Gdy miała 2 lata, przeżyła pożar. Ale to nie walka z jego skutkami była największym wyzwaniem jej życia

Schamica Stevenson jest mamą dwójki dzieci. Choć zawsze chciała karmić piersią, w jej przypadku było to na tyle trudne, że udało się dopiero przy drugim dziecku dzięki opiece konsultantki laktacyjnej. Dzięki wytrwałości Schamica mogła w końcu cieszyć się tym wyjątkowym doświadczeniem.

"Matka dwójki dzieci. Uratowana z pożaru. Wojowniczka. Karmicielka" - te proste, ale wymowne określenia umieściła w opisie zdjęcia, które zrobiła 34-letniej Schamicy (Mimi) Stevenson, fotograf Ivette Ivens. 

Mimi okazała się być dla fotograf niezwykle inspirującą osobą ze względu na swoje trudne przeżycia. O to, co widoczne na zdjęciu, Schamica musiała zawalczyć. Ani karmienie piersią, ani pewność siebie nie przychodziły jej bowiem z łatwością. 

Wypadek

Mimi straciła pewność siebie po wypadku, jaki przeżyła w dzieciństwie. Kiedy miała dwa lata, w jej domu wybuchł pożar spowodowany przez wyciek gazu. Była noc, więc Schamica i jej brat znajdowali się w innym pokoju, niż ich mama. Kiedy tylko kobieta zorientowała się, że jej dzieciom grozi niebezpieczeństwo, próbowała im pomóc, ale nie mogła dostać się do pomieszczenia, w którym przebywały. 

Schamica i jej brat trafili do szpitala z rozległymi oparzeniami. Ośmiomiesięczny chłopiec zmarł miesiąc po pożarze. Mimi przeżyła, ale czekało ją wiele przeszczepów skóry. 

Rezygnacja z karmienia

Kiedy w wieku dwudziestu lat Schamica zaszła w ciążę, bała się, że ze względu na rozległe blizny nie będzie w stanie jej donosić. Na szczęście ciąża przebiegała prawidłowo i kobieta powitała na świecie swoją pierwszą córeczkę - Paris. Nie chciała jednak karmić jej piersią, bo sprawiało jej to wiele trudności i, jak sama wspomina, zabrakło jej cierpliwości, żeby je przezwyciężyć.

Młoda mama czuła jednak, że poddając się przy pierwszych trudnościach z karmieniem piersią, straciła w swoim życiu niepowtarzalne doświadczenie. To dlatego kiedy czternaście lat od urodzenia pierwszego dziecka po raz drugi zaszła w ciążę postanowiła zrobić wszystko, żeby móc przystawiać niemowlę do piersi.

Josiah przyszedł na świat 21 dni przed planowanym terminem. Okazało się, że piersi mamy wytwarzały zbyt mało pokarmu. Na początku Schamica musiała odciągać go przy pomocy laktatora.

"Nie warto się poddawać"

Nie trwało to jednak długo, bo z pomocą Mimi przyszły pielęgniarki i konsultantki laktacyjne. Specjalistki poradziły mamie co robić, żeby zwiększyć laktację. Schamica zaczęła pić specjalne herbatki i brać suplementy. Ilość pokarmu zwiększyła się, ale pierwsze próby karmienia nie były dla młodej mamy przyjemne - często odczuwała ból. Wkrótce jednak nauczyła się przystawiać dziecko do piersi i w pełni mogła cieszyć się wyjątkowym doświadczeniem z jakiego zrezygnowała przy pierwszym dziecku.

Bycie mamą przyczyniło się też do tego, że Mimi odzyskała pewność siebie i nauczyła się cieszyć z tego, co ma: - Nie zyskałam pewności siebie w jedną noc, ale jestem szczęśliwa, że mam ją teraz. Są dni, w których mam doła, ale zaraz odbijam się od dna i dziękuję za to, że mam takie życie i dwoje pięknych dzieci, które mogłam urodzić i pielęgnować.

Schamica uważa, że jej historia może być inspiracją dla mam, które czują się zagubione, jeśli chodzi o macierzyństwo, tak jak ona czuła się jeszcze niedawno:

- Chciałam podzielić się swoją historią, żeby dać innym nadzieję i powiedzieć, że nie warto się poddawać tak, jak ja to zrobiłam za pierwszym razem.

To też może cię zainteresować:

15 kobiet w szalonej nagiej sesji. Powód - nie podobały im się reklamy bielizny [ZDJĘCIA]

Nie jadła jednego składnika przez 30 dni i obwód jej talii zmniejszył się o prawie 10 cm. Zgadniesz, jakiego?

Znalazłam gumkę w portfelu męża. Czy on mnie zdradza?

Więcej o: