Od 7 października 2016 roku w kinach "Wołyń" - film Wojciecha Smarzowskiego o rzezi wołyńskiej. Premierze towarzyszy wyjątkowa kampania pt. "Pojednanie"- film, jeszcze przed oficjalną premierą, pokazano polsko-ukraińskim parom, a z ich wypowiedzi zmontowano krótki klip.
Irina i Igor, Viktoria i Piotr, Nadiya i Artur, Sebastian i Ksenia, Aleks i Kasia, Agnieszka i Andrij, Magda i Wiktor. Są ma³¿eñstwem lub narzeczonymi, niektórzy mają dzieci. Jakie były ich reakcje po projekcji "Wołynia"? Pełne emocji, często łez, bo reżyser nie owijał w bawełnę - pokazał śmierć, brutalność, bezwzględność. - Tego typu sceny niestety szczególnie zapadły nam w pamięć. Odsłaniały najbardziej zwierzęce zachowania ludzi – mówi Magda, moja rozmówczyni i jedna z bohaterek kampanii.
- Z krwi i kości jesteśmy tacy sami. Różnią się niektóre obrzędy w kościele i cerkwi, a i te są nie tak duże, jak mogłoby się wydawać – tłumaczy mi Igor, który od 5 lat jest związany z Ukrainką, Iriną.
Igor i Irina mieszkają w centrum Warszawy. Jak mówią, lubią to miasto, bo przypomina im Kijów. Oboje czują się tu jak w domu. Mają małą firmę w branży filmowej: zajmują się produkcją filmową oraz poszukiwaniem lokacji do zdjęć filmowych i reklamowych. Co myśli o ich związku rodzina? - Są szczęśliwi. Lubimy się wszyscy. Rzadko się spotykamy, bo mieszkamy dość daleko, ale codziennie rozmawiamy na Skypie – przekonuje Igor.
Magda i Wiktor mieszkają na przedmieściach Pruszkowa. Wiktor wychowywał się na Ukrainie. Tata był Polakiem, mama pochodziła z rodziny polsko-rosyjskiej. Czy dzielą ich różnice kulturowe? Raczej łączą. - W dzieciństwie oglądaliśmy inne bajki, dziś pieczemy inne ciasta na święta, jednak te różnice nie są na tyle duże, żeby przeszkadzały nam w życiu. Wręcz przeciwnie, ubogacają naszą rodzinę i rozszerzają horyzonty. Można sobie wybierać z każdego koszyczka to, co nam odpowiada – cieszy się Magda.
Irina i Igor screen wideo
Podobnie tę kwestię odbierają Kasia i Aleks, którzy od roku są małżeństwem. - Kulturowe różnice między nami nie są znaczące, zapewne dlatego, że Ukraina i Polska to kraje, które łączy nie tylko bliskość terytorialna, ale też słowiańskie pochodzenie. Dla nas, te różnice to tylko dodatkowe elementy wzbogacające naszą kulturê. Odwiedzając swoje rodziny, mamy okazje uczestniczyć w różnych świętach, poznawać tradycje swoich krajów, czy jeść specjały obu kuchni. To bardzo ciekawe doświadczenia – mówi Kasia.
- Urodziłem się na Ukrainie, czuję się i jestem Ukraińcem, ale zarówno Polska, jak i Ukraina jest moim domem. W obu moich domach jestem szczęśliwy – dodaje Aleks.
Andrij, mąż Agnieszki, również ma polskie korzenie: jego prapradziadkowie byli Polakami. Obecnie wraz z żoną mieszka pod Krakowem i czeka na narodziny ich trzeciego dziecka.
Viktoria to Ukrainka z krwi i kości, chociaż czuje się też już Polką. Tu zrobiła magisterkę i od pięciu lat pracuje w Polsce. Mówi biegle w kilku językach. Ma polskie korzenie: jej pradziadkowie byli Polakami. Para poznała się w hotelu, gdzie Viktoria robiła praktyki. Ich związek rodziny przyjęły naturalnie. - Żony moich braci ciotecznych pochodzą z prawosławnych rodzin. Na 40-leciu moich rodziców śpiewano polskie, ukraińskie i białoruskie piosenki biesiadne – wspomina Piotr.
