Oni nie mają córek, sióstr, żon? - pyta forumowicz o polityków prawicy. "Mają, ale mają też kasę na aborcję"

Ten wątek był wczoraj najczęściej czytany na forum Gazeta.pl. Rubaszne traktowanie kobiet w polityce? Użytkownicy nie mają wątpliwości, że budzi ono niesmak i niezgodę.

Użytkownik Tanebo w założonym przez siebie wątku odsyła do tekstu wiadomości.gazeta.pl i pyta, czy politycy, którzy brali udział w posiedzeniu Komisji Sprawiedliwości Praw Człowieka, nie mają córek, sióstr, matek i żon? Chodzi o posiedzenie, podczas którego komisja opiniowała projekt "Zatrzymaj Aborcję", zakładający całkowity zakaz przerywania ciąży ze względu na ciężkie wady płodu. Aktywistka Barbara Ewa Baran opisała sytuację, w której:

Przedstawicielki ruchów kobiecych zostały przywitane przez Sanockiego komentarzem o tym, że w tym miejscu kobiety głosu nie mają. Na koniec Sanocki powiedział o nas 'ja to jednak trochę lubię te dziewczynki hue hue hue’

- relacjonowała. 

Pod postem Tanebo, który swoje pytanie skwitował słowami: "Wstyd mi za nich jako mężczyźnie! Pycha i buta”, natychmiast pojawiły się komentarze. Użytkownicy pisali, że posłowie (było ich 16), którzy głosowali za przyjęciem projektu wspomniane córki, siostry, matki i żony mają, ale:

Ich stać, żeby pojechać do Niemiec, Szwajcarii czy nawet na prozaiczną Słowację.
Oczywiście, że mają, ale oni sobie to załatwią.
Ależ oczywiście, że mają. W razie jakichś problemów te przypadki nazywają się "wyjątkowa sytuacja", nie wiesz?
A ja myślę, że oni myślą, że pewne kwestie da się załatwić, wystarczą pieniądze.
 Mają kasę na dyskretne załatwienie sprawy, a plebs niech się męczy. Obrzydliwe.

Najwięcej na ten temat miała do powiedzenia Ewawzywa, której problem zakazu aborcji teoretycznie nie dotyczy:

Mam 60+, więc nie miesiączkuję i zajście w ciążę nie wchodzi w rachubę. Mój syn mieszka na stałe w Niemczech i w przypadku niechcianej ciąży czy innego nieszczęścia, nie ma z tym problemu. Synowa może zadecydować i dokonać legalnie aborcji, jeśli tylko zechce. Wnuczka jest za mała i do pierwszej miesiączki (czyli potencjalnego zajścia w ciążę) ma jeszcze ponad dekadę. Mieszka zresztą z rodzicami w Niemczech. Córka jest potencjalnie w najgorszej sytuacji, ale po pierwsze ma brata w Niemczech, a po drugie od września też zmienia miejsce pobytu na bardziej przyjazny kraj.

Jak tłumaczy Ewawzywa, powinna się tym nie interesować, ale nie może patrzeć, jak jej sąsiadki, młodsze koleżanki, córki przyjaciółek, znajome dzieci i liczne nieznane kobiety żyją w lęku, strachu, niepewności.

Na pytanie zadane przez Tanebo Ewawzywa odpowiada:

Mają i córki, i matki, i żony, i siostry, i szwagierki, i wnuczki, i przyjaciółki. I zapewniam, że dla TYCH pań aborcja jest dostępna nie tylko z powodów dozwolonych w dotychczasowej ustawie, ale wręcz na życzenie. Podziemie aborcyjne kwitnie od ponad ćwierćwiecza i ma się dobrze. Im bardziej rygorystyczna ustawa, tym wyższe ceny usługi. Ci panowie, którzy zarabiają bardzo, bardzo dużo, nie mogą za jedną dietę poselską 'pozbyć się kłopotu'. Drugą opcją jest turystyka aborcyjna. Czy problemem dla pana posła czy senatora jest kilkudniowy wyjazd do któregoś z ościennych krajów i załatwienie sprawy cicho i dyskretnie? Żadnym!

Na drugim biegunie jest użytkowniczka Madami. Kobieta uważa, że większość kobiet jest święcie przekonana, że "ich to nie dotyczy". A ponieważ, według niej, egoizm jest jedną z naszych cech narodowych, to "większość ma centralnie gdzieś, czy komuś się nieszczęście przydarzy czy nie, niech sobie sam z tym radzi."

W skrajnych przypadkach zawistne jednostki cieszą się z czyjegoś nieszczęścia, bólu i cierpienia i zawsze pojawi się nieśmiertelne "TRZEBA BYŁO... (tu wstaw dowolnie: nie zachodzić w ciążę, nie wychodzić z domu, nie wsiadać do samochodu, nie...). Nieliczne jednostki, margines społeczny, myśli o innych, o tej całej ciemnej reszcie...  

Język mizoginii

Szybko okazało się jednak, że Tanebo nie chodziło o sam projekt, ale o wypowiedź posła Janusza Sanockiego:

Ja nie o tym! Ja o słownictwie: Przedstawicielki ruchów kobiecych zostały przywitane przez Sanockiego komentarzem o tym, że w tym miejscu kobiety głosu nie mają. Na koniec Sanocki powiedział o nas 'ja to jednak trochę lubię te dziewczynki hue hue hue'. Gdyby taki (tu to, co wycięłaby cenzura) powiedział o mojej żonie albo córce, to zrobiłbym mu to, czego nawet prokurator nie wymyśliłby...

La_mujer75 uważa, że takie lekceważąco-poniżający stosunek do kobiet do domena bogobojnych mężczyzn:

Że głupie, że tylko do jednego się nadają. Niektórzy z nich szanują tylko swoje mamusie, córeczki i żonki. Znam kilku typów z takiego środowiska. Oblechy, że aż słabo się robi. Z wiadomych względów unikamy się jak ognia.

Snakelilith dodaje, że jej zdaniem to:

Nawet nie podskórnie, to otwarta, wredna, wypisana na sztandarach mizoginia. Wszak wszelkie przejawy samostanowienia kobiety o sobie i własnym ciele nazywają cywilizacją śmierci (pewnie śmierci męskiej dominacji), a brak akceptacji społecznej dla języka typu 'dziewczynki hue, hue', nazywają polityczną poprawnością, w znaczeniu cenzury. 'Normalni' ludzie przecież wiedzą, gdzie jest miejsce baby, a wszystko inne, to lewacka propaganda.

Zgadzacie się tymi opiniami? Z pewnością spotykacie się z podobnymi przejawami protekcjonalnego traktowania was przez mężczyzn. Czy coś z tym robicie? Piszcie! Wybrane teksty, za Waszą zgodą oczywiście, będą opublikowane na kobieta.gazeta.pl. Autorom opublikowanych przez nas listów rewanżujemy się drobnym upominkiem. Piszcie: kobieta@agora.pl

Więcej o: