Choć pani Marta, prowadząca fanpage "BUUrak", może powiedzieć, że wygrała walkę z nowotworem, zagrożenie dla jej zdrowia wciąż istnieje. Musi regularnie powtarzać badania piersi. Lekarze zalecają kontrole raz na pół roku.
Ale jak się okazuje nie wszyscy. Po tym, jak w jednej z prywatnych przychodni 28-latce odmówiono skierowania, nie wytrzymała. I choć ostatecznie wymusiła je na lekarce, postanowiła ze szczegółami opisać całą sytuację licząc na to, że przyczyni się do zmiany podejścia do pacjentów.
Za zgodą autorki posta, publikujemy jego treść w całości. Wciąż jest on również dostępny na prowadzonym przez nią profilu na Facebooku.
...czyli moja kolejna przygoda.
Miejsce akcji: placówka LUX MED
W rolach głównych:
1. Pani Ginekolog (dalej "G")
2. Moja skromna osoba (dalej "ja")
Role drugoplanowe:
1. Wojtek (dalej "W")
Kochani, jak dobrze wiecie, w sierpniu 2016 został u mnie zdiagnozowany złośliwy rak piersi. Nie pamiętam, czy wspomniałam o tym, ale w 2016 roku byłam bodajże cztery razy (!!!) u różnych ginekologów w LUX MED w Warszawie (da się to sprawdzić w mojej kartotece online) i na KAŻDEJ wizycie mówiłam, że bardzo proszę o skierowanie na usg piersi (swoją drogą, bardzo chętnie sprawdzę, czy zostały sporządzone jakiekolwiek adnotacje a propos tego!), bo jeszcze nigdy nie było mi wykonywane.
Za każdym razem słyszałam jedno i to samo:
- PO CO PANI USG PIERSI, PRZECIEŻ JEST PANI MŁODA!
Gdyby mi zrobili to cholerne USG wtedy, kiedy o to prosiłam, a nie traktowali jak głupią, przewrażliwioną smarkulę, to być może nie musiałabym przechodzić chemii, radioterapii i uratowałabym mojego cycka!
NIESTETY! Cycka nie ma, chemia odbyta, radio skończone... Dlatego, mówiąc kolokwialnie, WIELCE ZAPIENIŁO MNIE ostatnie wydarzenie, które PONOWNIE miało miejsce w placówce LUX MED. Wspomnę tylko, że posiadam tam ubezpieczenie VIP, za które płaci mój pracodawca, więc jestem tzw. "klientem strategicznym".
Didascalia:
Piękny słoneczny dzień. Minęło już pół roku od moich ostatnich badań ginekologicznych (USG transvag, cytologia, USG piersi). Postanowiłam, że wybiorę się na wizytę do Lux Med, aby otrzymać skierowania na wyżej wymienione badania. Osoba, która przebyła chorobę onkologiczną, w pierwszym roku po skończonym leczeniu powinna wykonywać badania co trzy miesiące, w kolejnych czterech latach co pół roku, a później już co rok.
Ponieważ wiem, "czym pachnie rak", bardzo ściśle pilnuję wszystkich terminów związanych z wizytami ginekologicznym i... umówiłam wizytę, udałam się do najbliższej placówki. Czekam. W końcu przybywa, otwiera drzwi, zaprasza do środka. Siadamy, patrzymy się na siebie.
KURTYNA W GÓRĘ.
G: Co panią sprowadza?
Ja: Pani Doktor, przyszłam poprosić o takie i takie skierowania na badania. Jestem w trakcie radioterapii, ostatnie osiem miesięcy chorowałam na złośliwego raka piersi. Proszę, tu są moje dokumenty - podaję po kolei - biopsja 1, biopsja 2, chemia, operacja, histpat pooperacyjny, zlecenie radioterapii. Jestem też w trakcie leczenia hormonalnego (Zoladex, Tamoxifen) i ze względu na to, bardzo zależy mi głównie na usgtransvag, aby sprawdzić endometrium (wyjaśniam - przyjmowanie Tamoxifenu często prowadzi do przerostu endomietrium, a to z kolei do... RAKA. Dlatego trzeba trzymać rękę na pulsie!).
Wolno przenosi wzrok ze mnie, na monitor komputera. Podnosi ręce do góry, niczym Chopin, który za moment zacznie grać wspaniały koncert na zasypanej okruchami, najpewniej ciastek, czarnej klawiaturze komputerowej. Trzyma dłonie w górze dłuższą chwilę - czekam, aż przeprowadzi atak na klawisze. Opuszcza dłonie, zastanawiając się nad czymś. Prawą ręką o koralowym, błyszczącym paznokciu, chwyta myszkę. Klika. Klika. Klika.
G: Pani miała robiony komplet badań pół roku temu.
Ja: Tak jest. Przychodzę, aby zgodnie z profilaktyką je powtórzyć.
Zwróciła ku mnie swe nieodgadnione oblicze. Widzę ją w przyszłości, przy stole pokerowym. Mogę się założyć, że nikt nie byłby w stanie odgadnąć, jakie Pani Doktor ma karty. Niepowtarzalny Pokerface.
G: Nie przepiszę pani badań. Przecież miała je pani pół roku temu! To bez sensu, aby je pani powtarzała!
Poczułam, że bardzo wyraźnie drga mi prawe oko, a moje ciało, powoli, zaczyna wypełniać paląca wewnątrz... FURIA.
Ja: Przepraszam, czy pani słyszała, kiedy mówiłam, że miałam złośliwego raka piersi i przeszłam mastektomię? Czy może ten fragment pani umknął?
G: Tak słyszałam, ale uważam, że takie badania są kompletnie bezsensowne. Przykro mi, ale nie mogę ich pani przepisać.
Ja: Z całym szacunkiem Pani Doktor - zrobiłam małą przerwę, bo już byłam tak wściekła, że zastanawiałam się, czy jej nie załatwię z karata - gdybym słuchała ginekologów w LUZ MED, to jakieś trzy miesiące temu leżałabym pewnie W TRUMNIE (ostatnie słowa niestety wykrzyczałam, ale nabrały mocy dopiero po ich wypowiedzeniu. A wiecie co było najgorsze? Że zdałam sobie sprawę z tego, że faktycznie to mogło się tak zakończyć!).
Trwała bitwa na spojrzenia. Jak w westernie z Clintem Eastwoodem. Gdzieś obok zawył kojot. Ręce szykowały się do wyciągnięcia kolta z kabury.
Ponownie uniosła ręce do góry, lecz tym razem opuściła je powolnym marszem żałobnym, granym przez pierwszoklasistę szkoły muzycznej, który nie bardzo zna jeszcze układ klawiszy. Trochę trwało zanim zakończyła, wydrukowała co trzeba, podpisała i powiedziała głosem zimnym niczym lód:
G: PROSZĘ. Zapraszam na fotel.
Siedem minut później wyszłam z gabinetu ze stosownymi skierowaniami. Pod gabinetem siedział Wojtek (mój mąż). Spojrzałam na niego i powiedziałam:
Ja: SŁYSZAŁEŚ?!
W: Ciężko było nie słyszeć... Właściwie, to w pewnym momencie, byłem gotów wkroczyć do gabinetu i trzymać cię, abyś tej kobiety nie zlała.
KURTYNA W DÓŁ.
A teraz na poważnie:
Kochani, piszę o tym dla WSZYSTKICH MŁODYCH DZIEWCZYN, które może będą kiedyś na moim miejscu. Ginekolog ma OBOWIĄZEK BADAĆ WAS, BO WŁAŚNIE OD TEGO JEST. Nie dajcie się zbyć stwierdzeniami typu: "jest pani za młoda na raka", "przecież te badania miała pani robione pół roku temu, po co pani?", "karmienie piersią uchroni panią przed rakiem" i wiele podobnych. A jako, że mogę i wiem, ile osób czyta moje posty, to chciałabym poprosić LUX MED o skomentowanie wyżej opisanej sytuacji.
Co więcej, mogę podać której placówki i którego lekarza sytuacja dotyczyła. Drogi LUX MEDZIE, jeśli masz wątpliwości, czy mówię prawdę, zastanowię się nad tym, czy wizyt u ginekologa w Państwa placówkach nie warto nagrywać na dyktafon, aby udowodnić to i owo. Płacimy grube pieniądze za nasze ubezpieczenia, a obsługa pacjenta zostawia wiele do życzenia.
Po nagłośnieniu sprawy, LUX MED postanowił skontaktować się z pokrzywdzoną pacjentką. Pani Marta została przeproszona. Zapewniono ją też, że pacjenci onkologiczni są otaczani przez przychodnię wyjątkową opieką, a z lekarką, która początkowo odmówiła jej badań, została przeprowadzona rozmowa. Oprócz tego LUX MED zaproponował pani Marcie pomoc w wykonaniu kolejnych badań specjalistycznych i w razie potrzeby konsultacje ze specjalistami.
My również poprosiliśmy przedstawicieli Grupy LUX MED o komentarz w tej sprawie. Firma wyraziła ubolewanie z powodu tego, co spotkało ich pacjentkę i potwierdziła, że jest w stałym kontakcie z panią Martą.
Opis sytuacji przedstawiony przez naszą pacjentkę przyjmujemy z tym większym smutkiem, że od dłuższego czasu LUX MED prowadzi kampanię edukacyjną dla personelu medycznego Onkonawigator, której celem jest właśnie wzmocnienie czujności personelu na problem zachorowania na nowotwór. Opisany przypadek jedynie potwierdza, jak bardzo potrzebne są tego typu działania
Zobacz też:
Skuteczna profilaktyka w walce z rakiem piersi - mammografia czy USG - którą metodę wybrać?