Przyjście na świat Keiry i Kiyana poprzedziły lata starań - Leena i Amit Sangar z Wielkiej Brytanii nie mogli zostać rodzicami bez pomocy in vitro. Po długiej terapii 41-latka zaszła w pierwszą - bliźniaczą - ciążę. Niestety, poród nastąpił dużo za wcześnie, przez co chłopiec i dziewczynka zmarli w ciągu dwóch dni.
Drugi poród nie okazał się aż tak tragiczny w skutkach, ale tylko Kiyan urodził się zdrowy, Keira ma zespół Downa. Występuje on w przypadkach, kiedy zamiast standardowych u ludzi 23 par chromosomów, w których przechowywany jest materiał genetyczny, pojawia się jeden dodatkowy chromosom - dokładnie w parze o numerze 21. Jego obecność skutkuje wadami wrodzonymi wpływającymi przede wszystkim na zdolności intelektualne, zmniejszając możliwości poznawcze.
Lekarze przyjmujący poród Kiyana i Keiry przyznali, że taki przypadek zdarza się "raz na milion". Po pierwsze dlatego, że urodzenie bliźniąt jest rzadkie samo w sobie - to tylko 1,25 proc. wszystkich ciąż. Natomiast prawdopodobieństwo, że jedno lub oboje dzieci w bliźniaczej parze urodzi się z zespołem Downa, wynosi (według rejestru UK National Down Syndrome Cytogenetic Register) zaledwie około 2 proc.
W tym konkretnym przypadku było to jednak bardziej prawdopodobne. Istotnym czynnikiem był wiek Leeny, a o ciąży bliźniaczej przesądził fakt, że zdecydowała się na implantację dwóch jajeczek. Do tego już pierwsze wyniki badań krwi wykazały 18-proc. ryzyko, że jedno z jej dzieci może mieć zespół Downa.
Po 16 tygodniach ciąży zaproponowano jej dokładniejsze testy, które mogłyby to stwierdzić niemal ze stuprocentową pewnością, ale 41-latka po rozmowie z mężem doszła do wniosku, że nie chce ich robić, bo nie będą w stanie podjąć decyzji o ewentualnej aborcji - doświadczyli już utraty dzieci, więc nie wyobrażali sobie, że może ich to spotkać po raz kolejny.
Mimo tej wiedzy mama bliźniaków w wywiadzie dla The Sun nie ukrywała, że i tak diagnoza dotycząca jej córki okazała się dla niej ciosem:
Patrzyłam na nią, jak leży w łóżeczku na oddziale intensywnej terapii z typowym dla takich dzieci wystawionym językiem. Byłam przerażona
Leena wspomina, że zastanawiała się, czy w ogóle będzie w stanie pokochać swoją córeczkę. Nie chciała na nią patrzeć i cały czas płakała, bojąc się tego, co czeka jej rodzinę w przyszłości. Strach był tym większy, że kobieta nie wiedziała prawie nic na temat zespołu Downa - oprócz tego, że cierpiące na niego osoby pozostają niesamodzielne do końca życia.
41-latka nie wstydzi się mówić szczerze o swoich uczuciach. Przyznała, że "zajęło jej miesiące", żeby nawiązać więź z obecnie 19-miesięczną Keirą, która rozwija się o wiele wolniej niż jej brat Kiyan.
Kobieta zauważa, że jej zdystansowanie wynikało z niewiedzy i przerażenia tym, co ją spotkało. W końcu jednak zaczęła dostrzegać osobowość swojej córki i przestała się skupiać na obawach "jak to będzie". Dostała też cenne wsparcie:
Położna dała mi najlepszą radę: "Traktuj ją jak jakiekolwiek inne dziecko. Nie ma wady serca, nie potrzebuje specjalnych względów. Po prostu ją kochaj"
Od tego czasu wszystko się zmieniło. Mimo że dziewczynka ma łagodną wersję zespołu Downa, cały czas pozostaje "w tyle" za zdrowym Kiyanem i ludziom ciężko uwierzyć, że są bliźniętami.
Ale teraz Leena już się tak nie martwi. Pogodziła się z tym, że choć pierwszy etap edukacji rodzeństwo przejdzie razem, później Keira pójdzie do szkoły specjalnej. Póki co w opiece nad dziećmi pomaga jej matka i cała rodzina jest bardzo szczęśliwa, że dziewczynka jest jej częścią:
Wszyscy kochają ją na zabój. Jest zabawna i cudowna. Nie zamienilibyśmy jej za nic na świecie
Mogą cię też zainteresować:
Tak wygląda dzieciństwo z rakiem. Mama podzieliła się wstrząsającym zdjęciem. "Brak słów..."