Roman Sklepowicz - to nazwisko od kilku dni jest na ustach wszystkich. Prawie wszystkich. Bo chociaż w redakcji Kobieta.gazeta.pl też przetoczyła się na jego temat wielka dyskusja, ostatecznie zdecydowałyśmy, że nic o nim nie napiszemy. Powód był jeden: nie chciałyśmy nadawać jeszcze większego rozgłosu człowiekowi, którego wypowiedź w publicznej debacie jest dnem dna.
Niestety Sklepowicz nie wykorzystał szansy, by po swojej kompromitującej wypowiedzi (są na tym świecie kraje, gdzie po takich słowach człowiek rezygnuje ze wszystkich piastowanych stanowisk i znika na dłuższy czas, w nadziei, że może kiedyś ludzie zapomną) zamilknąć. Nie, postanowił publicznie ‘przeprosić’.
Oglądanie tego nagrania to koszmar, chcemy Wam tego oszczędzić, więc zrobiłyśmy wyciąg z publicznych ‘przeprosin’ Sklepowicza w programie Marcina Roli „wRealu24”:
1. „Część uczestniczek Czarnego Marszu zrozumiała, że Roman Sklepowicz mówi do nich”, a tymczasem „nie mówię do was i nie wiem, czy w ogóle chciałbym do was mówić, chyba że poszliście tam dla draki, przez przypadek bądź zwiedzione obietnicami lub finansami. Ja nie poniżam się aż tak nisko, żeby mówić o każdym, a (...) jestem tu po to, żeby przekazać wam mój stosunek do pewnych zjawisk. A jako starszy już człowiek mam wyrobioną optykę ich widzenia; a jako prawnik być może czasami wiem coś, czego wy nie wiecie’
2. „Całkiem uczciwie przepraszam wszystkie panie i wszystkich panów, którzy nie zrozumieli moich intencji i stosunku do ruchów feministycznych, których rodowód w naszej rzeczywistości sięga aż Adolfa Hitlera. W związku z powyższym, ja o tym zjawisku mówiłem. Ba! Mówię i mówił BĘDĘ w tej sprawie. A gdyby któraś z was poczuła się moim językiem, wulgarnością, nie ma tu co robić cudzysłowa (pisownia oryginalna), obrażona, to każdą z was, każdego z was serdecznie za to przepraszam”
3. „Chciałbym tylko powiedzieć, że ten wrzask, atak na mnie, o Boże, (tu Roman Sklepowicz wymienia długą listę swoich zasług, jako tego, który „walczy z bankami, z komornikami, (...) tysiącom ludzi pomogłem, i z tego jestem znany, a nie z komentarzy różnych zjawisk, które akurat w tym przypadku bardzo osobiście mnie dotyczą”)”, bla bla bla...
Sklepowicz przytacza traktat z Groningen („wiecie, jaki to traktat? Pozwalający na tzw. aborcję pourodzeniową. (...) dziecko jest rude, zezowate, a może nie ma rączki i się je zabija”). Mówi też o tym, że ktoś mu zarzucił, że nie umie demokratycznie uczestniczyć w tzw. debacie publicznej: „Nie uczestniczyłem, nie uczestniczę i nie będę uczestniczył w żadnej debacie na temat zabijania człowieka”.
Następnie z detalami opowiada o tym, jak wygląda aborcja, zgodnie ze swoją wiedzą, dostarczoną mu przez anonimowego lekarza („miażdżenie kleszczami mózgu, wyrywanie kleszczami rączki”, straszne rzeczy, biedny Sklepowicz „miał mdłości”). Kontynuuje jak prawdziwy mąż stanu (przy okazji waląc kolejny raz w uczestniczki Czarnego Marszu): „Nie ma dyskusji o tym, czy można zabić człowieka, inicjowanie takich dyskusji jest zwykłym świństwem”. Amen.
Skandaliczny występ Romana Sklepowicza to występ w dosłownym znaczeniu tego słowa. Jest w nim wszystko: obrażanie raz za razem, makabra, teatralne modulowanie głosu. Jest podkreślanie własnych zasług i grzmienie z pozycji tego, który ‘wie’ (to także ma swoje określenie: ‘mansplaining’ - ‘wcale nie wiem, ale ci, głupia kobieto, wyjaśnię’).
Jest wreszcie - nie wprost, ale przecież o tym jest wystąpienia - porównywanie uczestniczek Czarnego Marszu do tych, którzy dokonywali selekcji więźniów w obozach koncentracyjnych i abstrakcyjne odniesienia do Hitlera. Przy tym Sklepowicz mówi „całkiem uczciwie” i „serdecznie”.
Sklepowicz znalazł się w luksusowej sytuacji, którą stworzył dla niego prowadzący (rechoczący z offu ze swoich fatalnych, skrajnie nieobiektywnych i prostackich komentarzy, Marcin Rola - swoją drogą, rola Roli w całej sytuacji została mocno niedoceniona, bo to od prowadzącego w dużym stopniu zależy przebieg rozmowy , Sklepowicz nie był w studiu sam).
Sklepowicz nie przeprasza uczestniczek Czarnego Marszu, tylko tych, którzy go „nie zrozumieli”. Jego przenikliwości, doświadczenia, rzekomej wiedzy wynikającej z wieku. To dobry człowiek („pomógł tysiącom ludzi”), złego (licho) nie bierze (pardon, nie rucha).
Panie Romanie, my zrozumiałyśmy, a od pana nie wymagamy już rozumienia czegokolwiek. Dotarło do nas, że będzie nas pan obrażał dalej, bo „wie pan jako prawnik o rzeczach, o których my nie wiemy”, a i wiedzy historycznej pozazdrościć.
Co my właściwie byśmy od pana chciały? Już nigdy nie musieć oglądać Pana ‘występów’, bo naprawdę mdli.
To nasze zdanie, jesteśmy ciekawe Waszego. Czujecie się przeproszone przez Romana Sklepowicza? Piszcie na adres: kobieta@agora.pl.