Polskie wesele AD 2017. Filmowanie z drona i fotobudka to mus. Fajerwerki zastąpiło puszczanie balonów LED. Nie zmienia się jedno - ludzie lubią disco polo

Ślub - najchętniej kościelny, wesele - z wiankami i w plenerze. Sezon na śluby w pełni. Wódka się poleje, będzie tańczone, jedzone i filmowane z drona. Jak jest na polskich ślubach i weselach?

Inaczej bawimy się na weselach na wsi, inaczej w miastach? Niekoniecznie. I nieważne, czy to kameralne przyjęcie tylko dla rodziny, czy potańcówka do białego rana dla 300 osób. Polskie wesela bardzo się zmieniły. Weselną klasyką są już nie tylko stoły uginające się pod ciężarem swojskich wędlin i przyśpiewki "gorzka wódka", lecz także fotobudki i śluby w ogrodach.

"Na wsi ludzie od razu ruszają w tany"

- Za mną jeden, przede mną jeszcze trzy - wylicza śluby i wesela, na które ma zaproszenia tylko w tym roku, Monika. Monika ma dużą rodzinę. Za jej liczebność może podziękować dziadkowi i babci. Oprócz ślubów w rodzinie statystykę zawyżają także liczne kręgi bliskich znajomych. To już zaleta uczęszczania do liceum w Puławach, studiowania w Krakowie i pracy w Warszawie.

Cztery śluby w 2017 roku nijak się mają do rekordowego 2015, w którym na weselach Monika była aż osiem razy. - Stołówka w internacie technikum mechanicznego, remiza strażacka, dom kultury, dom weselny, stylizowana stodoła, oranżeria - Monika bawiła się w wielu miejscach w Polsce. - Każdy ślub i wesele jest dla mnie lekcją, przybliżającą mnie do wizji idealnej własnego ślubu. Uczę się też, jak ulepszyć kreację, jak rozłożyć siły, żeby się nie przejeść i nie dać upić. Od lat przyglądam się przygotowaniom, samym ślubom, towarzyskim i rodzinnym rozgrywkom i wreszcie końcowemu efektowi. Poznałam więc temat także od kulis - zapewnia.

Przygotowanie ślubu i wesela to długi i złożony proces. Pary chętnie stawiają na oryginalne, zaskakujące gości pomysły.Przygotowanie ślubu i wesela to długi i złożony proces. Pary chętnie stawiają na oryginalne, zaskakujące gości pomysły. Fot. JR/Archiwum prywatne

Nie ma sensu generalizowanie i wymienianie różnic między ślubami wielkomiejskimi i weselami na wsi. Określenie "wiejskie wesele" dawno już straciło swoje pierwotne pejoratywne zabarwienie. Dla Moniki różnica między weselem w małej miejscowości i na wsi a weselem w dużym mieście jest jedna. No, może dwie. - Na wsi ludzie od razu ruszają w tany. Wystarczy tylko, że zjedzą szybko rosół i "dewolaja" i od razu lecą na parkiet. Nie ma znaczenia, że jest całkiem jasno, nikt z nikim jeszcze nie zdążył porozmawiać, ci już wirują w tańcu, robią pociąg i kółeczko. I najchętniej do rodzimych przebojów. Druga sprawa to alkohol. Na wsi prędzej rodzice państwa młodych spalą się ze wstydu, niż zabraknie wódki. W mieście zdarzało się nam dokupywać drinki w barze albo w ogóle odmówić picia wyjątkowo podłego wina - dodaje.

Liczy się klasa, mniej kasa

Magdalena Górnicka-Partyka, blogerka ze Zrób swój ślub, który znalazł się na liście najbardziej wpływowych blogów 2016 roku w zestawieniu Jasona Hunta, ma doskonały wgląd w zmiany, które przetoczyły się przez wesela. Jej zdaniem imprezy ślubne przede wszystkim nabrały klasy. - Po pierwsze wesela mocno się zdemokratyzowały. Bo chociaż rozstrzał budżetowy może być naprawdę spory, jest pewien kanon atrakcji, który wszedł do weselnego nurtu głównego: na przykład fotobudki czy fontanny czekoladowe. Cztery lata temu widziane głównie w Warszawie, teraz praktycznie na każdym weselu, jak Polska długa i szeroka.

Zdaniem specjalistki wyższy poziom polskich wesel to także wynik profesjonalizacji branży ślubnej. - Jeszcze kilka lat temu, bukiety i dekoracje sali załatwiały panny młode na własną rękę, dzisiaj mamy od tego florystki czy dekoratorki, które mają całe katalogi z najróżniejszymi ofertami. I co więcej to, co panny młode do niedawna oglądały tylko w amerykańskich programach o ślubach i weselach albo na zdjęciach na Pintereście, jest na wyciągnięcie ręki.

Modne są oczywiście niestandardowe fotografie ślubne, filmy z wesela. Weźmy na przykład drony - jeszcze dwa lata temu nowość, dzisiaj - pozycja niemal obowiązkowa.

- Dron albo kran kamerowy. To taki rodzaj dźwigu służącego do przemieszczania kamery z operatorem lub samej kamery. Stoi w rogu sali i kręci fajne ujęcia. Taki "prekursor dronów" - wspomina Grzegorz. - Efekt fajny, ale to piekielnie drogie. Nie pamiętam dokładnie, za wypożyczenie na trzy lub cztery godziny zapłaciliśmy 6 tysięcy - dodaje.

Coraz częściej pojawiają się też filmiki nagrywane kamerą GoPro. - Znajomy operator, który dorabia na filmowaniu wesel, ustawia kamerę na podłodze w kościele i ma ciekawe ujęcia, jak państwo młodzi wchodzą i wychodzą z kościoła. Potem nagrywa przebitki z tańców - opowiada Paulina i dodaje - Mój mąż kiedyś kamerą tego typu zupełnie amatorsko, niezależnie od kamerzysty, nagrywał życzenia dla państwa młodych od gości. Płaczą, kiedy to oglądają.

Weselną klasyką, na szczęście tańszą, jest też fotobudka, słodki stół czy przygotowana choreografia pierwszego tańca - absolutny weselny standard, wybierany przez pary młode z całej Polski. 

Są oczywiście innowacyjne pomysły, które pojawiają się z każdym kolejnym ślubnym sezonem. Teraz na przykład - budki, które zamiast zdjęć tworzą GIF-y, krótkie animacje. Kiedyś były pokazy fajerwerków, dzisiaj - tancerze z ogniem albo świecące balony LED lecące ku niebu - wymienia Górnicka-Partyka.

Zasady? Totalny brak

Zanim jednak dojdzie do ślubu i wesela - przez media namolnie opisywanych jako "ten dzień" i "najważniejszy dzień w życiu" trzeba przejść przez wieloetapową i wymagającą nie lada dyplomacji złożoną strategicznie grę zwaną "przygotowaniami". Role w niej grają nie tylko przyszli małżonkowie, lecz także ich rodzice, dziadkowie, zależności i dawne zatargi oraz długi wdzięczności.

O większej popularności ślubów kościelnych niż cywilnych najlepiej mówią statystyki. Kościelne wciąż są w przewadze - potwierdzają to dane demografów Uniwersytetu Łódzkiego, którzy wskazują, że w 2000 roku zawarto o 10 procent ślubów kościelnych więcej niż w 2015 roku. Dlaczego?

Kamila, plasująca się wiekowo w kręgach trzydzieści plus, bierze ślub za rok. Jaki? - Cywilny, oczywiście - zapewnia.

Jestem w kontrze do kościoła katolickiego, mój ojciec jest agnostykiem, teść ateistą. Nie wyobrażam sobie, żeby w takim gronie i z moimi przekonaniami przysięganie przed Bogiem miało jakikolwiek sens

- Ślub kościelny dodatkowo wymaga wiele zachodu i przygotowań - to już opinia świeżo upieczonego Marcina, który ślub cywilny ze swoją partnerką wziął, bo... kredyt, wspólne rozliczenie podatku, dzieci. - Jak sobie pomyślałem, że my - oboje dobrze po trzydziestce, z dwójką małych dzieci - mielibyśmy chodzić na nauki przedmałżeńskie, ja musiałbym się dodatkowo bierzmować, oboje przejść przez dwie spowiedzi - to mnie to zupełnie zniechęciło.

Żona Marcina, Weronika, jest na dodatek bardzo konkretną osobą. - W urzędzie stawki są ustalone, cennik jasny i przejrzysty. Dla mnie kościelne opłaty są mętne, uznaniowe, księża z nieukrywaną radością usadzają petentów. To nie na moje zdrowie - dodaje. - Owszem, ślub cywilny jest szokująco krótki, ale można go zgrabnie przedłużyć. U nas śpiewały siostrzenice, rzępolił na skrzypcach bratanek, urzędniczka dostała do przeczytania zabawne teksty o nas od świadków, a ślub braliśmy na naszej działce. Dało się z tych czterech słów na krzyż wyrzeźbić całkiem zgrabną ceremonię - podsumowują zgodnie Weronika i Marcin.

Kącik z tradycyjnymi mięsnymi specjałami. Starsze pokolenia nie wyobrażają sobie, żeby tego elementu zabrakło podczas wesela.Kącik z tradycyjnymi mięsnymi specjałami. Starsze pokolenia nie wyobrażają sobie, żeby tego elementu zabrakło podczas wesela. Fot. JR/Archiwum prywatne

Starsze pokolenia jednak wciąż uważają, że jak ślub, to tylko w kościele. Argumenty? "Bo taka jest tradycja", "Wychowywaliśmy cię na katolika", "Przed Bogiem trzeba przysięgać, nie przed kobietą z łańcuchem". "Takie są twoje korzenie". I nie przeszkadza, że narzeczeni chodzą do kościoła tylko ze święconką, żyją od lat na kocią łapę, ba - mają już nawet dzieci. "Tradycja to tradycja". W pakiecie do ślubu kościelnego rodzice państwa młodych najchętniej widzieliby klasyczne wesele. Zasiadanie, nie jakieś tam szwedzkie stoły, z orkiestrą i konferansjerem, z oczepinami, poprawinami. Żeby jedzenia nie zabrakło, wódki starczyło, był kącik z tradycyjną ofertą wędliniarską. A kiedy za ślub i wesele płacą, to także i wymagają. Zresztą wciąż - także wśród młodszych pokoleń - to nie wystawne wesela z atrakcjami dziwią, tylko ślub i brak wesela w ogóle.

Magdalena Górnicka-Partyka ze Zrób swój ślub zauważa, że coraz więcej młodych par samodzielnie finansuje wesele. - Dlatego też nie czują się w obowiązku ulegać presji rodziców, którzy mówili "płacę, więc wymagam!". Decyzyjność i podmiotowość młodej pary - to, że wydają własne pieniądze, na które ciężko pracowali - i znów demokratyzacja, bo te pieniądze zarabiają i pracownicy korporacji ze stolicy, i osoby pracujące za granicą przy sezonowych pracach - przekłada się na to, że wesela są trochę bardziej przemyślane. Bo trwonić pieniądze rodziców jest znacznie łatwiej niż własne.

"Cioci Zosi nie zaprosisz?"

Szczególnie emocjonujące jest w wielu rodzinach przygotowanie listy gości. Tu wchodzi w grę nie tylko to, czego chcą młodzi. To skomplikowana gra, a potencjalnych pułapek są tysiące. - Na moim ślubie i weselu ze strony naszej rodziny było 10 osób, w tym trzy osoby ze Stanów Zjednoczonych - wspomina Magdalena, rok po ślubie.  - Nie dlatego, że nie mamy więcej kuzynów rozrzuconych po całym świecie. Po prostu nie znam ich, w życiu ich nie widziałam, moi rodzice widzieli ich raz w dzieciństwie. Nie chciałam zapraszać ludzi, których nie znałam, chociaż po roku stwierdzam, że może szkoda, że ich nie zaprosiłam - w sumie byłby to dobry pretekst, żeby ich poznać. Rodzice rozumieli moją niechęć i w pełni ją podzielali. Gorzej było po stronie teściów.

- Ślub był kościelny, wiec tutaj nie było zastrzeżeń - rozpoczyna opowieść Magda. - Wesele miało być eleganckie, stonowane, w sali bankietowej niewielkiego hotelu w centrum Warszawy. Kolacja składała się z trzech dań podawanych przez kelnerów, z boku stały na stołach zimne przekąski i ciasta. Żadnych wozów drabiniastych z kiełbasami i salcesonem. Żadnego wodzireja, żadnych zabaw weselnych. Czyli embargo na wszystko, o czym marzyli dla syna teściowie. Dodajcie do tego rozszerzającą się listę gości, których teściowie życzyliby sobie na ślubie i weselu ujrzeć z różnych powodów. "My u ich syna byliśmy na weselu", "Naprawdę, nie wypada, skoro ciocia Jadzia będzie, to i ciocia Zosia być powinna", "To koleżanka z mojej dawnej pracy, zawsze blisko byłyśmy".

Teściowie próbowali w mniej lub bardziej dyskretny sposób wywierać wpływ na synu i pośrednio na mnie. Ostatecznie poszliśmy na kompromis - teściowie urządzili sobie w rodzinnej miejscowości poprawiny. I było tak, jak chcieli: remiza udekorowana sztucznymi kwiatami, balonami i krepiną, na stołach delfiny z bananów, palmy z pietruszką, schabowy z kapustą, orkiestra grająca hity disco polo i wszyscy znajomi, których na ślubie zabrakło

My w sumie byliśmy zbędni, bo teściowie po latach odbili sobie własne skromne wesele. Obydwoje brylowali wśród gości, co nam zresztą pasowało, bo połowy z nich nie znaliśmy. Sądząc po liczbie zdjęć z poprawin na Facebooku i Instagramie egzotycznie swojskie wesele bis cieszyło się ogromnym powodzeniem także wśród naszych warszawskich znajomych - uśmiecha się Magda.

Magdalena Górnicka-Partyka uważa, że jednym z przejawów zmian w trendach weselnych jest także postępująca selekcja gości. - Coraz częściej nie zapraszamy rodziny, której nie znamy, "bo wypada", a zapraszamy więcej przyjaciół, z którymi na co dzień spędzamy dużo czasu i wiemy, jak zachowują się po alkoholu, wiemy, że nie będzie z nimi problemu. Nasi goście są przewidywalni, bo nie zapraszamy obcych - przynajmniej w takim zakresie, jak jeszcze niedawno bywało.  

Znamienna jest także obecność wspomnianych już mediów społecznościowych. - Młode pary chętnie używają mediów społecznościowych do dzielenia się zdjęciami oraz filmami - dzięki weselnym hashtagom na Instagramie czy dedykowanym aplikacjom jak Wedbox. Z ciekawych, nowych atrakcji, warto wymienić GIF-budki, balony LED, fotobudki w busie, food trucki - wymienia Górnicka-Partyka.

Najciekawszym trendem zyskującym na popularności jest to, by zamiast oczekiwać kwiatów, wina czy kuponów LOTTO, prosić gości o wsparcie wybranego przez parę młodą celu charytatywnego. - Rekomendujemy klientom przekazywanie upominków zbieranych podczas ślubnych życzeń na rzecz domów dziecka, dzieci niepełnosprawnych, schronisk. A pary bardzo często się na to decydują - dopowiada Katarzyna Gajek, właścicielka agencji weddingplannerskiej (zajmującej się organizacją ślubów i wesel).

