Przyszli małżonkowie wpadli na romantyczny pomysł. Zdecydowali, że pobiorą się na Islandii. Nie spodziewali się jednak tylu problemów. Zmieniony lot, zgubiona walizka, w konsekwencji - ślub pod znakiem zapytania. Państwo młodzi na pewno nie zapomną tej podróży do końca życia.
Problemy zaczęły się jeszcze zanim opuścili Stany Zjednoczone. Para spóźniła się na przesiadkę w Nowym Jorku. Linie lotnicze, które chciały pomóc w tej sytuacji, nie stanęły jednak na wysokości zadania. Państwo młodzi, zamiast bezpośrednio na Islandię, najpierw polecieli do Paryża i Berlina. Po kilku przesiadkach dotarli do Reykjaviku. Jednak dopiero wtedy narzeczeni mieli się przekonać, co to znaczy mieć prawdziwego pecha.
Na miejscu okazało się, że bagaż pana młodego zaginął. Pomimo tego narzeczeni nie zrezygnowali z ceremonii ślubnej. Pan młody nie kupił nowego garnituru. Mężczyzna stanął u boku narzeczonej ubrany jedynie w buty, skarpetki, majtki i białą koszulkę z napisem: Ten weselny garnitur zawdzięczam uprzejmości Delta Air Lines.
W taki sposób postanowił "podziękować" liniom lotniczym za zgubiony bagaż.
Niedługo po ślubie, bagaż pana młodego odnalazł się na lotnisku we Frankfurcie. Linie lotnicze błędnie nadały walizkę. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, ślub się odbył, a brak weselnego smokingu nie zepsuł uroczystości.
A nowożeńcy? Tej podróży na pewno nie zapomną do końca życia i będą ją wspominać z uśmiechem. W końcu udowodnili, że mają dystans i poczucie humoru.
Co na to wszystko Delta Air Lines? Do tej pory przewoźnik nie odniósł się w żaden sposób do zaistniałej sytuacji.
To też cię zainteresuje:
Jej strój wywołał dyskusję na temat dress-codu. Straciła pracę przez "gołe piersi" [ZDJĘCIA]