To miał być spokojny, niedzielny wieczór. 14-letnia Madison postanowiła wziąć kąpiel i, żeby urozmaicić sobie czas spędzony w wannie, wzięła ze sobą telefon.
Jak wspomina jej rodzina, długo nie wychodziła z łazienki, więc w końcu jej ojciec zapukał do drzwi, żeby ją pospieszyć i zapytać, czy wszystko w porządku. Odkrzyknęła, że tak i że zaraz wychodzi.
Po 20 minutach znów przyszedł ją ponaglić, ale tym razem zza drzwi odpowiedziała mu głucha cisza. Przeczuwając, że stało się coś złego, ojciec wyważył je i zobaczył swoje niedające znaku życia dziecko, ciągle leżące w wannie.
Jako ratownik medyczny natychmiast rzucił się, by pomóc córce, ale bez skutku. Wezwane pogotowie przetransportowało 14-latkę do szpitala, gdzie lekarze stwierdzili jej zgon.
Przyczyną śmierci Madison okazało się porażenie prądem. Nastolatka w trakcie kąpieli korzystała z telefonu podłączonego do ładowarki, która - za pomocą przedłużacza - była wpięta do kontaktu. Najprawdopodobniej któryś z kabli był uszkodzony albo dotknęła go mokrą ręką.
"Na dłoni - tej, w której zwykle trzymała telefon - miała ślad po oparzeniu", relacjonuje jej babcia w rozmowie z lokalną telewizją KCBD.
Śmierć 14-latki okazała się wstrząsem dla jej bliskich, którzy wspominają ją jako "bardzo inteligentną, żywiołową i kochającą młodą damę". "Miała ogromne serce, zawsze była skora do pomocy innym", rozpacza jej zdruzgotana matka.
"Elektryczność i woda nie idą ze sobą w parze"
Mimo żałoby rodzina Madison postanowiła upublicznić szczegóły jej śmierci. Jak twierdzą, zrobili to po to, by uświadomić jak najwięcej osób - zwłaszcza nastolatków - o zagrożeniu, jakie niesie ze sobą korzystanie z podłączonego do prądu telefonu w czasie kąpieli. "Elektryczność i woda nie idą ze sobą w parze. Czasem wystarczy kropla, by doszło do tragedii", ostrzegają.
Zobacz też:
Na własnym ślubie usłyszała bicie serca swojego zmarłego dziecka. Płakali wszyscy [ZDJĘCIA]