Gorzka wódka

Czy na wsi pije się więcej? Inaczej? - Nie posunęłabym się tak daleko, żeby uogólniać, ale na pewno w mniejszych miejscowościach ludzie potrafią pić - mówi Monika. - I śmieją się z mieszczuchów, że "Pić trzeba umić". Pamiętam wesele, na którym dotrwałam do 21:30, bo padłam ofiarą trzech druhen, które piły ze mną wódkę popijając ją białym winem. One balowały do piątej nad ranem, mnie trzeba było odeskortować do łóżka. Na innym warszawskim weselu delegacja z rodzinnych stron pana młodego tak się bratała z bohaterką dnia, że kiedy wsadzali nowożeńców nad ranem do taksówki, kierowca nie mógł uwierzyć, że to nie druhna, tylko panna młoda.

Monice wydaje się, że ze względu na wysokie koszty alkoholu w miastach nieco mniej swobodnie szaleje się z procentami. - Czasami to nawet jest zabawne, kiedy wyrobieni, światowi znajomi serwują na swoich ślubach paskudną berbeluchę. A na wsi? Można liczyć na drinki i koktajle - kolorowe, z parasolkami, pokazem barmańskim. Jak nie drinki, to wódka. I to jeszcze na wynos, jako pamiątkę weselną, do rąk wciskają.

Podobna tendencja, jak w przypadku tortów, jest również w kontekście weselnych podarunków dla gości. Kiedyś były to tylko słodkie migdały. Później - porcelanowe figurki, dalej - słodycze.  Dzisiaj - najczęściej domowe (albo udające domowe!) przetwory - jak miody czy minisłoiczki z oliwkami.Podobna tendencja, jak w przypadku tortów, jest również w kontekście weselnych podarunków dla gości. Kiedyś były to tylko słodkie migdały. Później - porcelanowe figurki, dalej - słodycze. Dzisiaj - najczęściej domowe (albo udające domowe!) przetwory - jak miody czy minisłoiczki z oliwkami. Fot. JR/Archiwum prywatne

Cuda wianki

Najmodniejsze tendencje? Blogerka Zrób swój ślub wylicza: - Najmodniejszym weselem w Polsce jest teraz wydarzenie utrzymane w stylu boho (red. za definicją z Wikipedii: boho - styl łączący hippisowską feerię barw z luzem surferów i oryginalnością bohemy). Panuje szał na wianki, koronkowe sukienki i "sielskie" miejsca na wesele. Te ostatnie mają zarezerwowane terminy na kilka lat naprzód, bo takie obiekty są po prostu rozchwytywane. Coś, co kilka lat temu można było oglądać tylko na zdjęciach z USA, dzisiaj powstaje w Polsce. Ale ciągle popyt przewyższa podaż. 

W przypadku weselnych dań, Polacy są dość konserwatywni: zazwyczaj jest rosół, schabowy, barszczyk. Ale i tutaj widać pewną zmianę - pojawiają się menu wegańskie czy bezglutenowe. Ciągle jednak jako ciekawostka.

Na weselach wciąż jemy jednak dużo za dużo. Właścicielka agencji weddingplannerskiej Aspire przekonuje, że sześć dań gorących na przyjęciu to marnotrawstwo jedzenia: - Idealnie sprawdza się model serwowanej obiadokolacji składającej się z dwóch-czterech dań, a potem większość dań dostępna w bufecie zimnym czy gorącym. Większość klientów udaje mi się przekonać, że stawianie przystawek na stół to zły pomysł i trend z lat 80-tych.

Nowinki kulinarne? Czemu nie. Katarzyna Gajek zdradza, że zarówno wśród państwa młodych, jak i gości wielkie zainteresowanie wzbudzają stacje gotowania na żywo - stacje live cooking. - Ponadto, dość odważnie, na mniej formalne wesela wjeżdżają tzw. food trucki z różnego typu kulinarną ofertą.

