Przypadek czy przeznaczenie? Wysłała swoje zdjęcie pod zły numer i nieświadomie pomogła choremu dziecku

Ta historia pokazuje potęgę mediów społecznościowych oraz... przypadku. Przez to, że pewna dziewczyna pomyliła numery telefonów, mały chłopiec dostał ponad 20000 dolarów na leczenie białaczki.

Tony Wood, 34-letni tata ze Spring Hill w Tennessee, otrzymał pewnego dnia dziwną wiadomość telefoniczną z nieznanego numeru.  Na ekranie telefonu mężczyzny wyświetliło się zdjęcie dziewczyny w czarnej sukience.

Nieznajoma pytała o to, jak wygląda w tym stroju. Zamiast zignorować wiadomość, Tony postanowił na nią odpowiedzieć:

Stwierdziłem, że to okazja, żeby uczynić jej dzień milszym. Zawołałem dzieciaki, pokazałem im zdjęcie i zapytałem, czy myślą, że pani wygląda ładnie w tej sukience. Wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że wygląda niesamowicie.

Były myśliwy uratował potrąconego wilka. "Rozjeździliby go na miazgę". Kim jest Marcin z Lasu?

Kciuki w górę!

Pan Wood zrobił więc swoim dzieciom zdjęcie, na którym maluchy pokazują kciuki uniesione w górę i wysłał nieznajomej. Wyjaśnił, że chciałby zapytać o zdanie jeszcze żonę, jednak tej nie było w domu. Na zdjęciu nieobecne było jeszcze jedno dziecko Tony’ego – mały Kaizler, który choruje na białaczkę. Pan Wood nie chciał jednak pisać nieznajomej o problemach zdrowotnych swojego syna.

Kiedy żona Tony’ego wróciła do domu i usłyszała o nietypowej wymianie wiadomości, uznała ją za uroczą. Rodzina nie doczekała się jednak odpowiedzi od nieznanego numeru i po jakimś czasie zapomniała o sprawie.

Państwo Wood nie wiedzieli jednak, że w międzyczasie ich dzieci zdobyły popularność na Twitterze. Nieznajoma dziewczyna bowiem udostępniła ich zdjęcie oraz uroczą wiadomość od ich taty. Rodzina dowiedziała się o tym od Carlie Perkins, znajomej, która interesowała się losami małego Kaizlera i znała rodzinę Woodów. Tony i jego żona bowiem po tym, jak ich syn zachorował, założyła konto na tronie fundacji GoFundMe i opisała swoją historię.

Kciuki dla Kaizlera

Rodzice utworzyli także grupę na Facebooku, do której należały osoby przejęte losem walczącego z białaczką chłopca. To właśnie na tej grupie Carlie udostępniła screen posta nieznajomej dziewczyny. Tony przyznał, że rozbawiła go sława jego dzieci i popularność jego SMS-a wśród internautów. Na post nieznajomej w krótkim czasie zareagowało ponad 80 tysięcy osób.

Post dotarł także do pewnego mężczyzny z Indii, który zaangażował się w finansowe wspieranie Kaizlera na stronie GoFundMe. Mężczyzna rozpoznał rodzinę ze zdjęcia i napisał, że oprócz pani domu, brakuje na nim również jednego dziecka, Kaizlera, który obecnie przebywa na leczeniu. Użytkownik udostępnił zdjęcie chłopca w komentarzach i napisał:

Kaizlera nie ma na zdjęciu. Pokażmy mu kciuki w górę. Mam nadzieję, że magia Twittera zadziała. Poniżej znajduje się link do strony GoFundMe, gdzie można wpłacić na leczenie białaczki u Kaizlera.

Tony zauważył wiadomość od nieznajomego i udostępnił po nim kolejną, zawierającą zdjęcie chłopca, żeby ludzie wiedzieli, że post mężczyzny z Indii nie jest fałszywy. Internauci zareagowali błyskawicznie i niemal natychmiast zaczęli wpłacać pieniądze na leczenie dziecka.

Państwo Wood nie mogli uwierzyć w hojność ludzi. Internauci przejęci losem chłopca chorego na białaczkę wpłacili na jego leczenie ponad 26 400 dolarów (ok. 90 000 zł). Tony i jego żona wciąż są wzruszeni zaangażowaniem ludzi, których nawet nie znają, w pomoc ich dziecku.

Obecnie Kaizler przebywa w klinice chemioterapii. Dzięki zebranym pieniądzom leczenie chłopca postępuje – ostatnio został poddany punkcji lędźwiowej, na którą jego rodzice od dawna zbierali fundusze.

To też może cię zainteresować:

Pokroiła klientowi obiad, a ktoś zrobił jej zdjęcie. Dzięki temu jej życie zupełnie się zmieniło

Przeżyła udar, ale została sparaliżowana. Mąż zostawił ją z 4 dzieci zaraz potem. Rehabilitant odmienił jej życie

Więcej o: