Utarło się, że każda matka to superbohaterka. Musimy wszystko robić na sto procent, zawsze, wszędzie. Odbieramy sobie od ust, żeby nakarmić dziecko. Rezygnujemy z siebie na rzecz macierzyństwa. Na piedestał stawiamy dobro swojego potomstwa. Ponosimy duże koszty.
Podobno mamy nie biorą zwolnienia. Tymczasem ja podziwiam te, które potrafią się wymiksować ze swoich obowiązków. Te, które myślą o sobie, własnym odpoczynku i potrafią być zdrowymi egoistkami.
Dlaczego mam przywdziewać ubranie super bohaterki kiedy leci mi z nosa i gorączka pali od środka? Dlaczego mam pozwolić na samobiczowanie się kiedy słaniam się z nóg? Moje dzieci mają także ojca, który nie tylko ma pomóc w obowiązkach domowych, ale przede wszystkim w nich aktywnie uczestniczyć. Zwłaszcza wtedy, gdy rozkłada mnie choroba. Wypisuję sobie w myślach ten magiczny świstek. Nie ma mnie. Pozwalam leżeć sobie w łóżku w ciepłych skarpetach, marudzić do poduszki i w ciszy popijać malinową herbatę z miodem. Biorę książkę do ręki i z premedytacją czytam ją owinięta kołdrą.
mamy nie biorą zwolnienia Fot. julie kertesz/flickr.com/CC BY-NC-ND 2.0
Jestem niewzruszona słysząc hałas dochodzący z pokoju obok. Poradzi sobie. Nie musimy brać na swoje barki więcej niż jesteśmy w stanie udźwignąć. Choroba czasem dotyka nawet nas, podobno niezniszczalne. Rozkłada nam łopatki, otwiera szeroko toaletę, zamyka ze zmęczenia powieki. Postawmy wtedy chłopa na nogi, nie musimy być z tym same. Nie róbmy dobrej miny do złej gry, bo w imię czego? Podupadłej reputacji? Jesteśmy ludźmi z krwi i kości, a takich atakują wirusy. I uwaga, bakterie też. Zanim organizm nauczy się z nimi walczyć my potrzebujemy ciszy i spokoju. Dlaczego nie korzystać z pomocy partnera jeśli mamy taką możliwość?
Nasze zwolnienie to nie tylko korzyść dla nas samych. Najwięcej skorzystają na nim... dzieci!
Widok zmęczonej, schorowanej i zdenerwowanej matki niekoniecznie musi być obrazem, który chcą oglądać. Na nic tłumaczenia, że nie mamy siły ustawiać po raz setny wieży z klocków, czytać książki, gdy kapie z nosa na kartki albo wychodzić na spacer, gdy trzęsie nami z zimna.
Nie oczekujmy, że zyskamy w oczach męża, bo mimo choroby dałyśmy radę. My nie musimy dawać rady. Nie w takiej sytuacji! Może odwróćmy role i to my zacznijmy doceniać, że dzieciaki nie powaliły go, gdy my dochodziłyśmy do siebie.
Zdrowe podejście do życia to pozwolenie sobie na chwile słabości, to egoizm, który pozytywnie wpłynie na całą rodzinę, to brak strachu i wstydu przy proszeniu o pomoc. Ta pomoc nam się należy, by móc wrócić właśnie niczym super bohaterka do trudnej roli bycia mamą na sto procent.
Mamy nie biorą zwolnienia Fot. Monika Kampczyk
Swoimi przemyśleniami na temat macierzyństwa podzieliła się z nami Anna Dydzik - autorka bloga nieperfekcyjnamama.pl. Na rynku ukazała się jej pierwsza książka "Nieperfekcyjna mama".