Zdaniem Górnickiej-Partyki zmianę trendów lepiej widać w tortach ślubnych. - Jeszcze nie tak dawno temu modne były jadalne kwiaty, później - torty złożone z babeczek. Teraz na topie są naked cakes - czyli torty bez masy cukrowej. Na mody podatne są bardziej weselne słodycze niż menu obiadowe. Zdarzają się wesela z sushi, ale podejrzewam, że z barszczykiem i kotletem długo się jeszcze nie pożegnamy. W przypadku polskich wesel mamy elementy mocno konserwatywne: menu, stół wiejski, zespół zamiast didżeja, oczepiny.

Pożądane koperty

Co się zmieniło w kwestii prezentów dla młodej pary? Niewiele. Wciąż najpopularniejsze i najmilej widziane przez nowożeńców są koperty. - Młode pary często piszą to wprost - na ślubnych stronach czy nawet na zaproszeniach. Co do tego, ile daje się w kopercie - zasada jest taka, że bliska rodzina daje więcej niż daleka. Średnio tyle, ile wynosi koszt "talerzyka" w danym regionie Polski - tłumaczy autorka popularnego bloga Zrób swój ślub.

Koszt talerzyka może być oczywiście skrajnie różny. Inne koszty ponosi para, która sama kupuje produkty, zatrudnia kucharki, które już kilka dni wcześniej zaczynają przygotowania, a inne ci, którzy zamawiają catering.

Anna ślub brała w 2014 roku. Organizowała duże, jak sama określa, typowo wiejskie wesele. Na liście gości znalazło się prawie 300 osób. - Po podzieleniu kosztów wyszło za osobę około 130 zł. Ale mówię tu o samym jedzeniu, bez wynajmu sali, alkoholu, zespołu itd. A ile znalazło się w kopertach? Przeciętnie 400 zł - komentuje Anna.

Paulina organizowała wesele w podwarszawskiej oranżerii. Piękne miejsce, długa lista oczekujących na wolny termin. - 150 zł od talerzyka, plus 100 za krzesełko. Oprócz tego oddzielnie płaciliśmy za napoje, tort czy alkohol - wspomina. Jak to ma się do tego, co po weselu znalazło się w kopertach? - Chrzestni, bliska rodzina dali nawet po 2-3 tysiące od pary. Znajomi przeciętnie około 500 zł. A moja druhna, bliska przyjaciółka, od której jakoś dziwnie byłoby mi przyjąć pieniądze, wpadła na świetny pomysł - ufundowała mi w tym dniu fryzjera i makijażystkę.

Lista prezentów, tak popularny w Ameryce zwyczaj, w Polsce jest rzadkością. - W Polsce próbowano wprowadzić tzw. wedding registry, czyli listę prezentów z określonych sklepów. Ale nie przyjęło się to wśród młodych par, zdarza się sporadycznie, mało też sklepów ma taką ofertę - zauważa Magdalena Górnicka-Partyka.

Nowym zwyczajem są prezenty dla gości. - Zwyczaj ten nie ma polskich korzeni, ale pary młode, chcąc się zrewanżować gościom, przygotowują dla nich najróżniejsze pamiątki: miniszampany, słodkości, nalewki, miody, herbaty - dzieli się spostrzeżeniami Katarzyna Gajek, właścicielka agencji weddingplannerskiej Aspire.

- Dostaje się cukiereczki w torebce, słoiczki z dżemem, pojemnik z bańkami mydlanymi. Teraz dostaje się na ślubach różne upominki. Najczęściej spotykam jednak magnesy z datą ślubu i imionami pary młodej. W Stanach takie magnesiki najczęściej rozdaje się chyba jako "save the date" (powiadomienie o planowanym ślubie, wysyłane przed oficjalnym zaproszeniem), u nas już na weselach - dopowiada bywalczyni wesel. 

Zabawy o zabarwieniu erotycznym

- Z zabaw weselnych uznaję wyłącznie rzut bukietem w tył - zapewnia Monika. - Cała reszta gier i konkurencji z podtekstem erotycznym wprawia mnie zawsze w zażenowanie. Jajko przetaczane przez nogawkę, picie wódki na czas, taniec z balonami, pompowanie balonów - nic mnie nie zaskoczy, ale każda zabawa tak samo zawstydza. I w miastach, i w mniejszych miejscowościach zdarzają się ślubne zabawy. Raczej nie są zaskoczeniem dla młodej pary, tylko wynikiem świadomej decyzji lub kompromisu.

Oczepiny - tradycyjny element polskiego wesela wciąż jest popularny. Na You Tubie można znaleźć filmy z najbardziej ekstremalnymi pomysłami na weselne zabawy.Oczepiny - tradycyjny element polskiego wesela wciąż jest popularny. Na You Tubie można znaleźć filmy z najbardziej ekstremalnymi pomysłami na weselne zabawy.  Fot. Kris/Flickr.com/CC BY NC-ND 2.0

Część ludzi uwielbia oczepiny, bo tradycja, ubaw, bratanie się. Inni robią jedynie jeden ukłon w stronę rodziców/sponsorów wydarzenia i po torcie wręczają im kosze kwiatów do utworu "Cudownych rodziców mam". Monika wspomina także o hitach disco polo: - Trafiają się wszędzie, różni się tylko kontekst. Na eleganckich, mających uchodzić za światowe weselach "Jesteś szalona" puszczają świadkowie dla żartu, w innych miejscach ten sam utwór leci całkiem na serio.

Lista żenujących zabaw weselnych jest długa. - Najgorsza, jaką widziałam w życiu, miała miejsce na warszawskim weselu. Zabawy wymknęły się spod kontroli państwa młodych. W pewnym momencie wodzirej ogłosił konkurs taneczny. Wszystko okej, ale pary miały tańczyć w różnych pozycjach. Na stojąco, na siedząco... Wyobraźcie sobie, co się działo, jak mieli tańczyć na leżąco! Pijani wujkowie zaczęli się układać na równie pijanych ciotkach i udawali, że uprawiają seks. Panna młoda była bliska płaczu - opowiada bywalczyni wesel.

Czasem aby przetrwać weselne zabawy jest potrzebne morze alkoholu. I to nie tylko dlatego, żeby złapać większy luz, nie czuć się zażenowanym. Czasem potrzebne jest znieczulenie. Dosłownie. - Na jednym z wesel didżej zorganizował konkurs taneczny. Innowacją było to, że udział mogły wziąć tylko pary męskie. Jeden z biorących udział panów, był tak zawzięty na wygraną - którą była oczywiście butelka wódki - że kiedy się przewrócił, a jego partner stanął mu na dłoni, wstał, zacisnął zęby, włożył rękę do wiaderka z lodem i tańczył dalej. Zajął drugie miejsce. Na poprawiny przyszedł w gipsie. Okazało się, że podczas tych wygibasów złamał jakieś kości w nadgarstku. Ale tańczył do końca! - opowiada Monika.

Wesele, które najbardziej zapadło jej w pamięć? - Były takie dwa. Pierwsze wesele to wspomnienie z dzieciństwa. Na wsi, z rodzicami. Przyłączyłam się do biegającej luźno bandy dzieci, pokazali mi krowy, konie, jedliśmy czereśnie z drzewek, tańczyliśmy i prawie podpaliliśmy las. Do dzisiaj pamiętam ten klimat jak z "Wesela" Smarzowskiego.

Drugie wspomnienie to ślub znajomego. Wszystko było zapięte na ostatni guzik, nawet drobne szachrajstwo z wizytówkami na stole zostało przez wedding plannera natychmiast wyłapane. Wszystko było "ąę": panna młoda w sukni od projektanta, barmani serwujący drinki, "warszawka" paląca jointy w toalecie, świetne jedzenie, międzynarodowe towarzystwo, dobry didżej. Niestety małżeństwo przetrwało pół roku, a pan młody wciąż spłaca kredyt weselny.

Więcej o: