"Tylko piersi w rozmiarze D się podobają", mają je "lepsze samice". Po tym tekście Białorusinki zdjęły bluzki

Dyrektor białoruskiej firmy dystrybuującej bieliznę rozsierdził Białorusinki seksistowskim tekstem. Zareagowały szybko, skrzyknęły się w sieci i tak ruszył projekt #Takajestem375.

Ola Długołęcka, Kobieta.gazeta.pl: Co oznacza liczba „375” w #Takajakajestem375?

Katerina Barushka, jedna z organizatorek projektu, dziennikarka: - To kod telefoniczny Białorusi. #Takajakajestem już było w aktywnym użytku, więc postanowiłyśmy się zlokalizować.

Co było impulsem do powstania projektu pokazującego intymne zdjęcia kobiet?

- Impulsem do powstania projektu #Takajestem375 stała się wypowiedź dyrektora firmy dystrybucyjnej Milavitsa  - największej firmy bieliźniarskiej w Białorusi. Powiedział on, że małe piersi nie mogą być piękne. Piękne są jedynie kobiety noszące miseczkę D, o arystokratycznych rysach twarzy, i tylko młode. Według mężczyzny, kobiety chcą kupować bieliznę, którą prezentują te wyżej opisane. I to jest naturalne. Bo mężczyznom bardziej się one podobają. Bo z takich kobiet są „fizjologicznie lepsze samice”. To była kwintesencja seksizmu. W jednym wywiadzie zawarto słowa pogardy zarówno dla kobiet spoza modelowego wzorca, jak i mężczyzn, którym się one podobają.

Ludzie się oburzyli?

- W Białorusi nie ma prężnie działającego ruchu feministycznego, kobiety rzadko są świadome tego, że są traktowane jak ludzie drugiej kategorii, tematy nierówności genderowych raczej są u nas mało popularne.

Tym razem ludzie się rzeczywiście oburzyli. Przynajmniej ci w sieci. To coś nowego, bo wcześniej i tego nie było. Konflikt eskalował, a firma, zamiast przeprosić, zaczęła atakować dziennikarzy i straszyć ich, że zabroni im wstępu na "swoje" wydarzenia.

Dla mnie to było za dużo! Nie dość, że mamy prezydenta, który ustawia Białorusinów od 23 lat, decydując, co mamy jeść, pić i myśleć, to teraz jakiś biznesmen będzie traktował ludzi jak bydło. Skoro Milavitsa zabrania wstępu dziennikarzy na "ich" wydarzenia, to trzeba tworzyć własne. Chcieliśmy zrobić coś, żeby pokazać rzeczywistość i prawdziwe kobiet takimi, jakie są, zachęcić, żeby przestały się wstydzić. Kiedy ludzie są pewniejsi własnej wartości, są mniej podatni na manipulacje korporacji, polityków i ludzi dookoła.

Jaki jest na Białorusi wzorzec kobiecości lansowany w domach, a jaki wizerunek próbują narzucić media?

- Przez dwa lata współprowadziłam feministyczny program na wspieranym przez Polskę kanale Biełsat "54%" i podczas pracy nad programem zrozumiałam, że publiczny wizerunek kobiet w Białorusi, to co o sobie również piszą w mediach społecznościowych lub opowiadają, bardzo się różni od tego, kim tak naprawdę są.

Zazwyczaj Białorusinki są dzielne, mądre, zaradne, oszczędne, zadbane i dbające. Ale często opowiadają o sobie same złe rzeczy. Że nic nie potrafią, że nie umieją, nie znają się, że są niewiele warte. Wizerunek kobiet jako bezradnych, polegających na mądrych mężczyznach, jest dodatkowo pielęgnowany w mediach.

Julia, 31 lat, jedna z bohaterek sesji.Julia, 31 lat, jedna z bohaterek sesji. Fot. #Takajakajestem375

Skąd taki rozdźwięk?

- Na początku istnienia Związku Radzieckiego było u nas bardzo progresywnie pod względem równości płci, ale po wojnie sytuacja drastycznie się zmieniła. Było mało mężczyzn, których na dodatek traktowano jak bohaterów i obrońców. Kobiety musiały często pracować w fabrykach, chwytać się każdej pracy, w tym ciężkiej fizycznie - na pozycjach robotniczych, nisko płatnych, bezosobowych. Posady kierownicze były zarezerwowane dla nielicznie występujących i wysoko cenionych mężczyzn.

Rodzić kobiety też oczywiście musiały, bo przecież potrzeba było rekrutów do wojska. Ale to był bardziej obowiązek przed ojczyzną, niż celebrowanie ciągłości życia. Nie było wystarczająco silnych tradycji, które by uchroniły szacunek do zajęć tradycyjnie kobiecych. Naród budował fabryki, drogi i wielką przyszłość. Kobiecość była słabością, którą należało w tej walce o komunizm przezwyciężyć.

Jak walczycie z takimi stereotypami i wzmacniacie Białorusinki?

- Z dwoma pozostałymi organizatorkami #Takajakajestem375 poznałyśmy się w sieci. Po prostu jednocześnie wpadłyśmy na ten sam pomysł - że trzeba zrobić sesje zdjęciowe kobietom w rożnym wieku, o różnych kształtach. Opisać ich historie dotyczące piersi i ciała. Ja napisałam jakiegoś posta, Alena Ska razem z Daszą Sapranetskayą napisały kolejnego posta, no i postanowiłyśmy połączyć siły. Dasza umie robić zdjęcia, Alena - wywiady. Moją działką było szukanie bohaterek, które by zachciały podzielić się historią swojego ciała z innymi.

Widzisz, że coś się zmienia?

- Po przeczytaniu historii naszych bohaterek inne dziewczyny chcą je wspierać - chociaż można się spotkać również i z agresywnymi komentarzami - głównie od mężczyzn, ale i też z większą wyrozumiałością popatrzeć na siebie.

Mamy w projekcie Białorusinkę, opowiadającą o tym, jak trzeba idąc na demonstrację, zakładać stanik bez fiszbin. Dlaczego? Bo podczas aresztu białoruskie służby zabiorą go jako potencjalną broń. Mamy Ukrainkę, opowiadającą o swoim ciele jak o cudzie. Podczas karmienia jej dwójki dzieci ciało wyprodukowało już 1200 litrów wspaniałego mleka. Mamy kobietę, cierpiącą na łysienie, opowiadającą o akceptacji swoich wad.

Kiedy rozmawiałyśmy z uczestniczkami projektu zrozumiałam, jak bardzo jesteśmy do siebie podobne, i jak super jest to, że się różnimy. Ale też jak bardzo głęboko siedzi w nas strach. Kobiety uczy się konkurować z innymi kobietami, bez końca zmieniać siebie, bać się siebie prawdziwej. I te wszystkie bzdurne przekonania...

„Kobiety o dużych piersiach są bardziej kobiece od tych z małymi”, „kobiety szczupłe są lepsze od tych bardziej kształtnych”, „młode są bardziej wartościowe od tych starszych”. Ale można je przezwyciężyć. Kiedy kobiety są szczere ze sobą i z innymi kobietami, rozumieją, że nie ma powodów do konkurowania.

Ani piersi, ani mężczyzna, ani wiek nie gwarantują szczęścia, w tym można liczyć tylko na siebie - taką jaka jesteś. Nasz projekt jest po to, żeby przypomnieć o tym innym kobietom i nam samym.