Niektórzy nie mają żadnych skrupułów w kwestii "naciągania" innych. Właśnie taki przypadek opisał "Doktor Mariusz", który sam pracuje jako ekspert od naprawy "wszystkiego" na terenie Warszawy.
Treść posta ujawniającego nieuczciwe praktyki "fachowców" publikujemy w całości za zgodą autora. Można go również przeczytać na facebookowym profilu pana Marcela, Doktor Mariusz.
Hasło na dziś to MAJTKI!
Te na zdjęciu są „moje”, bo majtkom, o których jest ta historia, zdjęcia nie zrobiłem. Chyba z wrażenia...
Jadę do zepsutej pralki - stoi w niej woda, choć dwa dni wcześniej był czyszczony filtr.
A było tak:
Do tejże pralki został wezwany inny serwisant wspomniane dwa dni temu. Z filtra wyjął majtki i poinformował właścicielkę, że pompa została uszkodzona i należy ją wymienić. Według tegoż Pana, pompa kosztowałaby 200 zł (serio kosztuje ok. 27 zł), a za wymianę chciałby 120 zł.
Właścicielka, biorąc pod uwagę wysoki koszt, zrezygnowała z wymiany pompy. Pan skasował za wyjęcie majtek 180 zł i pojechał w nieznanym kierunku.
Dziś przyjechałem ja. Zabrałem się na początek za filtr, w którym znalazłem... TE SAME MAJTKI, które poprzedni Pan wepchnął z powrotem do filtra! Czy chciał się zemścić czy zatuszować swoje kłamstwo o pompie, nigdy się już nie dowiemy. Wiemy tylko, że zarobił.
Kurtyna.
Zapytaliśmy pana Marcela, czy często zdarza mu się jeździć do klientów, których poprzedni serwisant potraktował podobnie. Odpowiedź jest krótka i niestety nie napawa optymizmem. - Często - potwierdził zwięźle.
Na pytanie, ile powinny kosztować tego rodzaju nieskomplikowane naprawy trudno było mu udzielić jednoznacznej odpowiedzi - Nie wiadomo. Nie ma jednego, obowiązującego powszechnie cennika, każda naprawa liczy się inaczej - wyjaśnił, dodając, że on sam wyceniłby ją na maksymalnie połowę kwoty, której zażyczył sobie jego poprzednik.
Czy "Doktor Mariusz" ma jakieś rady, jak i gdzie w razie potrzeby szukać eksperta, który nie wykorzysta naszej niewiedzy? Według niego trudno o konkretne wskazówki, ale zawsze warto kierować się rekomendacjami od znajomych. Pewniejsze od przypadkowych ogłoszeń z internetu są też specjalistyczne serwisy, których usługi są jednak droższe.
Jeśli jednak zdarzy się sytuacja, że za naprawę usterki w naszym domu zabiera się "pan z ogłoszenia", warto pamiętać o jednej rzeczy: domaganiu się rachunków. Za samą usługę, ale też za jakiekolwiek materiały czy elementy, które wymienia. Wbrew pozorom, ludzie często o tym zapominają, a to podstawa zarówno do reklamacji, jak i zorientowania się, czy przypadkiem nasz specjalista nie zawyża cen.
Warto zapowiedzieć już przed rozpoczęciem naprawy, że się ich oczekuje. Uczicwy fachowiec nie będzie miał z tym problemu, a ewentualnego naciągacza to może odstraszyć od próby wyciągnięcia od klienta większej sumy.
Oprócz tego, pan Marcel uczula, by w sytuacjach, kiedy naprawa wymaga wymiany jakiejś części, zawsze domagać się od serwisanta ich pokazania. Sam niejednokrotnie był wzywany do usterek, które rzekomo ktoś wcześniej zlikwidował montując nowe elementy, po czym okazywało się, że tylko wziął za nie pieniądze, a do urządzenia wmontowywał z powrotem te stare lub używane, które zostały mu z poprzedniego zlecenia.
Ostatecznie można też po prostu patrzeć, co robi serwistant. Pan Marcel zaznacza, że nie chodzi o to, by cały czas z nieufnością śledzić jego pracę, ale warto poprosić, by wyjaśnił, co właściwie robi i zerknąć od czasu do czasu na postępy - w końcu oddajemy w obce ręce swoją własność.
Zobacz też:
Pranie na mrozie wyschnie szybciej niż w domu? Sprawdzamy "babciny" patent