W języku angielskim "woman" to słowo określające kobietę, a "girl" dziewczynę lub dziewczynkę. Ta pierwsza jest dojrzała, druga to jeszcze dziecko. W takich kategoriach rozumie je Mayim Bialik, która mając dosyć słuchania, jak dorosłe osoby nazywa się "po dziecięcemu" postanowiła zabrać głos w tej sprawie.
Efektem jest krótkie nagranie, w którym aktorka wyjaśnia, dlaczego taka infantylizacja jest obraźliwa dla przedstawicielek płci żeńskiej:
Musimy przestać nazywać kobiety dziewczynami. Dlaczego? Bo to, jak nazywamy ludzi, ma znaczenie. Język ma znaczenie. Słowa mają znaczenie
Dla Mayim to, jakich słów się używa, jest bardzo istotne, bo wpływa na sposób, w jaki myślimy o tym, co nimi opisujemy. Stąd, według niej, kiedy do określenia dorosłej kobiety stosuje się wyrazy kojarzone z małym dzieckiem, zmienia się jej postrzeganie.
Nie trzeba mieć nawet takiej intencji, bo według 42-latki przewartościowanie znaczeń w zależności od doboru słów odbywa się nieświadomie.
Ale efekty są. Takie, że kobiety są w ten sposób degradowane w stosunku do mężczyzn. Przynajmniej według Mayim, jej doświadczeń i teorii naukowej, na jaką się powołuje. To lingwistyczna teoria Sapira-Whorfa, zgodnie z którą język, jakiego używamy wpływa na sposób myślenia i kształtuje sposób postrzegania otaczającego nas świata.
Aktorka zauważa, że pracownika banku nikt nie nazwałby chłopcem, bo to "poniżające i odbierające mu męskość". Ale kobietę w tym samym wieku spotkaną w barze jej koledzy automatycznie nazwali "dziewczyną" i nie widzieli w tym nic dziwnego czy obraźliwego.
Mayim podkreśla, że zdaje sobie sprawę z istnienia kobiet, którym zdrobnienia nie przeszkadzają. Ale jednocześnie apeluje, by miały świadomość, że mówienie o nich w ten sposób jest przestarzałe i je deprecjonuje.
Jej samej zależy na "zmianie narracji" w stosunku do kobiet we współczesnym świecie, więc wszystkim, którzy nazywają je dziewczynami radzi, by najpierw zastanowili się, kogo określają tym mianem. Jeśli to matka, szefowa w pracy, czy po prostu osoba, która nie mieszka już z rodzicami i sama na siebie zarabia, infantylizowanie jej w ten sposób jest obraźliwe i umniejsza jej osiągnięcia.
Kobietom, do których kierowane są takie określenia radzi natomiast, żeby - koniecznie z uśmiechem - zwracały uwagę osobom nazywającym je w ten sposób.
Wideo z apelem Mayim Bialik wzbudziło spore emocje - nie tylko za granicą, ale też w Polsce. Mimo że w naszym rodzimym języku istnieje szersze rozróżnienie na "kobietę", starszą "dziewczynę" i młodszą "dziewczynkę", wiele pań popiera punkt widzenia aktorki niezależnie od formy, jaką się wobec nich stosuje.
Żywa dyskusja na ten temat rozwinęła się na facebookowym profilu "Dziewuchy dziewuchom". Jedna z komentujących zauważyła:
Jak mówimy np: "Idź się zapytać dziewczyny, kobietki/babki/panienki z recepcji" czy też "Idź się zapytać kolesia/chłopaczka/chłopaka z recepcji", to brzmi to lekceważąco - w porównaniu do "Idź się zapytać pani/pana z recepcji". Język ma znaczenie. Forma ma znaczenie
Popiera ją inna użytkowniczka, której nazywanie kobiet dziewczynami też nie odpowiada:
Weszło nam to w krew, że nie widzimy w tym nic złego. Dziewczyna to określenie dla (jeszcze) głupiutkiej nastolatki, ale ludzie nie widzą problemu, by kobietę przewodzącą projektom w korpo nazwać "dziewczyną od projektów" pomimo, że ma np. 30 lat, jest zaręczona i ma kredyt na dom na karku
Inna wskazuje na rzeczywiste znaczenie tej kwestii:
Problem nie polega jedynie na tym, że kobiety określa się mianem dziewczynek czy dziewcząt. Problem polega na tym, że jest to część składowa pewnego zbioru działających w społeczeństwie mechanizmów, w wyniku których kobiety są uważane za słabsze, głupsze, gorzej funkcjonujące w pracy, mniej profesjonalne itd.
Sporo uczestników dyskusji, oprócz różnic językowych zwróciło uwagę na to, że wszystko zależy od sytuacji i osoby, do której się zwracamy:
To tak jak z szortami - do pielenia ogródka jak najbardziej, do sklepu w wiosce mniej, a do sądu w ogóle
Ale znalazły się też takie, według których aktorka zdecydowanie przesadza:
Przyczepmy się jeszcze, że nadal nam niektórzy drzwi otwierają. Nie popieram. Z igły widły
Albo że jej argumenty nie mają odniesienia w polskich realiach:
W Polsce określenia chłopak/dziewczyna przeważnie używa się określając młody wygląd (nie dziecinny, czy niedojrzały), to często komplement, chęć wyrażenia uznania dla czyjegoś dobrego wyglądu (nawet wśród osób starszych)
Opinie na temat kwestii, którą poruszyła w swoim filmiku Myiam Bialik, są różne i dyskutującym trudno było dojść do porozumienia, na co zwróciła uwagę jedna z użytkowniczek.
"Wszyscy krążycie dookoła problemu, ale przez przedstawianie tylko czarno- białej wersji świata omijacie jego sedno, które mogłoby, zaskakująco, być kompromisem", zauważa i dodaje, że neutralne w odbiorze słowo "dziewczyna" może być używane w różny sposób - na przykład protekcjonalny albo taki, który celowo ujmuje powagi nazywanej tak osobie.
Tego powinniśmy się wystrzegać. Znając działanie tego mechanizmu można łatwiej i szybciej go zidentyfikować i zareagować. Jeśli ktoś nie siedzi w temacie, to jedynie poczuje, że coś jest nie tak, ale nie będzie potrafił jednoznacznie wskazać co, bo tak właśnie zawoalowana dyskryminacja działa. Niby nie można się do niczego przyczepić, a czujemy podskórnie, że coś jest na rzeczy
To według niej jedna strona medalu. Bo jest też druga - kiedy na kobiety i mężczyzn mówi się "dziewczyny" i "chłopaki" ze szczerej sympatii i żeby podkreślić koleżeńską więź.
W każdym przypadku chodzi jednak o to, by mieć pewność, że używając takich określeń nikogo się nie obraża i nie traktuje niepoważnie - jeśli mamy wątpliwości, najlepiej po prostu zapytać.
Zobacz też:
Politechnika organizuje "dzień otwarty dla dziewczyn". Super! Ale... czytamy program i nie wierzymy
Penis na siedzeniu w metrze? To nie głupi numer, to kampania społeczna [WIDEO]