Po wymarzonym ślubie 27-letnia Emma Morris i jej 31-letnia żona, Jo, zaplanowały miesiąc miodowy. Chciały mieć pewność, że ten czas będzie dla nich wyjątkowy, więc zarezerwowały miejsca w luksusowym, 5-gwiazdkowym hotelu w Riviera Maya (Meksyk). Przez pierwsze dni kobiety były naprawdę zadowolone z dokonanego wyboru - personel zawsze był miły i pomocny. Problemy zaczęły się, kiedy Jo zaczęła wplatać w rozmowach słowa "moja żona" - wtedy personel zaczął traktować kobiety inaczej.
W hotelowej restauracji były ignorowane - nawet kiedy próbowały nawiązać kontakt wzrokowy z kelnerem czy machać do niego ręką, ten zawsze je omijał. Jo chodziła więc do baru i mówiła, czego potrzebuje. Wtedy słyszała, że powinna czekać przy stoliku, aż zostanie obsłużona. Personel nie chciał też wydawać kobietom zamówień, mimo że z wydawaniem ich innym klientom nie miał problemu:
- Obsługa baru przy basenie mówiła mojej żonie, że nie może dostać do picia tego, co chce i musi zadowolić się tym, co jest. To nie jest coś, co można usłyszeć w 5-gwiazdkowym hotelu z all inclusive - wspomina Emma.
To nie był koniec problemów. Któregoś dnia po powrocie do pokoju, kobiety wyszły na balkon, żeby wywiesić ręczniki do wyschnięcia. Jo zauważyła, że popielniczka zniknęła. Niestety nie spojrzała pod nogi. Okazało się, że ktoś ją rozbił. Jo nie widziała przezroczystych kawałków szkła i wdepnęła w nie. Jej stopa zaczęła krwawić. Emma natychmiast udała się na recepcję i poprosiła o sprzątaczkę. Przez pięć dni jednak nikt nie pofatygował się do pokoju kobiet. Rozbita popielniczka cały czas leżała na balkonie. Personel zniszczył też rzeczy pary - prostownica Emmy leżała połamana pod hotelowym krzesłem.
Emma najgorzej wspomina jednak agresję słowną personelu:
Najbardziej szokującą częścią naszego miesiąca miodowego był moment, kiedy moja żona została nazwana przez kelnera „pieprzoną lesbą”.
Emma skontaktowała się z władzami hotelu, które poleciły zrobić kelnerowi zdjęcie. Zgłoszenie kobiety przyjęto, lecz najwyraźniej je zignorowano, ponieważ obsługa do końca wyjazdu niemile odnosiła się do kobiet.
Po powrocie z wakacji para napisała skargę i zażądała odszkodowania. Władze zaproponowały jej zwrot 500 funtów (ok. 2329 złotych) w postaci voucherów do tej samej placówki. Emma wyjaśniła, że nie zamierza już nigdy odwiedzać tego hotelu, więc nie skorzysta z talonu, zatem żąda rekompensaty w gotówce. Wtedy władze hotelu zaproponowały zwrot 300 funtów (ok. 1397 złotych). „To nie było nawet 10 procent kwoty, którą zapłaciłyśmy za ten pobyt”, powiedziała Emma.
Żadne pieniądze nie zrekompensują jednak kobietom miesiąca miodowego:
Jest nam bardzo przykro, że nie mamy szczęśliwych wspomnień z naszego miesiąca miodowego i, że nie można w żaden sposób ich odzyskać.
Rzecznik hotelu w końcu zdecydował się zabrać głos w sprawie Emmy i Jo. Powiedział, że zbada postawione zarzuty i odezwie się jeszcze do pani Morris. Ma nadzieję, że uda mu się rozwiązać sprawę tak, żeby klientka była usatysfakcjonowana.
On ma 94 lata, a ona 98. Poznali się na siłowni i właśnie pobrali. "Do dziś śmieję się z oświadczyn"
Fryzjerka odmówiła ogolenia nastolatki cierpiącej na depresję. Ratowała jej włosy przez 13 godzin