClintock. Żadne z badań nie przyniosło takiego samego efektu. Uważna obserwacja 186 kobiet z Chin nie wykazała miesiączkowej zależności między nimi. Takie same konkluzje wynikły z badania na 26 parach lesbijskich. Ujednolicenia czasu rozpoczęcia miesiączki nie zauważono również u grupy kobiet z Afryki - warto wspomnieć, że projekt badawczy trwał aż 763 dni.
Wielu badaczy krytykuje obserwacje McClintock. Przeróżne czynniki - takie jak choroba, stres czy podróż - mogły stworzyć iluzję synchronizacji okresów. Cykle trwają zwykle od 21 do 35 dni, ta różnica także wpłynęła na jakość badania.
Co więcej, grupowe okresy nie mają sensu z ewolucyjnego punktu widzenia. Wyobraźcie sobie, że nagle wszystkie kobiety z jednego plemienia zaczynają menstruować. Żadna wtedy nie może zajść w ciążę. Niezbyt ekonomiczne, prawda?
Profesor Breanne Fahs, specjalistka zajmująca się studiami kobiecymi i genderowymi, spojrzała na fenomen zsynchronizowanych miesiączek od strony socjologiczno-psychologicznej. Zbadała przekonania 20 kobiet ze Stanów Zjednoczonych; każda z nich miała inne tło społeczne. Okazało się, że 80 proc. wierzy w fenomen zsynchronizowanych miesiączek.
Wyniki Fahs świadczyły wg autorki o tym, że "badane przypisują wspólnym miesiączkom magiczną, tajemniczą moc". Zsynchronizowana menstruacja jest dla nich źródłem kobiecej solidarności. - Jednoczesne miesiączkowanie to jedna z niewielu przestrzeni, w których kobiety mogą głośno mówić o pozytywnej żeńskiej więzi - powiedziała naukowczyni.
Mimo wszystko wygląda na to, że wspólne miesiączkowanie jest tylko miejską legendą. Może to i lepiej - przynajmniej nie musimy równocześnie biegać do łazienki, wspólnie trzymać się za brzuch i sprzeczać o to, która z nas zostawiła papierek od tamponu na pralce.
A jakie są wasze doświadczenia? Czy wciąż myślicie, że w teorii zsynchronizowanych miesiączek tkwi ziarno prawdy?
Źródło: The Guardian, NY Times, News Medical, Greatist.com
To także może cię zainteresować: