Lissette Calveiro, 26-latka z Miami przyznała, że kiedy przeprowadziła się do Nowego Jorku, by zdobyć staż, poczuła się jak gwiazda „Seksu w Wielkim Mieście”. Atmosfera miasta zrobiła na dziewczynie piorunujące wrażenie. To właśnie wtedy Lissette wymyśliła, że będzie dokumentować swoje życie za pomocą zdjęć na Instagramie.
Calveiro uzależniła się od kreowania swojego życia w mediach. Po tym, jak jej profil zdobył 12 tysięcy fanów, postanowiła zostać prawdziwą internetową gwiazdą i zainteresować swoim życiem jeszcze więcej osób.
Pensja otrzymywana na stażu wystarczała tylko na pokrycie podstawowych wydatków. Lissette miała jednak jeszcze swoje oszczędności. Pieniądze udało jej się odłożyć dzięki poprzedniej, pełnoetatowej pracy w Miami.
Dziewczyna postanowiła skorzystać z zachowanych środków, żeby móc udostępniać na Instagramie coraz ciekawsze posty. Lissette zaczęła jadać w modnych restauracjach, bywać na drogich wakacjach i wciąż kupować nowe ubrania – w końcu na zdjęciach nie mogła pojawiać się ciągle w tych samych stylizacjach. Zdjęcia obrazujące bajkowe życie faktycznie przyciągały nowych fanów.
Oszczędności Calveiro jednak topniały coraz bardziej. Początkująca "instacelebrytka" zrozumiała, że nie będzie w stanie utrzymać się sama w wielkim mieście, więc wróciła do Miami. Nie zrezygnowała jednak z prowadzenia i rozwijania konta na Instagramie.
Lissette w rodzinnym mieście znalazła pracę na pełny etat. Jej zarobki jednak nie były na tyle duże, żeby pokryć nadmierne wydatki. Dziewczyna nie przestała bowiem kupować modnych ubrań, podróżować i bywać w interesujących miejscach.
Choć profil robił się coraz bardziej popularny, stan konta zaczął zatrważająco maleć. Lisette wydawała 200 dolarów (ok. 680 zł) miesięcznie na ubrania. Od czasu do czasu pozwalała sobie także na zakup wyjątkowego elementu garderoby np. używanej torebki Louisa Vuittona za tysiąc dolarów (ok. 3400 złotych) czy biletów lotniczych (w obie strony) do Teksasu za 700 dolarów (ok. 2380 zł).
Calveiro nie dostrzegała, że wraz z rosnącą popularnością malał jej stan konta. Dziewczyna wydawała dużo więcej niż była w stanie zarobić. W końcu jej dług wynosił już 10 tysięcy dolarów (ok. 34 tysiące złotych).
- Kupowałam ciuchy tylko po to, żeby zrobić idealne zdjęcie. Żyłam ponad stan. Żyłam w kłamstwie, a nade mną wciąż wisiał dług. [...] Wiele podróży, jakie odbyłam, zorganizowałam wyłącznie pod Instagram – wspomina Lisette, której instagramowe szaleństwo trwało ponad dwa lata.
Calveiro uratowała chęć rozwoju osobistego. Dziewczyna od zawsze chciała pracować w mediach. Kiedy pod koniec 2016 roku dostała się do firmy PR-owej z siedzibą na Manhattanie i znów musiała przeprowadzić się do Nowego Jorku, postanowiła zmienić swoje życie.
Wiedziała, że jeśli znów nie zacznie oszczędzać, jej pobyt w dużym mieście skończy się tak szybko, jak poprzednim razem. Lisette odcięła się od Instagrama. Zamieszkała z przyjaciółką, żeby móc dzielić czynsz na pół. Postanowiła też, że w ciągu tygodnia nie wyda więcej niż 35 dolarów (ok. 119 złotych).
Po 14 miesiącach oszczędzania i pracy na pełen etat Lissette spłaciła większość długu. Calveiro żałuje, że niegdyś wydawała tyle pieniędzy tylko po to, żeby móc zaimponować ludziom, których nawet osobiście nie znała.
Dziś mówi, że jest przerażona tym, jaki wpływ na młodych ludzi mają media społecznościowe. Radzi z dystansem podchodzić do tego, co widzi się na portalach społecznościowych:
- Na Instagramie nikt nie wspomina o swoich finansach. Martwi mnie to, jak bardzo dziewczyny dbają o swój wizerunek w mediach. Sama mogłam odkładać na tyle rzeczy. Mogłam te pieniądze w coś zainwestować - ta refleksja przyszła do Lisette po czasie.
Jedno zdjęcie tej blogerki świetnie pokazuje, jak zmieniły się standardy "idealnego ciała" [FOTO]