Żeby móc dłużej cieszyć się magią świąt, Cheryl ubrała choinkę już tydzień przed Bożym Narodzeniem. Gdy spojrzała na świąteczne drzewko następnego dnia, jej uwagę przyciągnęła dziwna ozdoba owinięta wokół gałązki. Przypominała cętkowany, złoto-brązowy łańcuch i... jeszcze dzień wcześniej jej tam nie było.
Zaciekawiona Cheryl zbliżyła się do choinki, żeby sprawdzić, co to jest. Wtedy zdała sobie sprawę, że "świąteczna dekoracja" uważnie śledzi jej każdy ruch małymi, zimnymi oczami.
W ułamku sekundy Cheryl zrozumiała, co na nią patrzy. Na choince, jak gdyby nigdy nic, wisiał metrowej długości wąż. Pośród kolorowych bombek, zabawek i łańcuchów gad świetnie się kamuflował.
Cheryl zachowała zimną krew. Odeszła od choinki. Z bezpiecznej odległości zrobiła zdjęcie węża i zadzwoniła po pomoc. W ciągu kilkunastu minut do jej domu przyjechał Barry Goldsmith, profesjonalny łapacz węży. Po dwudziestu minutach było po wszystkim.
Cheryl w ogóle nie panikowała. Zrobiła zdjęcie węża i wysłała je do mnie. Po dwudziestu minutach wąż był schwytany
Świąteczne drzewko Cheryl upodobał sobie wąż tygrysi, śmiertelnie jadowity gatunek węża z rodziny zdradnicowatych. Węże tygrysie są jednymi z najbardziej pospolitych węży występujących na terenie Australii. Są pod ścisłą ochroną. Osobnik schwytany w domu Cheryl został wypuszczony na wolność.
Zobacz też
Tanecznym krokiem w nowe życie? Tak! Dla narzeczonego nauczyła się afrykańskiego tańca [WIDEO]