(pisownia oryginalna)
"miałem kilka razy taki (...) problem, wychodzące do mnie barany, prężące muskułki napompowane koksikiem. trzy razy, wystraszony na maksa oczywiście, połamałem pierdo*onym peda*om nogi. kosztowało mnie to 860 złociszy, maska, zderzak, błotnik, ale satysfakcji co niemiara. policja reaguje normalnie, jak to w obronie koniecznej. teraz czekam na następnego. może przejadę po nim, albo rozpier*olę go na jego własnych drzwiach?! więc??? DO ZOBACZENIA”
Adam Tarnowski, psycholog transportu: Robi wrażenie.
- Bardzo często ten ktoś robi to, co sami chcielibyśmy zrobić. Oglądamy filmy o Zorro czy o Spider-Manie, którzy robią złemu to, na co zasłużył, i utożsamiamy się z nimi. Uczestnicy agresji na drodze pierwotnie mogli wcale nie planować zrobienia takiego dymu. Tylko ten zatrąbił, tamten pokazał nie ten palec, co trzeba. No i koniec końców wysiedli i się okazało, kto tutaj wozi ze sobą większego „bejsbola”. Adrenalina się nakręca. Wielu z nas było w mniejszym lub większym stopniu ofiarami podobnych zajść.
- Aż takich to nie. Raz trafiłem na kierowcę komunikacji miejskiej, który zaczął pluć na dach mojego samochodu, bo coś mu się nie spodobało. Na pewno wielokrotnie bywało tak, że ktoś zajechał mi agresywnie drogę. Ja też miałbym ochotę pokazać mu, gdzie jego miejsce.
- Że miałbym ochotę wysiąść i się szarpać? Nie, raczej nie. W takich chwilach szukam sposobu na rozładowanie sytuacji. Są ludzie, których osobowość jest bardziej podatna na agresywne zachowanie. Ale większość po prostu daje się wkręcić.
Agresja na drodze - jak sobie z nią radzić? fot. Shutterstock
- Staram się zawsze być sobą, człowiekiem, którym chciałbym być. Jasne, że z jednej strony dałbym nauczkę komuś, kto zachowuje się w ten sposób, ale jednak nie jestem „człowiekiem z kijem”. Nie jestem „ulicznym wychowawcą”, który zaraz spuści łomot wszystkim złym. Staram się jakoś przywoływać w sobie rozsądek. To jest naprawdę dylemat z cyklu: „Czy da się zjeść wszystkich ludożerców?”. No nie da się. Wchodząc w agresję, sam stajesz się agresorem. A to nie sprzyja temu, żeby miasto było spokojniejsze i bezpieczniejsze.
- Moim zdaniem to jest jakieś rozwiązanie. Policja jest w wielu przypadkach za mało widoczna na drodze. Nie mamy poczucia, że ktoś nad tym wszystkim czuwa, a to powoduje nakręcanie się spirali agresji. Po pierwsze, agresor czuje się bezkarny, bo jest małe prawdopodobieństwo, że gdzieś w pobliżu jest policja. Z drugiej strony, potencjalny pogromca czuje, że jeśli on nie przyłoży, to agresor nie zostanie ukarany, więc musi wziąć sprawy w swoje ręce. No, a kiedy bierzemy sprawiedliwość w swoje ręce? Wtedy, kiedy nie ma szeryfa.
Paradoks jest taki, że monitoringu jest teraz dużo i coraz więcej tych rzeczy dzieje się pod okiem kamery. Nie widać natomiast, żeby tego typu akcje były ścigane i karane.
- Bardzo często pierwszy impuls agresji idzie stąd, że człowiek czuje się anonimowy. W sytuacji, gdy widzę, że stoję przed kamerą, że to jest nagrywane z drugiego samochodu, ryzyko, że zareaguję agresywnie, troszeczkę się zmniejsza. Natomiast jeżeli już dochodzi do przemocy, to - paradoksalnie - kamera może wzmacniać agresywne zachowania, bo człowiek zaczyna się bardziej popisywać.
Moim zdaniem ktoś, kto wysiadł z samochodu, to jest zupełnie inna osoba niż kierowca za kierownicą. On już przekroczył pewną granicę. Pokazujemy sobie gesty, trąbimy, jeszcze jesteśmy w bezpiecznym świecie i nie chcemy z niego wyjść, nie chcemy się fizycznie narazić.
Wyjście na ulicę oznacza już gotowość do tego, że mogę dostać w pysk, mogę oberwać. To oznacza, że adrenalina działa i nie boję się niebezpieczeństwa. Wydaje mi się, że taki człowiek, skoro wspomina o nagrywaniu, o policji, czuje się słabszy ode mnie. To jest z jego strony gest tchórzostwa: „Powiem mamie, zawołam panią”. Odpowiedzią na to jest: „No, to ja Ci pokażę, zanim Pani przybiegnie”.
- Ja też tak mam. Czy rzeczywiście samochód zmienia nas w porównaniu z tym, kim jesteśmy bez samochodu? Tak, zmienia. Kiedyś były takie badania, które miasto jest najbardziej uprzejme. Badacze chodzili po mieście, prosili ludzi o jakieś drobne przysługi i wyszło, że Warszawa jest w czołówce uprzejmych miast Europy. Notorycznie przepuszczamy się w drzwiach. Ale już wpuszczenie człowieka na pas na drodze…
Znak drogowy "zalecana zasada ruchu - jazda na suwak", Warszawa DARIUSZ BOROWICZ
- „Na suwak”? Wolno się uczymy. Ale to się zmienia. Gdzieś tam do człowieka dochodzi, że „przecież ja tak normalnie to ludzi przepuszczam”. Są oczywiście sytuacje takie, że „jeśli go przepuszczę, to stracę całe światło”. Jednak rzadko za niewpuszczeniem na pas innego samochodu stoi kalkulacja, a częściej pokazanie mocy: „tutaj rządzę ja i moje reguły”.
W samochodzie jesteśmy bardziej anonimowi, nikt nie patrzy nam w twarz. My też nie patrzymy w twarz drugiego człowieka. Samochód jest bardzo ubogim narzędziem komunikacji. Jeśli dwóch ludzi spotka się w drzwiach, to mogą powiedzieć coś do siebie, uśmiechnąć się, pokazać coś dłonią. A w samochodzie zostaje klakson. Z jednej strony mamy poczucie zwiększonej anonimowości, a z drugiej - dużo słabsze środki wyrazu, żeby zasygnalizować swoją gotowość do ustępstwa czy asertywność.
- Niektórzy nazywają samochód przedłużeniem miru domowego - samochód to moje miejsce. Tutaj czuję się pewniej, bo jest znany, oswojony. Ale też jeśli coś zagraża mojemu samochodowi, odbieram to osobiście. Kiedyś zajmowaliśmy się reklamą i okazało się, że widok zakrwawionej ofiary robi na ludziach mniejsze wrażenie niż widok ich własnej, zbitej szyby samochodu. Tak działa na nas samochód. Z jednej strony daje nam anonimowość, a z drugiej poczucie bezpieczeństwa. Wszystko to razem sprawia, że stajemy się kimś troszeczkę innym i różne impulsy, zwykle tłumione, łatwiej z nas wyskakują.
- To jest raczej „modelowanie”, czyli nieformalne uczenie się, przejmowanie nawyków. Mam przyjaciela, którego jeździć uczyła matka, osoba spokojna. Natomiast ten facet zachowuje się na drodze jak jego ojciec, czyli dużo bardziej agresywnie i ostro. Nigdy nie był przez ojca uczony, specjalnie instruowany, złapał to „z powietrza”.
Mówi Pan o kontakcie wzrokowym. To moment wymiany emocji. Czasem dobrych, ale na drodze częściej jednak złych. Jeżeli nie chcemy stać się ofiarą agresji, chcemy się wycofać z interakcji, to bardzo ważne jest, żeby nie patrzeć w oczy. Unikać kontaktu wzrokowego.
- Ja bardzo często chcę zobaczyć, kto mi zajechał, żeby zrozumieć jego zachowanie. Wyjaśnić sobie, dlaczego człowiek zachował się tak, a nie inaczej. Spodziewałem się, że pojedzie prosto, a on skręcił, spodziewałem się, że przejedzie przez żółte światło, a on zahamował i ledwo się wyrobiłem. Zmierzenie się wzrokiem, bitwa „kto pierwszy spuści wzrok”, to też jest forma rozpoczynającej się agresji.
- „Beemka” zawsze na ukos, a Skoda Octavia na poznańskich numerach. Wie pan, myślę sobie, że tutaj nie ma żadnych tajemnic. Łatwiej jest nam żyć, jeśli mamy stereotypy. Chcemy rozumieć, dlaczego ten człowiek tak działa, chcemy potwierdzić swój stereotyp. Tak jeździ kobieta, tak jeździ starszy człowiek, tak jeździ ktoś z numerami, których nie lubimy.
Stereotypy pomagają na co dzień szybko rozumieć świat. Na drodze dobrze jest się szybko orientować, szybko rozumieć. Wszystko, co nam upraszcza ten proces, pomaga. W związku z tym widzę czarną „beemkę”, to będę zachowywał ostrożność. Widzę Cinquecento ze starszym panem w dużych okularach, to też będę omijał go większym łukiem. Blondynka w samochodzie terenowym - też mam już pewien stereotyp. No właśnie, widzi pan, pan się uśmiecha, czyli…
- To staje się wspólnym kodem. Znam 80-latków w ogromnych okularach, którzy jeżdżą zupełnie przyzwoicie, te blondynki też bardzo często są bardzo dobrymi kierowcami, więc są to wyłącznie stereotypy. Po prostu chcemy sobie ułatwić życie, nasza świadomość jest leniuchem. Nasza świadomość lubi…
- Tak, czarno-białe rzeczy. Nie lubi za dużo myśleć. Podczas jazdy chcemy sobie pomyśleć o tym, jaki ugotować obiad, gdzie pojechać na wakacje, wspomnieć coś dobrego. Wszystko, co się dzieje na drodze, nam to utrudnia. Tak więc nasza świadomość stara się pójść na skróty i wytwarza stereotypy.
- Klakson jest obelgą. Klakson znaczy: „Zdenerwowałeś mnie! Jak można być takim durniem. Jak można być takim niezgułą!”. Skręcamy w lewo wtedy, kiedy mamy przeczucie, że możemy to bezpiecznie zrobić. Ktoś, kto stoi za nami większym samochodem i prawdopodobnie uważa, że on to już by pięć razy skręcił, zacznie w końcu na nas trąbić. Dlaczego trąbi? Dlatego, że uważa nas za słabszego. Kogoś, kto nie potrafi wykorzystać okazji i przez niego trzeba czekać.
Zauważmy, w jakich okolicznościach klakson jest używany. Formalnie służy do ostrzeżenia przed niebezpieczeństwem, a podejrzewam, że w 99% sytuacji używany jest do wyrażania emocji. Chcę klaksonem dać do zrozumienia, że: „Ty, człowieku, jesteś baranem” albo wyrażam swoją dezaprobatę.
- W badaniach puszczaliśmy kierowcom ostrzejszą muzykę i nie zaczęli automatycznie zachowywać się w sposób bardziej dynamiczny czy agresywny. Natomiast większość ludzi denerwuje się, gdy słyszy muzykę z innego samochodu. To tak, jakby sąsiad robił imprezę. Ja jestem tutaj w swoim przenośnym domku, a ktoś mi za ścianą puszcza jakieś „umca, umca” .
Jeśli musisz skorzystać z telefonu, zatrzymaj samochód w bezpiecznym miejscu lub poproś pasażera o odebranie czy wykonanie rozmowy. fot. Skoda
- Komórka po prostu jest zagrożeniem. Jeśli ktoś koniecznie musi sprawdzić Facebooka jadąc 70km/h, to zagraża nie tylko sobie. Na świecie zwraca się ogromną uwagę na pisanie i czytanie SMS-ów w trakcie jazdy. W USA są już takie stany, gdzie jest to traktowane równie surowo jak jazda po pijanemu. Pisanie SMS-a powoduje, że jesteśmy nieobecni. Mamy tylko nadzieję, że samochód przez te 5-6 sekund na nic nie wpadnie. Jest to tylko i wyłącznie nadzieja, bo kontroli nad tym nie mamy żadnej.
- W filmikach o agresywnych zachowaniach kierowców bardzo często widać, że te osoby jechały z kimś - z dziewczyną, czasem nawet z małym dzieckiem. Z jednej strony wydaje się że to paradoks - mam się kim opiekować, nie powinienem ich wciągać w taką chryje. Z drugiej strony - jestem w moim domu i mam poczucie, że muszę tego domu bronić, więc od razu mi się poziom adrenaliny bardziej podnosi.
Jeśli chodzi o popisywanie się, to jeśli w sytuacji napięcia mamy zrobić coś, w czym jesteśmy słabi, to zrobimy to jeszcze gorzej. Możemy dziewczynie nie zaimponować. Były takie badania, że wśród osób starszych, kierowców seniorów po 60-ce, jest znacznie mniej wypadków, kolizji i zachowań nieprawidłowych, gdy jadą z pasażerem. Z wiekiem już się tak nie popisujemy.
- Nie mam żadnych systematycznych danych które mówiłyby, że przypadków agresji drogowej jest więcej. Jeździmy zdecydowanie spokojniej. W tej chwili coraz częściej bywa tak, że na drodze wojewódzkiej wszyscy jadą sobie te 90-100 km/h, ale w miejscowościach zwalniają. Może nie zawsze do 50 km/h, ale jednak zwalniają. Respektowanie reguł na drodze się poprawia. A jeśli chodzi o agresję, czy ja wiem? Trzeba by się zastanowić, ile tej agresji jest w normalnym społecznym przekazie.
- Tak, moim zdaniem jest takie przyzwolenie. Jest też przyzwolenie na zemstę. Jeśli minister mówi o torturach i karze śmierci? Po to jednak jesteśmy cywilizowanym światem, żeby się hamować i do tego nie dopuszczać.
***
O komentarz poprosiliśmy mł. asp. Antoniego Rzeczkowskiego z Wydziału Prasowo-Informacyjnego Komendy Głównej Policji:
(...) zdecydowana większość kierujących pojazdami to ludzie, którzy stosują się do obowiązujących przepisów ruchu drogowego. Tzw. "agresywni kierowcy" stanowią mniejszość na naszych drogach. Z uwagi jednak na ich "wyczyny", trafiają na pierwsze strony gazet(...).
(...) Oczywiście na drodze spotykamy codziennie agresywnych piratów drogowych. To ci, którzy zajeżdżają nam drogę, nagle hamują, tamując ruch, trąbią bez opamiętania lub grożą innym kierowcom, przeklinając i wymachując pięściami. Ale to margines. Trzeba pamiętać, że kierowanie pojazdem to wykonywanie nie tylko ciężkiej pracy o charakterze fizycznym, ale przede wszystkim pracy umysłowej. Trzeba myśleć i przewidywać zachowania innych uczestników ruchu.
Na agresję nie reagujmy agresją, bo zdenerwowany kierowca to niebezpieczny uczestnik ruchu. Agresywni kierowcy nie mogą czuć się anonimowi. Ich "wyczyny" są często rejestrowane przez kamery monitoringu miejskiego, czy coraz powszechniej stosowane kamerki samochodowe. Nagrania te trafiają później na policyjne skrzynki "Stop agresji drogowej" (...).
Agresja na drodze - to może spotkać każdego. Czekamy na Wasze historie, którymi zechcecie się podzielić. Wybrane teksty, za zgodą Autorów, opublikujemy w serwisie Kobieta.gazeta.pl
Piszcie: kobieta@agora.pl