Ijeoma Oluo mieszka w Stanach Zjednoczonych. Miała i znowu ma nadwagę, choć w przeszłości udało jej się schudnąć i utrzymywała ten stan przez pięć lat. Kobieta posiada więc też doświadczenie i porównanie, jak społeczeństwo traktuje osoby grubsze i te szczupłe.
36-latka długo uważała, że ze względu na swoją tuszę powinna przyjmować to, co dostaje z wdzięcznością - zwłaszcza w kwestii związków. To przekonanie było tak silne, że kiedy padła ofiarą napaści seksualnej ze strony swojego byłego już chłopaka, pierwsze, co zrobiła to... przejście na dietę.
Miała wtedy 22 lata, zawzięła się i schudła. Sądziła, że cała sytuacja to jej wina, bo "dopóki jest gruba, nie może oczekiwać, że zechce ją ktoś wartościowy". W głębi duszy była świadoma, że to nieprawda, ale to "odczucie, nienawiść do samej siebie i społeczny brak akceptacji dla nadwagi" okazały się silniejsze.
Zgodnie z opisem Ijeomy, po zrzuceniu zbędnych kilogramów jej życie całkowicie się odmieniło. Jak wylicza, w sklepach z ubraniami ograniczał ją już tylko limit na karcie, a nie rozmiar, mieściła się na każdym krześle, lepiej traktowano ją w restauracjach, kobiety chciały się z nią przyjaźnić i chodzić razem na imprezy, a mężczyźni zagadywali, komplementowali i zapraszali na randki. Do tego wszyscy bliscy gratulowali jej, że schudła, a jej lekarz traktował ją "jakby wyleczyła się z raka" mimo że jej stan zdrowia zupełnie się nie zmienił.
Jak sama wspomina, nagle zaczęła być zauważana, doceniana i traktowana o wiele lepiej. W czym więc tkwił problem? W dwóch rzeczach.
Po pierwsze w tym, że dla Ijeomy każdy podryw czy komplement, którego jako osoba z nadwagą nigdy by nie doświadczyła, oznaczał jedno - że liczy się jej wygląd, a nie to, kim jest. Wszystkie myśli z przeszłości o tym, że ludzie sądzą, że jest leniwa i nikomu się nie podoba, bo jest gruba, tym samym się dla niej potwierdziły.
Drugą kwestią było to, że schudnięcie, a później utrzymywanie wagi, okazało się bardzo czasochłonne i męczące. "Nie robiłam nic, tylko się głodziłam, liczyłam każdą kalorię, wchodziłam na wagę trzy razy dziennie martwiąc się najmniejszymi wahaniami, biegałam dzień w dzień aż do bólu kolan i obsesyjnie robiłam sobie zdjęcia, żeby sprawdzić progres".
I to wszystko, co pochłaniało wtedy całe moje życie, dało mi jedynie ciało w mniejszym rozmiarze
Kobieta przyznaje, że nie stała się dzięki temu lepsza, milsza, bardziej interesująca czy kreatywna. Tylko mniejsza. I "kompletnie zafiksowana na tym, co wkłada do ust" - każdy dzień wypełniały nie tylko ćwiczenia i dieta, ale też strach, że wróci do dawnej wagi.
Tak też się stało. Kiedy Ijeoma zaszła w ciążę, odzyskała połowę zrzuconych do tego czasu kilogramów. Później kolejne i kolejne. W końcu, po trzech latach okazało się, że waży więcej, niż przed schudnięciem.
Ale, w przeciwieństwie do czasu, który poświęciła na walkę o szczupłą sylwetkę, nie żałuje tego:
To były lata, w których przeprowadziłam moją rodzinę przez kryzys, kupiłam dom i zaczęłam karierę pisarki. To były lata, które wypełniłam osiągnięciami, o których nawet nie marzyłam. Albo lata, w których znów przytyłam - zależy, jak na to spojrzeć
Dlatego teraz kobieta nie zamierza już "poświęcać pół życia" na katowanie się, żeby za wszelką cenę utrzymać niską wagę. Nie chce też dyskutować na temat diet i treningów, ani nie będzie nikomu gratulować schudnięcia. Zamiast tego zapowiada walkę o to, by świat stał się miejscem, w którym wszyscy ludzie - niezależnie od rozmiaru - "byli traktowani z szacunkiem, godnością i uprzejmością". Bo na to zasługują.
Zobacz też:
Penis na siedzeniu w metrze? To nie głupi numer, to kampania społeczna [WIDEO]