Piotr i Viktoria screen wideo
Ukraińcy mają bardzo dobre zdanie o Polakach. - Ze szkoły, po lekcjach historii Polacy mi się kojarzyli ze szlachtą, czyli z zamożnymi i wykształconymi ludźmi - wspomina Andrij.
Krążą też o nas mniej pozytywne opinie. - Mówi się o polskiej pazerności, że Polak za pieni±dze wszystko sprzeda. Doceniana jest za to polska pracowitość - mówi Wiktor. - Poza tym Polak to taki pan na włościach, ktoś na kogo się pracuje - dodaje Piotr. A jak my się odwdzięczamy?
Stereotypów o Ukraińcach jest kilka, m.in. taki, że noszą dużo biżuterii i potrafią wypić za trzech. Jak się okazuje, w niektórych jest nutka prawdy. - Mocna głowa Viktorii powaliła niejednego z nas – śmieje się jej partner Piotr.
Jednak nie zawsze jest tak zabawnie. - Największym wyzwaniem był moment, w którym Vika skończyła szkołę, przestała pracować w hotelu i zaczęła szukać innej pracy. Niejednokrotnie czuła, że na rozmowach była traktowana z góry. Myślę, że jest to dokładnie ten sam mechanizm, który działa w stosunku do naszych rodaków na wyspach czy gdzie indziej.
Czasem jest jeszcze gorzej, o czym dowiadujemy się z filmu "Pojednanie". - Trudno jest słyszeć za granicą słowa "ja was Ukrainki nienawidzę" - mówiła przed kamerą jedna z bohaterek materiału, Ksenia.
Na moje pytanie o stereotyp gwałtownego i mściwego Ukraińca, wszystkie pary zareagowały zdziwieniem. - Nie spotkałem się z tym. Ale jeśli taki jest pogląd, nie mam pojęcia skąd się wziął - przekonuje Igor. - Mogą to być skutki działania rosyjskiej propagandy, bo to Putin stara się już od wielu lat narzucić światu obraz Ukrainy faszystowskiej i nietolerancyjnej. Może to równie być także skutek przedstawiania wspólnej polsko-ukraińskiej historii w "jedyny, słuszny sposób". Taki stereotyp Ukraińca jest mylny i bardzo krzywdzący. Ukraina jest krajem niezwykle przyjaznym, wielokulturowym, wielonarodowym i bardzo tolerancyjnym.
Na szczęście przykre komentarze stanowią tylko odosobnione przypadki. - My nie zauważyliśmy jakiegoś specjalnego stosunku Polaków do Ukraińców. Chyba, że delikatne zainteresowanie, życzliwe pytania, ciekawość i współczucie w związku z wojną, która wciąż trwa na wschodzie Ukrainy - mówi Igor.
A gdy zdarzy im usłyszeć coś negatywnego? - Pracujemy nad tym, by samemu nie myśleć stereotypowo. Ze stereotypów można się tylko śmiać, to chyba najlepsza droga, żeby nie poczuć się przez nie dotkniętym - podsumowuje Aleks.
- Film obrazowo pokazuje, że tu nie chodzi o wyznanie, narodowość, tylko o to, jakim się jest człowiekiem. Czy ma się w sercu miłość, czy nienawiść – wspomina Igor.
- „Wołyń” to Smarzowski w dobrej formie, choć nie wiem, czy to jest odpowiedni moment na dyskusję na ten temat. Żadna ze stron, czy to polska, czy ukraińska, nie jest w najlepszej formie, jeżeli chodzi o rzetelną dyskusję na tak ciężkie tematy – mówi Piotr.
- Poczucie wszechobecnej beznadziei było przygniatające – dzieli się wrażeniami Andrij. Film przyniósł również pozytywne wspomnienia. – Moją żonę Agnieszkę poruszyły pierwsze sceny radości i wesela, bo bardzo przypominały nasz ślub, na którym zawiązało się wiele polsko-ukraińskich przyjaźni.
- Takie filmy muszą być, żeby ludzie pamiętali o tym, co się zdarzyło, pamiętali o historii i nie popełniali tych samych błędów – podsumował przed kamerą Aleks.