Zapytała, co miałam na sobie podczas gwałtu. Podkoszulek i dżinsy, a co niby zakładasz na mecz?

"Sama jest sobie winna, bo ubrała się jak dz*wka" to nie argument, a bronienie sprawcy gwałtu. Wystawa na amerykańskim uniwersytecie obala ten krzywdzący mit.

Twórcy ekspozycji pt. "What were you wearing?", czyli "Co miałaś na sobie?" postanowili zmierzyć się z bardzo krzywdzącym przekłamaniem dotyczącym ofiar gwałtu. Wiele osób z góry zakłada albo podkreśla to, że winę za gwałt ponosi ofiara, bo była wyzywająco ubrana.

Wystawa, którą między 5 a 15 września można było oglądać w uczelnianej galerii na Uniwersytecie w Kansas, jest niewielka. Składa się z zaledwie 18 eksponatów i towarzyszących im krótkich historii ich właścicielek. To wystarczyło, by podkreślić, jak bardzo mylne jest przekonanie o tym, że gwałcone są tylko młode, atrakcyjne kobiety w krótkich spódniczkach czy sukienkach z dekoltem.

 

"Miałam wtedy 6 lat"

Jednym z najbardziej przejmujących strojów jest różowa sukienka w dziecięcym rozmiarze. Opis mówi wszystko: "Miesiące po tym, co się stało, mama stała przed moją szafą i marudziła, że przestałam nosić jakiekolwiek sukienki. Miałam wtedy sześć lat".

Inny eksponat, w którym zestawiono trzy zupełnie różne stroje też przeraża. Wszystkie należą do jednej, zgwałconej trzykrotnie kobiety. Pierwszy raz padła ofiarą gwałtu w wieku 5 lat (zielony strój wróżki), później, kiedy miała już 18 lat (sprany t-shirt i dżinsy) i trzeci raz - nie podaje, kiedy to było - została zgwałcona przez inną kobietę, przy której kobieta myślała, że może się czuć bezpiecznie (sukienka na ramiączkach).

Żaden z 18 wystawionych strojów nie odkrywał ciała, większość to luźne koszulki albo bluzki i długie spodnie. Oprócz tego jeden strój kąpielowy (ofiara spędziła z oprawcami cały dzień na spływie kajakowym; zaatakowali ją, kiedy chciała się przebrać w swoim namiocie), kilka spódnic i sukienek - w tym dwie dziecięce, półgolf, czapka z daszkiem i dresy.

"Podkoszulek i dżinsy suko"

Choć wystawa zaprezentowana na uniwersytecie w Kansas była niewielka, odbiła się szerokim echem w światowych mediach. O tym, jak bardzo jest potrzebna, bo stereotyp "samej sobie winnej" ofiary gwałtu wciąż jest silny, najdobitniej świadczy historia towarzysząca jednemu z eksponatów - zwykłemu czarnemu t-shirtowi.

"Opuściłam parę dni w pracy po tym, co się stało. Kiedy powiedziałam o wszystkim szefowej, zapytała, co miałam na sobie. - Podkoszulek i dżinsy, suko, a co niby zakładasz na mecz bejsbola? - odpowiedziałam. Wyszłam stamtąd i nigdy więcej nie wróciłam".

Więcej zdjęć z wystawy "Co miałaś na sobie?" można zobaczyć tutaj.

Zobacz też:

Obcy mężczyzna podniósł sukienkę Zuzanny i złapał ją za pośladki. "Sk***ielu, nie miałeś prawa tego zrobić"

"Mój gwałciciel nucił Odę do radości". Blogerka szczerze opisuje swój gwałt, by pomóc innym ofiarom

Gej siada naprzeciwko heteroseksualisty, katoliczka - feministki [ŁĄCZY NAS POLSKA, ODC. 1]