"Pozwólcie, że opowiem wam o Glennie" - tak zaczyna się facebookowy post o 74-latku i jego uczynku, który sprawił, że wiele osób na nowo uwierzyło w ludzką dobroć.
Historię starszego mieszkańca małej miejscowości Wild Rose w amerykańskim stanie Wisconsin opisał Todd Steinkamp. Todd spieszył się na pogrzeb, ale w trakcie jazdy zepsuło mu się auto. Nie mając innego wyjścia, zatrzymał się w małym serwisie samochodowym połączonym ze sklepem, licząc na to, że ktoś mu pomoże:
Było ledwo po siódmej rano. Kiedy wszedłem do środka, starszy dżentelmen wykładał olej na półki, a ja głupio zapytałem "czy pan tu pracuje?"
Kiedy dostał potwierdzenie, staruszek zapytał, jaki ma problem, i zauważając, że Todd jest bardzo oficjalnie i elegancko ubrany, dopytał o jego plany. Kiedy mężczyzna wyjaśnił, że jedzie aż ze stanu Iowa na pogrzeb, Glenn zastanowił się chwilkę, po czym kazał mu podjechać na tyły zakładu.
74-latek szybko zorientował się, w czym tkwi problem z autem Amerykanina i od razu ocenił, że naprawa potrwa kilka godzin. Wiedząc, że mężczyźnie zostało jeszcze ponad 70 mil (około 120 km) do przejechania, a w miasteczku nie ma żadnej wypożyczalni samochodów, nie wahał się ani chwili i zaproponował mu swoje rozwiązanie:
Chyba musiałem w tym momencie wyglądać na zestresowanego, bo Glenn sięgnął do kieszeni, wyciągnął kluczyki do swojego własnego auta i powiedział: "Weź mój wóz. Zatankuj go, nie używaj świateł awaryjnych i jedź"
Tak po prostu. Todd wspomina, że staruszek dodał tylko z uśmiechem, że jeśli trzeba, jego auto może "wyciągnąć" nawet 200 km na godzinę. Mężczyźnie było trudno uwierzyć w taki bezinteresowny akt dobroci i przejaw zaufania:
Dał swoje własne kluczyki obcemu człowiekowi, którego poznał ledwie dziesięć minut wcześniej. Nie trzeba chyba dodawać, że pojechałem jego autem wypełnionym narzędziami i drewnem tam i z powrotem
Po powrocie do zakładu Amerykaninowi udało się porozmawiać chwilę ze swoim wybawcą, którego nazwał człowiekiem o "niezłomnym charakterze". Przyznał, że dzięki niemu koszmarny dzień zamienił się w pozytywny, a przy tym dostał cenną lekcję - "po prostu bądź uprzejmy i pomagaj, jeśli jesteś w stanie".
Wzruszony dobrocią obcego człowieka swoją historię zakończył zachętą do tego, by każdy, kto kiedykolwiek będzie przejeżdżał obok zakładu Lauritzen Sport Shop w Wild Rose, zajrzał tam i przywitał się z Glennem, który przywrócił mu wiarę w ludzi.
Po opublikowaniu tej historii posypały się komentarze chwalące staruszka i jego postawę. "Świat potrzebuje więcej takich osób jak Glenn", "Dobrze wiedzieć, że na świecie wciąż panuje uprzejmość" czy "To wspaniały człowiek", a nawet "Anioł na ziemi".
Nie ma wątpliwości, że bezinteresowność 74-latka z małego amerykańskiego miasta podniosła na duchu nie tylko Todda.
Zobacz też:
Setki walentynek od nieznajomych sprawiły, że 89-letni listonosz znowu się uśmiecha!