Punktem wyjścia do opisania sposobu, dzięki któremu blogerka uporała się z negatywnymi myślami na temat swojego wyglądu, stało się zdjęcie zamieszczone na Instagramie. Widać na nim wyraźne rozstępy, które przez długi czas były dla niej powodem do wstydu.
"Oto moje przemyślenia na temat najmniej ulubionej części ciała" - tymi słowami Kenzie zaczęła swój wywód, który ostatecznie doprowadził ją do tego, że przestała się przejmować nieidealną skórą na brzuchu.
Zamiast ciągle się nią przejmować i zbierać pieniądze na zabieg usunięcia rozstępów, postawiła na... szczerą rozmowę z samą sobą, z której wnioski okazały się wystarczające, by w jej podejściu zaszła zmiana.
Zaczęła od przywołania tego, co przychodzi jej do głowy pierwsze, kiedy myśli o swoim brzuchu i znaczących go skazach. Od "Gdybym tylko miała pieniądze na to, żeby się ich pozbyć", przez "Zazwyczaj nie są tak widoczne", po "W sumie wyglądają nawet ciekawie" - w zależności od nastroju podchodziła do nich różnie.
Ale kiedy zdała sobie sprawę, że rozstępy to też ślady, które "opowiadają jej historię" i zapytała samą siebie o to, czy rzeczywiście chciałaby ją "usunąć", dotarło do niej, że niekoniecznie.
W tym miejscu Kenzie była już gotowa na zadanie sobie najważniejszego pytania:
Czy te rozstępy wpływają na to, jaką jestem osobą?
Przyznała, że nie, ale drążyła dalej. "Czy ich usunięcie sprawiłoby, że byłabym lepszym człowiekiem?" - na to też dała negatywną odpowiedź, podobnie jak na pytania, czy "byłaby dzięki temu milsza, hojniejsza i bardziej kochająca".
Jaki z tego wniosek? Że już jest "perfekcyjna". Ale Kenzie to nie przekonuje. Mówi do samej siebie, że "wcale się tak nie czuje" i zaraz odpowiada:
Nie możesz się czuć idealna, bo perfekcyjność to nie uczucie
Tylko tyle i aż tyle. Blogerka przypomina jeszcze, że wcale nie trzeba się czuć ze sobą świetnie każdego dnia i że to normalne. Ale jednocześnie zachęca do tego, żeby ćwiczyć myślenie o swoim ciele w pozytywny sposób, dzięki czemu takich "dobrych dni" będzie coraz więcej.
Metoda Kenzie jest prosta i bazuje na tym, o czym wszyscy borykający się z kompleksami już słyszeli, czyli pozytywnym myśleniu. Ale sposób, w jaki blogerka dochodzi do tych wniosków sprawia, że faktycznie może to przynieść efekty. Po pierwsze do formułowania wniosków podchodzi stopniowo, zadaje sobie konkretne i logiczne pytania, a na koniec nie próbuje sobie wmówić, że jest idealna, bo ma świadomość tego, że to niemożliwe. Na nią to zadziałało i nie wymaga wielkiego wysiłku, więc może warto spróbować?
Zobacz też: