List Sylwii nadesłany do redakcji "Wysokich Obcasów" doczekał się wielu komentarzy. Pochylił się nad nim między innymi Kamil Fejfer, redaktor naczelny "Magazynu Porażka", "skierowanego do tych, którym nie wyszło, czyli do prawie wszystkich". Na Facebooku magazyn lubi ponad 50 tysięcy osób.
Kamil swój bardzo ostry list opublikował w magazynie „F5”, bo choć - jak sam zaznacza - nie do końca wierzy, że Sylwia jest prawdziwa, to "takie poglądy realnie istnieją i - takiego ma (przyp. red.) nosa - są nadreprezentowane wśród wielkomiejskiej klasy średniej”.
Dla tych, którzy listu do "WO" nie czytali - krótka charakterystyka Sylwii. Autorka przedstawia się jako trzydziestoletnia, wykształcona ("magisterka i trzy podyplomówki") pracująca matka "nieochrzczonego, choć planowanego dziecka". Sylwia pisze, że "jest lewakiem (chodzę na marsze i parady, wspierając tych, co praw nie mają) i w dodatku feministką, która w żadnym wypadku nie głosowała na PiS".
Pracuje w trzech różnych miejscach ("nie, nie jestem nauczycielką"), czasem też w weekendy lub popołudniami. Po co? Dla mieszkania (60 m2 na kredyt) i samochodu (też na kredyt). Kupuje w dyskontach i na wyprzedażach, opłaca prywatne przedszkole, bo jej dziecko nie dostało się do publicznego. Więcej dzieci nie planuje. Nie czuje wsparcia państwa, dla którego ona i mąż "są bogaci" ("choć po nich nie widać").
Wątków jest więcej, a większość z nich stanowi punkt wyjścia dla listu Fejfera.
Autorka listu pisze, że "jedna trzecia jej dochodu idzie na emerytury ludzi, którzy głosowali na (obecny - przyp. red.) rząd".
Fejfer odpowiada, że nie do końca jest w stanie zrozumieć wyrzut dotyczący "jednej trzeciej dochodu" i jego związek z wyborczymi preferencjami emerytów.
Czy Sylwia ('Sylwia') uważa, że emerytura należy się tylko osobom, które głosują na tych, co trzeba? Czy proponuje uzależnienie emerytury od poglądów?
- pyta retorycznie. I przypomina, że:
umówiliśmy się - a może ktoś nam to narzucił, whatever - na emerytalny system repartycyjny. Mówiąc po polsku - osoby, które płacą składki, opłacają emerytury tym, którzy już nie pracują. Jeżeli więc Sylwia przestanie płacić składki, to emerytury nie dostaną jej rodzice i ciocie.
Sylwia pisze w swoim liście, że z jej dochodu opłaca się także „pięćset plus dla matek, które dłubią w nosie tipsem u palca prawej ręki". Szybko dodaje: "Uogólniam. Oczywiście, że uogólniam, ale jak na mieście widzę wyfiokowane panie bez zębów z piwem w ręku, brzuchem ciążowym i naręczem dzieci, to szlag mnie trafia”.
I tu Kamil Fejfer reaguje stanowczo:
Program 500+ można krytykować z wielu stron, jednak używanie go jako podpórki do swojego wyższościowego tonu w stosunku do osób biedniejszych szczególnie mnie złości.
(...) Sylwio, mówienie o pijanych tipsiarach naprawdę nie ma w sobie nic z lewicowości. To przejaw niemądrej i trochę bezlitosnej pogardy wobec osób, które miały pecha urodzić się w złym miejscu drabiny społecznej, w takim, z którego własnymi siłami bardzo trudno jest się wdrapać wyżej. Nie każdy ma takie same szanse na zostanie milionerem, o czym zapewne doskonale wiesz. (...) Sylwio, Ty też mogłaś się uczyć i spokojnie teraz programować w Dolinie Krzemowej za 380 tys. dolarów rocznie i takie mieszkania, które teraz spłacasz, mogłabyś kupować co dwa lata za gotówkę.
Fejfer przestrzega, że arogancki ton wobec osób słabszych nie pomoże ani Sylwii, ani jej koleżankom i kolegom z "rachitycznej, wielkomiejskiej klasy średniej konwulsyjnie łapiącej oddech po każdej racie kredytu na mieszkanie, samochód i po opłaceniu przedszkola dla dziecka".
Autorka listu wspomina także o zakazie handlu w niedziele, który bezpośrednio ją dotknie:
Niedługo nie będę jeść, gdyż po zamknięciu sklepów w niedzielę nie będziemy mieć czasu, by kupić coś do jedzenia.
Fejfera oburza to zdanie i zachęca Sylwię, by zastanowiła się nad „panem Markiem, który siedzi na kasie, dla którego jej pieniądze znajdują się w sferze odległych marzeń. I mimo jego gównianej pensji nie może sobie pozwolić nawet na takie minimum komfortu jak ułożenie życia rodzinno-towarzyskiego”.
Na koniec Kamil Fejfer przestrzega Sylwię i innych przedstawicieli klasy, z której Sylwia pochodzi i z którą współdzieli poglądy:
Nie w tę stronę kierujesz swoją złość, Sylwio. Jeśli znienawidzona przez Ciebie tipsiara i jej zapewne pogardzany przez Ciebie Seba nie dostaną pomocy od państwa, to za 12 lat jego dzieci skroją Twoje dziecko. Bo przemoc jest wynikiem (między innymi) biedy – dlatego (między innymi) w Polsce maleje liczba przestępstw. Bo się bogacimy, bo lepiej żyjemy, bo coraz mniej osób jest skłonnych do barbarzyńskiego przykładania komuś noża do szyi za portfel. Po prostu się to nie opłaca. Mogą zarobić. Albo dostać 500+. Jeżeli nie zapłacisz – Ty i miliony innych osób – składek emerytalnych, to z własnej kieszeni będziesz musiała wyjąć pieniądze na emeryturę dla mamy lub ojca. Jesteś pewna, że Cię na to stać? A może chcesz, żeby Twoi rodzice pracowali jeszcze ze 20 lat, do końca swoich dni? Jeśli będziesz uważać, że niczego nie jesteś winna 'darmozjadom', to dlaczego Tobie ktoś miałby być coś winien? Nie da się jednocześnie potępiać roszczeniowość, a z drugiej wysuwać roszczeń.
List Sylwii i odpowiedź na niego to jedno. Emocje, jakie wywołał, to drugie. Na Facebooku i na stronie "F5" list Fejfera jest obiektem burzliwej dyskusji. Nie brakuje głosów merytorycznych. Wybraliśmy najciekawsze naszym zdaniem wypowiedzi i poprosiliśmy Kamila Fejfera o komentarz.
Komentarz Anny: Autor nie zrozumiał przesłania. Bohaterka z „WO” nie miałaby za złe płacić 1/3 dochodu na coś, co miałoby sens. Te "tipsiary z browarami" dostają co miesiąc pół ryby zamiast wędki i to nic nie zmienia dla następnego pokolenia oprócz utrwalania bezradności i rozbudzania roszczeniowości wobec państwa i innych - czy się stoi, czy się leży, 500 zł się należy. I to jest dopiero lewackość gospodarcza. W połączeniu z prawicowymi poglądami społecznymi to coś najgorszego, bo pielęgnuje i wzmacnia podziały społeczne
Odpowiedź Kamila Fejfera: Nie wiem, co jest tak strasznie złego w roszczeniach wobec państwa. Wszyscy jesteśmy roszczeniowi na pewnym poziomie - domagamy się płatnych urlopów, wolnego w święta, zwolnienia lekarskiego i zapłaty za dni, kiedy nie pracujemy oraz minimalnego godnego wynagrodzenia. I do wszystkich tych rzeczy kiedyś były wysuwane podobne zarzuty, że to popsuje ludzi, że wpłynie na ich moralność i rozleniwi. Być może i rozleniwiło, ale ja naprawdę wolę żyć w rozleniwiających czasach z płatnym urlopem, niż heroicznie pracować 12 godzin na dobę 6 dni w tygodniu.
Komentarz Anny: Ten artykuł brzmi jak szantaż: nie dacie biednym 500 zł, to was skroją, bo to z biedy ludzie stają się chciwi, bez empatii i poszanowania cudzej własności.
Odpowiedź Kamila Fejfera: To nie jest szantaż. Tak po prostu jest. Jest mnóstwo badań, z których wynika, że przemoc jest wynikiem - oczywiście nie jedynie - wykluczenia społecznego i biedy.
Komentarz Olgi: W takim razie jeden obywatel jest ważniejszy od drugiego? (przyp. red. - to odnośnie kobiet z dziećmi, które muszą pracować w weekendy, bo pracodawca każe, vs. studentów, którzy pracują w weekendy, bo wtedy mogą dorabiać).
Odpowiedź Kamila Fejfera: To jest wybór pewnego modelu społeczeństwa, w którym chcemy żyć. Jasne, część usług jest potrzebna w niedzielę. Ale istnieją i takie, bez których możemy się obejść. A dlaczego mamy to robić? Ze zwykłej ludzkiej solidarności.
Komentarz Sebastiana: Zabrakło dopisku "tekst sponsorowany przez PiS". Wybacz, ale program 500+ generuje przede wszystkim ogromny dług. I właśnie rozwarstwienie, tak, to rozwarstwienie, o którym piszesz.
Odpowiedź Kamila Fejfera: Miewaliśmy w ostatnich 30 latach wyższy procentowo dług publiczny. Nie mieliśmy natomiast nigdy tak niskiego wskaźnika ubóstwa wśród dzieci. Więc przede wszystkim 500+ zlikwidowało ubóstwo. PiS-owi można wiele zarzucać, ale nie rozumiem postawy, która potępia wszystko, jak leci.
Komentarz Olgi: Tej frustracji, którą widać w liście Sylwii (czy też "Sylwii"), nie zrozumie ktoś, komu się dobrze powodzi, kto się nie zaharowuje na kredyt i w sumie w dupie ma to, gdzie idą jego podatki. To się tak łatwo mówi, jak się siedzi przed swoim nowym MacBookiem na kanapie za 3500 zł z IKEA i popija latte z Costy za 15 zł. Ludzie, którzy ciężko na wszystko pracują, którym nikt niczego za darmo nie daje, mają prawo czuć się oszukani i okradzeni. I żadna ilość górnolotnych porównań i skomplikowanych składniowo frazesów tego nie zmieni.
Odpowiedź Kamila Fejfera: Byłbym ostatnią osobą, która zakazywałaby ludziom frustracji. Przecież nikt nie mówi „Sylwia, Ty nie marudź”. Chodzi raczej o to, że frustracja czytelniczki (załóżmy, że ona naprawdę istnieje) powoduje rozdawanie razów na ślepo. To naprawdę nie wina Andżeli, że Sylwia musi tyle pracować, żeby żyć na przyzwoitym poziomie. I proszę mi uwierzyć, że nie mam MacBooka ani kanapy za 3500 zł.
Cały tekst Kamila Fejfera dla "F5" przeczytacie TUTAJ>>>
Zapraszamy do dyskusji w komentarzach.
Może cię także zainteresować: