Pani Kaja jest autorką bloga Piafka.pl i właśnie oczekuje na przyjście na świat swojego dziecka. Mimo skierowań od specjalistów oraz widocznych problemów ze zdrowiem wiele razy spotkała się z utrudnianiem wykonania koniecznych badań lub ich odmową w zalecanym terminie. Wszystko opisała na swoim koncie na Facebooku.
Już w pierwszym trymestrze, po zaleceniu odbycia konsultacji kardiologicznej, usłyszała w swojej przychodni, że na wizytę może się umówić dopiero w przyszłym roku z powodu braku wolnych terminów. Po kilkukrotnym podkreślaniu, że jest w ciąży i nie może czekać, pracownica z rejestracji zarzuciła jej, że mogła zapisać się na badania już w lipcu, czyli... pół roku przed tym, jak zaszła w ciążę.
Uporczywe próby zapisania się na wizytę zaowocowały propozycją "przyjścia za miesiąc, by prosić lekarza o przyjęcie jej na konsultację". W końcu trafiła do innej przychodni w szybszym terminie, ale problemy z badaniami się nie skończyły. Początkowo pani Kaja radziła sobie z tymi trudnościami zmieniając placówki i szukając specjalistów, którzy przyjmą ją bez długiego oczekiwania.
Sytuacja zmieniła się dopiero, kiedy dowiedziała się o prawie przysługującym wszystkim ciężarnym kobietom w Polsce: każda kobieta w ciąży ma prawo dostać się do lekarza bez kolejki.
Jak sama twierdzi, gdyby wcześniej wiedziała o jego istnieniu, domagałaby się jego egzekwowania, ale tego nie robiła. "Zamiast spędzać godziny dzwoniąc do rejestracji, zapisałabym się dużo wcześniej, bez stresu i nerwów. Choć uważam, że to pracownik służby zdrowia powinien wiedzieć o tych przepisach", mówi.
Dlatego postanowiła opisać swoje doświadczenia, by oszczędzić innym przyszłym mamom tego problemu i zwiększyć świadomość praw, które im przysługują.
Pani Kaja podkreśla również, że nie wszyscy lekarze i przychodnie, z którymi miała do czynienia, zasługują na naganę.
Zupełnie przypadkiem trafiłam też na wspaniałych lekarzy, którzy uratowali mi zdrowie. Ale, gdybym wiedziała o istnieniu tego prawa wcześniej, na pewno cała sytuacja byłaby dla mnie mniej stresująca i domagałabym się przyjęcia do lekarzy, do których chodzę zazwyczaj.
Z tego powodu blogerka zdecydowała, że nie będzie upubliczniać nazw placówek, w których nie chciano wykonywać jej badań. "Nie wiem jakby się zachowali, gdybym powołała się na te przepisy", przyznaje.
*Pani Kaja za podstawę swojego prawa do badań poza kolejką w trakcie ciąży podaje 47 artykuł "Ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych", która została uchwalona 27 sierpnia 2004 r. i uzupełniona o ustawę z 4 listopada 2016 r. o wsparciu kobiet w ciąży i rodzin "Za życiem".
Zgodnie z nią "kobiety w okresie ciąży mają prawo do korzystania poza kolejnością ze świadczeń opieki zdrowotnej oraz z usług farmaceutycznych udzielanych w aptekach" (art. 47c ust. 1), co potwierdza sam Narodowy Fundusz Zdrowia. Na rządowej stronie NFZ można też przeczytać o innych szczególnych uprawnieniach przysługujących ciężarnym i kobietom w połogu.
Treść posta (pisownia oryginalna), za zgodą autorki, publikujemy w całości na naszych łamach. Wciąż jest on również dostępny na profilu facebookowym pani Kai:
"Pod koniec pierwszego trymestru ciąży dowiedziałam się, że powinnam mieć konsultację kardiologiczną. Zadzwoniłam do poradni, do której chodzę i usłyszałam, że najbliższy wolny termin jest w 2018 roku. Podkreśliłam kilka razy, że chodzi o konsultację w ciąży i że musi się odbyć w trzecim trymestrze, czyli w sierpniu. Wtedy pani z rejestracji spytała czemu nie zapisałam się w lipcu. Wiecie, PÓŁ ROKU PRZED zajściem w ciążę!
Dzwoniłam tam kilka razy, w końcu kazano mi przyjść za miesiąc, żeby prosić lekarza o przyjęcie mnie. Tylko jak przyjść i siedzieć parę godzin ze złamaną nogą? Na szczęście dostałam się do innej poradni, na NFZ, z tygodniowym terminem.
Od początku ciąży miałam więcej takich sytuacji, odmawiano mi prawa do badań czy zbywano. Wiecie, że dopiero czwarty lekarz rozpoznał, że moja noga jest złamana?! Nie wykonano mi prześwietlenia, chciano odmówić rezonansu, twierdzono, że i tak nikt mi nie zrobi operacji w ciąży, więc co za różnica, co mi jest, zdiagnozują po porodzie".
W dalszej części postu pani Kaja pisze:
"Na szczęście wtedy Ilona z "Przeplatane kolorami" doradziła mi domagania się pisemnego oświadczenia o odmowie wykonania badań. Uparłam się i w 5 tygodniu ciąży miałam rezonans (konieczny, ratujący zdrowie, ze skierowaniem od specjalisty!), mimo próby odmowy wykonania badania i oburzenia pielęgniarki: "to nieodpowiedzialne! Przecież tam jest głośno, dzidziuś usłyszy!". Zarodek, 4 mm, USŁYSZY! Ręce mi wtedy opadły.
Ale nie każda z nas ma znajomą prawniczkę. Nie każda trafi do "Matka prawnik" Katarzyna Łodygowska, od której dowiedziałam się o zmianie prawa, dzięki której każda kobieta w ciąży dostaje się do lekarza bez kolejki. To właśnie od Kasi są ulotki informacyjne i to na jej blogu możecie doczytać więcej na temat tej ustawy.
Żeby uniknąć moich przejść, jak najwięcej kobiet powinno wiedzieć o swoich prawach. Dlatego proszę, udostępnij ten post, wyślij znajomej, nawet jeśli nie jest w ciąży (albo Ty o tym nie wiesz),a może wydrukuj ulotkę i powieś w swojej przychodni".
"Kobieta, która zna swoje prawa, staje się pewniejsza siebie, wie czego może się domagać, że jej zdrowie jest bardzo ważne i nie można jej wyrzucić. Każdy, kto ma taką wiedzę, lepiej walczy o swoje. Niestety, jeszcze musimy walczyć, bo rzadko osoby w rejestracji wiedzą o nowych przepisach" - kończy swój wpis pani Kaja.
Zobacz też:
Ginekolog-blogerka: szukacie rad w sieci, zamiast u lekarza. "Dostaję zdjęcia zawartości podpasek"