Przypominając w skrócie. W pierwotnej formie oferty bydgoskiej firmy Edu-Center dobór zajęć półkolonii sugerował - oczywiście upraszczając - że chłopak ma się uczyć, a dziewczynka wyglądać. Dziewczynki zgodnie z wymienionymi w programie punktami miały się bawić kosmetykami, poznawać tajniki diety i fitnessu, odwiedzić spa, pójść na "plażing", wziąć udział w profesjonalnej sesji zdjęciowej. Chłopcy natomiast mieli programować, grać w gry karciane i planszowe, drukować w 3D, grać w piłkę, pływać i zajmować się fotografią.
W mediach społecznościowych zawrzało, w komentarzach pod naszych tekstem zresztą także.
Komentarz do tekstu Fot. Screen Kobieta.gazeta.pl
Skąd pomysł na tak skonstruowaną ofertę i dlaczego akurat takie zajęcia w niej uwzględniono? Swoich racji broni właścicielka firmy.
Anna Misiak-Kilanowska, właścicielka firmy Edu-Center: Jest to odpowiedź na zapotrzebowanie rodziców i ich dzieci. Są to w dużej mierze nasi stali klienci. Od ponad 8 lat, oprócz półkolonii, organizujemy przez cały rok różnego rodzaju zajęcia edukacyjne, w których biorą udział i chłopcy, i dziewczynki. W zależności od ich zainteresowań.
W poprzednich latach organizowaliśmy półkolonie koedukacyjne. W tym roku rodzice poprosili nas o rozróżnienie oferty i przygotowanie sprofilowanych półkolonii dla dziewczynek i chłopców. Czy mam wojować z potrzebami rodziców i ich dzieci w imię ideologii?
Osobiście uważam, że krytyka naszej oferty jest niesmaczna i mało kulturalna, a wojujące tak agresywnie feministki robią dziewczynkom na przyszłość więcej szkody niż pożytku. Popieram mocno równouprawnienie, ale przede wszystkim popieram różnorodność i wolność wyboru. Wygląda na to, że osoby, które tak ostro krytykują ten podział, chciałaby, by wszystkie kobiety były naukowcami, pracowały w hutach. Proszę pamiętać, że to są półkolonie. To są wakacje. A przede wszystkim to jest oferta, z której można skorzystać lub nie.
- Ich rzeczywistymi zainteresowaniami. Nie chcemy wtłaczać niczego na siłę. Są dziewczynki, które interesują się kosmetykami. Nie wszystkie chcą programować. A jeśli chcą, to takie oferty też mamy w ciągu roku szkolnego, albo mają je inny firmy. Czy naprawdę chcemy, by dziewczynki nie uczyły się o zdrowym jedzeniu? O naturalnych kosmetykach? Co jest w tym złego? W ciągu roku szkolnego uczą się jednego, w trakcie wakacji czegoś innego. A najważniejsza jest i tak dobra zabawa, dobre towarzystwo.
Co jest w tym złego, że dziewczynki spędzą 5 dni w gronie samych dziewczynek, a chłopcy w gronie kolegów? Czy jako dorośli ludzie tak nie robimy? Wypady weekendowe z przyjaciółkami do spa albo z kumplami na ryby? Ktoś nas za to piętnuje? Zresztą proszę też spojrzeć na państwa stronę - „91-latka, która uprawia fitness”, „100 dni do bikini” - czym to się różni od naszej oferty? Chyba tylko kolorem...
- Nie wycofaliśmy się z oferty. Program jest taki sam. Został zatwierdzony przez Kuratorium Oświaty. Wiele miejsc już się sprzedało. Zmieniliśmy tylko nazewnictwo na stronie. Nie jestem rekinem biznesu pozbawionym emocji czy skrupułów.
Fala hejtu od wojujących feministek, która nas zalała, dotknęła mnie bardzo mocno emocjonalnie. Przez kilka dni zastanawiałam się, co tak naprawdę złego zrobiłam i czy jestem aż tak złym człowiekiem. Nie, nie jestem złym człowiekiem. Daję ludziom taką ofertę, jakiej potrzebują. W ciągu roku bardzo różnorodną, na tegoroczne wakacje - sprofilowaną. Słucham moich klientów.
Szkoda, że osoby, które obdarzyły naszą firmę niewybrednymi komentarzami, nie pokusiły się o dowiedzenie się, co stoi za tak skonstruowaną ofertą, tylko wydały zaocznie wyrok i wylały na nas swój jad, który prawdopodobnie ma swoje źródło gdzieś głęboko we wzorcach, które same otrzymały i teraz się silnie buntują - wręcz zero-jedynkowo.
Zdania w sieci są podzielone. Są osoby, które nas atakują, są takie, które wspierają i dziękują za słuchanie potrzeb klientów. Ja powiem tylko tyle - chciałabym, żeby dyskusja na ten temat była przede wszystkim merytoryczna, pozbawiona wulgaryzmów, biorąca pod uwagę rzeczywiste intencje.
Jaki wzór dajemy dzieciom pisząc skandaliczne, agresywne komentarze? Czy to uczyni z naszych dzieci lepszych ludzi? Czy to ma mniejszy wpływ na ich wychowanie niż warsztaty ze zdrowego odżywiania dla dziewczynek i druku 3D dla chłopców?
Jestem przekonana, że agresywny ton wypowiedzi to większa krzywda niż różowa ulotka i towarzystwo dziewczynek na półkoloniach. Można tę dyskusję prowadzić w innym tonie, spokojnym, a przede wszystkim rzeczowym. Nie da się zadowolić wszystkich, można natomiast wszystkich akceptować. I dawać im wolny wybór.
Równouprawnienie będzie wtedy, kiedy będzie równowaga. A ona nastąpi wtedy, kiedy pozwolimy naszym dzieciom robić to, co je naprawdę fascynuje i stworzymy im do tego bezpieczne warunki. I to przede wszystkim jest celem prowadzonej przeze mnie firmy.
Nie chcemy się bronić, chcemy odpowiedzieć na te komentarze. Jeśli uraziliśmy kogokolwiek tak skonstruowaną ofertą, przepraszamy. I to samo powinny zrobić wszystkie inne firmy produkujące różowe sukienki czy błękitne bodziaki dla noworodków.