Pojawia się raz w miesiącu i sprawia, że na kilka dni stajemy się rozdrażnione, zmęczone, czujemy ból albo mamy dziki apetyt i wszystkiego dosyć. Chociaż najczęściej wymienione przypadki kumulują się w wybuchową całość. Tak, chodzi o PMS, czyli zespół napięcia przedmiesiączkowego.
Mimo że PMS do przyjemnych nie należy, kto powiedział, że nie można się z niego pośmiać? Zrobiła to blogerka lifestylowa Marta Lech-Maciejewska, która postanowiła podzielić się swoim doświadczeniem na temat PMS. Zrobiła to w pełnym humoru wpisie na Facebooku.
Blogerka opisuje w nim, jak zmienia się jej życie podczas PMS (żartobliwie przez nią nazywanym "znienawidzonym kochankiem") i jaki wpływ na najbliższych mają jej "nastroje". Gotowa na PMS w krzywym zwierciadle?
Pani Marta rozpoczyna swój wpis danymi liczbowymi. I tak dzień zainaugurowały trzy groźby rozwodem i cztery trzaśnięcia drzwiami. Efekt? Pani Marta poranną kawę wypiła w samotności.
Dalej blogerka piszę, że do standardowych tekstów, które słyszy od męża w trackie PMS ("dzieci zamieszkają ze mna") doszedł jeden nowy: Gardzę sobą, że z tobą jestem. Pani Marta winą za wahania nastroju obwinia "te dziwki hormony", które jak pisze, z Królewny Śnieżki przeistaczają ją w "posłankę Pawłowicz".
Blogerka jak sama przyznaje we wpisie, współczuje swoim najbliższym, że muszą znosić jej humorki i przekornie dodaje:
(...) dziś, kiedy temperament i usposobienie mam tak niesprzyjające, zrobiłam się na Turbo Pańcię. Może któryś się nabierze (...) niech mają. A ja usiądę w kącie, zagryzę kawałek patyka między zębami i poczekam, aż mi przejdzie. I tak do kolejnego miesiąca.
Swój wpis Pani Marta kończy apelem do wszystkich kobiet, w którym zachęca je do zamieszczania "sprawdzonych tekstów i odzywek małżeńskich na te dni". Cel? Stworzenie PMS-owych aforyzmów.
Apel okazał się skuteczny. Pod wpisem pojawiło się prawie 700 komentarzy, w których kobiety dzielą się swoimi powiedzonkami i doświadczeniem na temat PMS.
Oto kilka z nich:
Wiem, że jak się rozpędzę, to nie mogę się zatrzymać i to jest najgorsze. Wychodzę wtedy z siebie, patrzę z boku i pukam się w głowę, myśląc: ty się lecz.
Jak będziesz mi wiecznie przypominał o PMS, to urodzę ci 4 dziewczyny, wtedy zobaczysz.
Nie uruchamiaj mnie ja Cię proszę!
Gdy ja mam PMS to mój mąż odpowiada na wszystko "dobrze, kochanie". Tak mnie to wtedy wk...ia, że zaczynam się się na biedaka wydzierać. I co zrobić. 2-3 dni i wszystko wraca do normy.
Uświadamiam sobie, że skoro jeszcze żyjesz, to znaczy, że to na pewno prawdziwa miłość.
Jedna z komentujących kobiet tak podsumowała atmosferę panującą wśród komentujących:
Dlaczego trafiłam tu tak późno?! Płacze ze śmiechu.
Więcej wpisów Marty możesz przeczytać na jej blogu SuperStyler. Na bieżąco możesz też ją obserwować na Facebooku i Instagramie.
To cię zainteresuje: