W ciągu kilku ostatnich lat dziewczyna odwiedziła sześciu różnych specjalistów od "kobiecego zdrowia". Dręczące ją problemy udało się zdiagnozować i opanować dopiero dzięki piątej lekarce, na jaką trafiła.
To ona zaleciła 22-latce wykonanie badań hormonalnych, wykryła u niej zespół policystycznych jajników i dobrała jej skuteczne tabletki na trądzik. "Niestety, wizyta u prywatnego lekarza ze wszystkimi badaniami to kilkaset złotych, więc chciałam zaoszczędzić na USG i zrobić je na NFZ" - pisze Michalina.
Dziewcynie zależało zwłaszcza na zdobyciu skierowania na USG piersi, bo jej mama dopiero niedawno wygrała walkę z nowotworem tej części ciała.
W ten sposób młoda kobieta trafiła do szóstego ginekologa, który przyjmuje "na fundusz" w jednej z podwarszawskich przychodni. Sposób, w jaki została przez niego potraktowana tak ją "upokorzył i zażenował", że postanowiła zrelacjonować wizytę na prywatnej facebookowej grupie "Dziewuchy Dziewuchom":
- Chciałam prosić o skierowanie na USG piersi.
- A to coś nie tak?
- Nie, ale mama ma raka piersi, lekarze powiedzieli, że mam robić USG profilaktycznie co roku.
- Nie trzeba. USG się robi, jak coś pani wyczuje. Dać koledze, chłopakowi, niech pomaca raz na miesiąc, hehe!
22-latka, oprócz otrzymania "fachowej" porady na to, czym zastąpić profesjonalne badanie, dowiedziała się też, że jej zdiagnozowane już schorzenia również nie są wskazaniem do otrzymania skierowania:
- USG ginekologiczne też niepotrzebne, w pani wieku zwykłe badanie wystarczy.
- Mam zespół policystycznych jajników, powinnam się badać.
- A tam, to takie gadanie.
- Potwierdził to ginekolog i endokrynolog, miałam badania hormonalne, bo miałam duży trądzik.
- Nic pani nie ma.
- Teraz nie, biorę tabletki od razu i pomogły.
- Gdyby pani naprawdę miała trądzik, to tabletki by nic nie dały! Teraz każda, co chodzi prywatnie do lekarza, to ma policystyczne jajniki.
Swoim oburzeniem 22-latka postanowiła się podzielić na Facebooku fot. facebook.com/groups/114342355632125/?fref=ts
Do tego, Michalina, która poszła do tego samego ginekologa razem ze swoją mamą (wchodziły oddzielnie, 22-latka jako druga), usłyszała jeszcze, że "hehe, mama się pytała, kiedy zostanie babcią", choć jest przekonana, że nic takiego nie mogło paść z jej ust.
Wizyta skończyła się tym, że Michalina nie dostała żadnego skierowania. Kiedy porównała wrażenia z matką, okazało się, że została potraktowana zupełnie inaczej, co podsumowała następująco:
To wszystko to jest jakiś kompletny brak szacunku do młodych kobiet. To moje widzimisię, że nie chcę zajść w ciążę w wieku 22 lat, zapewne jestem rozkapryszona, a jeśli za te parę lat będę miała jakieś problemy, to będzie wszystko moja wina, bo trzeba było wcześniej. Jestem naprawdę przerażona tym, co się dzieje, ale obawiam się, że nie będzie lepiej...
Przebieg wizyty 22-latki u tego ginekologa zdenerwował nie tylko ją samą, ale i setki innych kobiet, które postanowiły wyrazić swoje oburzenie w komentarzach pod postem.
Oprócz wyrazów współczucia i opinii o tym, że takie traktowanie to "kpina", "żenada", "skandal", "chamstwo" czy "brak empatii", najczęściej pojawiały się rady, by Michalina złożyła na lekarza skargę do dyrektora placówki, w której przyjmuje, NFZ lub Rzecznika Praw Pacjenta.
Wiele z komentatorek zwróciło uwagę na to, że tak właśnie postępuje się z pacjentami, którzy chcą się leczyć i badać w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia, choć w kontrze odezwały się też panie, które mają dobre doświadczenia z bezpłatną służbą zdrowia.
Kwestia czy "lepiej leczyć się państwowo, czy prywatnie" i tym razem nie została więc rozstrzygnięta. W przypadku autorki posta, który wzbudził tyle emocji, sprawa też pozostaje otwarta - Michalina, dziękując za pomoc i wsparcie, poinformowała, że planuje złożyć skargę na ginekologa, który zamiast skierowania na badania udziela rad "o macaniu przez chłopaka".
Zobacz też:
Ginekolog odmówił jej przepisania antykoncepcji, bo "powoduje zgony". Udowodniła, że warto walczyć
"Piersi i ten tyłek poproszę" i "obrzydliwe". Sklep mięsny reklamuje się... nagą modelką w chłodni