Tunezja to kraj, który już raz stał się przykładem i inspiracją dla mieszkańców innych państw północnej Afryki i Bliskiego Wschodu. To tu w 2010 roku doszło do pierwszych publicznych protestów mieszkańców mających dosć despotycznej władzy panującego reżimu, które przerodziły się w rewolucję znaną jako Arabska Wiosna.
Teraz Tunezja, dzięki przyjętej właśnie ustawie mającej na celu "położenie kresu wszelkim formom przemocy wobec kobiet", próbuje umocnić swoją pozycję jednego z najbardziej liberalnych krajów muzułmańskich, także w kwestii praw kobiet.
Nowe przepisy zakładają przede wszystkim, że przemoc domowa na tle seksualnym, fizycznym, moralnym czy ekonomicznym wobec kobiet to już nie sprawa prywatna, lecz państwowa. Co to oznacza? Że ofiary mogą liczyć na pomoc swojego państwa - prawną i psychologiczną.
Także wtedy, gdy ofiara - z jakichś powodów - wycofa oskarżenie swojego oprawcy. Do tej pory było to równoznaczne z zamknięciem śledztwa w sprawie. Teraz te z kobiet, które zostały do wycofania skargi zmuszone, mają nie być pozostawione same sobie.
Dzięki nowej ustawie przestanie też obowiązywać mocno kontrowersyjny przepis, który zakłada oczyszczenie z zarzutów sprawcy aktu seksualnego dokonanego "bez przemocy" na osobach poniżej 15. roku życia w sytuacji, kiedy poślubi on swoją ofiarę.
Oprócz tego władze mają wprowadzić specjalne programy nastawione na zmianę mentalności tunezyjskiego społeczeństwa i promowanie wśród mieszkańców "zasad praw człowieka i równości płci".
Nowe prawo zacznie obowiązywać najprawdopodobniej na początku przyszłego roku. Dla osób zaangażowanych w jego tworzenie głosowanie, w którym parlament jednogłośnie opowiedział się za zmianą, to wielka chwila. Minister ds. kobiet rodziny i dzieci, Naziha Laabidi przyznała:
To poruszający moment. Jesteśmy dumni, że mogliśmy się zjednoczyć wokół tego historycznego projektu
"Tunezja zawsze była traktowana jak wzór dla innych państw regionu pod względem poszanowania praw kobiet. Z tą ustawą utrzyma tę opinię", wtóruje jej Amna Guellali, dyrektorka tunezyjskiego oddziału Human Rights Watch w wywiadzie dla FRANCE 24.
Guellali zajmująca się na co dzień przypadkami łamania praw człowieka wierzy w sukces nowego prawa, ale tylko pod jednym warunkiem - że Tunezja otrzyma na jego wdrożenie finansowe wsparcie od innych państw.
Bez tego władz nie będzie stać na kształcenie obywateli, szkolenie urzędników i policjantów, tworzenie i utrzymywanie schronisk dla ofiar przemocy czy finansową pomoc dla nich.
A może jej potrzebować naprawdę wiele kobiet - jeszcze w 2010 roku niemal połowa Tunezyjek deklarowała, że padła ofiarą "jednego lub wielu rodzajów przemocy". Przed tym północno-afrykańskim krajem jeszcze więc długa i kosztowna droga, zanim jego mieszkanki będą mogły się czuć bezpieczniej.
Zobacz też: