"Dobry katolik płaci 1000 zł, zły katolik 500 zł". Co oznacza "co łaska" w praktyce?

"Bez ofiary, ślub no wie pan..." - grozi tuż przed ceremonią udzielenia sakramentu ślubu ksiądz panu młodemu wezwanemu do zakrystii. Albo 700 zł, albo nici z małżeństwa - tak brutalnie można streścić negocjacje cenowe. W ciągu paru dni film miał ponad 4 mln odsłon. Pewnie dlatego, że każdy z nas ma doświadczenia związane z kościelną ofiarą.

Zacznijmy od próby zachowania obiektywizmu i ochłodzenia nieco emocji. Po obejrzeniu trwającego prawie cztery minuty nagrania nie można jednoznacznie zająć strony - ksiądz pazerny, pan młody ofiara.

Nie wiemy, na co duszpasterz umówił się z narzeczonymi. Może była ustalona kwota, ale ostatecznie nie doszło do przekazania pieniędzy (wspomniane czwartkowe spotkanie duchownego z narzeczoną, na które się nie stawiła).

A może ustalono, że para da tyle, ile będzie miała, a ksiądz wykorzystując podbramkową sytuację zagrał va bank. To już wiedzą tylko oni sami.

Fakt, że nie trzeba nawet wchodzić na fora internetowe, żeby dowiedzieć się, że opłatom za sakramenty i zaświadczenia bliżej nie do dobrowolnej ofiary, ale do haraczy. Choć oczywiście nie zawsze i nie wszędzie.

Dobry katolik, zły katolik

- Mój ojciec w życiu nie postawił nogi w kościele w swojej parafii - wspomina Marek z Warszawy. - Za to mama, póki mogła chodziła na msze. Kiedy ojciec umarł musiałem zdobyć zaświadczenie pozwalające na pochówek w parafii przycmentarnej, poszedłem więc do proboszcza.

Ponieważ nie lubię niedopowiedzeń, zapytałem, ile mam za zaświadczenie zapłacić, oczekując kwoty porównywalnej do opłat urzędowych - 20-50 zł. Ksiądz bez mrugnięcia okiem zasugerował: - Dobry katolik daje 1000 zł, zły katolik 500 zł. Dodam, że mówimy o dwóch minutach pracy, jednym podpisie i podbiciu pieczątki. Jak się słusznie domyślacie w tym dniu Marek oficjalnie stał się złym katolikiem.

Podobne przejścia i także w Warszawie miała Natalia po śmierci swojego ojca. - Mój tata, praktykujący katolik jeździł na msze do innej parafii, bo miał złe zdanie o swojej. Po śmierci ojca zdecydowałyśmy z powodów logistycznych i ideologicznych odprawić nabożeństwo żałobne w kościele przy cmentarzu po drugiej stronie miasta. Zgoda proboszcza kosztowała nas 700 zł. Kwota była nienegocjowalna, a bez papierka zmiana miejsca była niemożliwa. I znowu dwie minuty roboty duszpasterza i niesmak rodziny.

Nie chcesz wiedzieć, nie pytaj!

Swoje zdanie na temat cenników i opłat ma Adam, który wyznaje generalną zasadę, żeby nie dopytywać. Jego zdaniem wysokie ofiary mają dwie przyczyny, i w przypadku każdej z nich wina leży bardziej po stronie wiernych. - Narzeczony przychodząc do księdza pyta: „Ile powinniśmy zapłacić za ślub”, słyszy: „Co łaska”. I w tym momencie zamiast przyjąć do wiadomości, że - jak to się mówi w moich rodzinnych stronach - dajemy „po uważaniu” albo „jak komu z oczu patrzy” czyli dobrowolnie ustalając wysokość ofiary, to my tego księdza dociskamy, i dociskamy, aż w końcu słyszymy konkretną kwotę i się oburzamy jej wysokością. Nie pytać, to się nie będziemy bulwersować! Nie będzie oczekiwań, nie będzie rozczarowania - tłumaczy.

A wysokość kwot jest zdaniem Adama winą parafian. - Dają więcej, niż mają i zawyżają średnią. Skoro w szpitalach udało się ograniczyć dawanie wziątek, kopert i drogich prezentów, to dlaczego nie miałoby się to samo wydarzyć w kościele? - podkreśla.

Jak przygotować się do ślubuJak przygotować się do ślubu Karolina GrabowskaSTAFFAGE

Nic to też coś

Michał z Krakowa nie znosi sytuacji bazujących na niedopowiedzeniu w każdej (poza uczuciową) strefie życia. - Kiedy mechanik stojący nad moim rozkraczonym samochodem mówi mi, że „się dogadamy”, wiem, że będą problemy. Podobnie, jak słyszę od glazurnika, że rozliczymy się na koniec, ale na pewno „będzie pan zadowolony”.

W przypadku sakramentów także oczekuje jasnych widełek cenowych, chociaż, co podkreśla, wie, że ksiądz nie ma prawa odmówić udzielenia sakramentu z powodów finansowych. - Za ślub kościelny w Krakowie płaciliśmy 500 zł, za indywidualny chrzest w małej kaplicy 150 zł. Ja słynę z tego, że rzadko kiedy mam przy sobie gotówkę, także jak ksiądz przychodzi do nas po kolędzie, to zazwyczaj dostaje ciasto (to zawsze w domu jest), rysunek od córki i dobre słowo.

Dżentelmeni (i księża) o pieniądzach nie rozmawiają

Papież Franciszek powiedział: „Nie proście wiernych o pieniądze za sakramenty. Jeśli ludzie widzą interes ekonomiczny, oddalają się od kościoła”. Zdaniem przedstawicieli polskiego episkopatu to zalecenie miało dotyczyć włoskich księży, który dostają comiesięczną pensję, a nie polskich, którzy utrzymują się i swoje parafie z datków i ofiar.

Colaska.plColaska.pl Fot. Screen Colaska.pl

Wśród księży zdania także są podzielone. Jedni uważają, że co łaska to naprawdę co łaska, a jak ktoś jest ubogi, to w ogóle nie powinien nic dawać. Drudzy twierdzą, że jak kogoś stać na wystawne wesele to i na sakrament 1000 zł się znajdzie. Chcecie płacić, ale nie wiecie ile?

Pomoże wam strona colaska.pl, na której znajduje się mapa ponad 10 tysięcy parafii oraz ranking cen za poszczególne usługi kościelne. Ślub? Od 50 zł w Klisinie do 2 tysięcy w Łodzi. Najtaniej za pogrzeb płacono Lubaczowie, a najwięcej bo aż 6000 w miejscowości Kup.

Zemsta duszpasterza

W dużych miastach wierni niezadowoleni z parafii mogą zagłosować nogami - z pewnością zostanie to zauważone - także finansowo. W mniejszych miejscowościach i na wsiach trudniej o takie manifesty.

Tym bardziej, że księża także potrafią zdyscyplinować niesubordynowanych wiernych. Takim ukaranym jest Szymon z Wrocławia, który do kościoła nie chodził, po kolędzie księdza nie przyjmował. I to latami. - Kiedy stawiłem się radośnie z narzeczoną i wyraziliśmy gotowość pójścia do ołtarza, proboszcz miał na nas specjalne baczenie. Przegonił nas przez prawdziwą „ścieżkę zdrowia” i dostaliśmy ekstracenę na wszystko. Wiem, bo kolega brał ślub tydzień po nas. Nauczkę dostałem, ale czy lekcja, którą wyciągnąłem jest po myśli proboszcza? Nie sądzę - uśmiecha się Szymon.

Więcej o: