Młoda mama nie lubiła swojego ciała po porodzie. Do równowagi pomogła jej dojść spódnica [ZDJĘCIA]

Zmiany, jakim ulegają ciała kobiet po ciąży, dla wielu z nich są trudne do zaakceptowania. Zwłaszcza jeśli, oprócz własnego, nigdy wcześniej nie widziały takiego brzucha, ud czy pośladków - tak jak ta młoda mama, której w dojściu do siebie pomogła zwykła spódnica.

Mia Redworth urodziła swojego syna przez cesarskie cięcie nieco ponad rok temu. Zanim zaszła w ciążę, ważyła 112 funtów (50 kg), po - 150 (68 kg) i z brytyjskiego rozmiaru 4 "przeszła" do 10. Przez długi czas nie potrafiła sobie poradzić z tym, co widziała w lustrze. Fałdki tłuszczu, rozstępy, obwisła skóra i blizna przerażały ją tym bardziej, że nigdy wcześniej nie widziała "prawdziwego" ciała po ciąży.

 

Pierwszy krok

W kontrze do "mam fit", które w kilka tygodni po porodzie prezentują niemal idealną sylwetkę, Mia postanowiła podzielić się w sieci tym, jak sama wygląda i jak bardzo odbiega to od nowych standardów. To był pierwszy krok do samoakceptacji.

Drugi wykonała osiem tygodni po urodzeniu syna, kiedy mogła wreszcie zacząć chodzić na siłownię. Zaczęła intensywnie trenować i szybko doczekała się efektów, którymi zaczęła się chwalić w sieci. Ale mimo wymodelowanych pośladków i szczuplejszych ud nadal zamartwiała się swoją wagą, która ciągle była daleka od tej sprzed ciąży.

 

"Piep***ć wagi"

Młoda mama była świadoma tego, że budując mięśnie, które są cięższe od tłuszczu, nie zrzuci tyle kilogramów, ile by chciała. Ciągle jednak była sfrustrowana liczbami, które widziała na wyświetlaczu wagi, co obrazowo opisała pod jednym ze swoich zdjęć:

Mimo naprawdę świetnego wyglądu, jak na tamten moment, ważenie się tak mnie dołowało, że postanowiłam w końcu już nigdy tego nie robić. Piep***ć wagi

Ostateczny cios

Finalne uderzenie w kompleksy Mia zadała z pomocą dżinsowej spódnicy, którą lubiła nosić przed ciążą. Kiedy jakiś czas po porodzie próbowała ją przymierzyć, okazało się, że nie ma najmniejszych szans na zmieszczenie się w niej, co uwieczniła na zdjęciu.

Minęło kilka kolejnych miesięcy i spróbowała znowu. Tym razem też na nią nie pasowała, ale udało jej się zapiąć cztery z pięciu guzików. Nie to było jednak najważniejsze.

 

Mierzenie zwykłej spódnicy uświadomiło młodej mamie, że postrzeganie swojego wyglądu przez pryzmat liczb - czy to wagi, czy rozmiaru ubrań - nie prowadzi do niczego dobrego. Zwłaszcza kiedy zamiast maleć, stoją w miejscu.

Inaczej można popaść w pułapkę dążenia do nierealnych i bezsensownych standardów. Mia uważa, że po kilku miesiącach treningów wygląda o wiele lepiej i to, że nie mieści się w ulubioną kiedyś spódnicę, nie jest problemem. Wcześniej mimo rozmiaru 4 miała płaskie pośladki i sflaczałe uda. Teraz, nosząc "ósemkę", obie te części ciała młoda mama ma większe, ale zdecydowanie bardziej kształtne.

Porada od serca

Podobne podejście zaleca też innym kobietom, nawet tym niećwiczącym:

Nie miej obsesji na punkcie liczb, one nic nie znaczą. Możesz mieścić się w jakikolwiek rozmiar ubrań i ciągle nie akceptować swojego ciała

Swój wywód Mia kończy słowami otuchy, radząc, by "skupić się bardziej na kochaniu samej siebie i pozbyciu negatywnych myśli". Jak zauważa, "w tym wszystkim chodzi o to, żebyś była szczęśliwa ze swoim własnym wyglądem". Sądząc po promiennej twarzy Amerykanki, to działa - na pewno w jej przypadku.

 

Zobacz też:

Ewa Chodakowska, trenerka, która marzy o tym, żeby wszystkie Polki ruszyły się z kanap

Na pewno słyszeliście już o oil pullingu. Gwiazdy oszalały. Co daje płukanie ust olejem przez 20 minut dziennie?

Klasyka w intrygującym i zalotnym wydaniu. Zobacz, jak odtworzyć stylizację Pauliny Sykut [DRESS FOR LESS]

Więcej o: