"Moje dziecko pracuje w Biedronce i jest szczęśliwe. Boli?" - pyta rodziców autor Pokolenia Ikea

Rodzice często zapewniają dziecku dobrą edukację (nie tylko w szkołach, lecz także na zajęciach dodatkowych) i przekonują je, że dzięki temu osiągnie wszystko, o czym zamarzy. Według Piotra C. taka postawa przynosi często wiele złego.

Piotr C. autor bloga Pokolenie Ikea, serii książek o tym samym tytule oraz książki "Brud" w jednym ze swoich wpisów zadaje pytanie, na które odpowiedź może być trudna dla wielu rodziców: Czy przeszłoby ci przez gardło: „Moje dziecko pracuje na kasie w Biedronce i jest szczęśliwe”?

Według autora spełnianie każdej zachcianki dziecka jest niewychowawcze, ponieważ nie przygotowuje ich do dorosłego życia. Młodzi ludzie uczą się wtedy, że powinni od razu dostawać to, czego potrzebują. Odwlekają podjęcie pracy zarobkowej i polegają głównie na finansowej pomocy otrzymywanej od rodziców.

"To jak z dokarmianiem zwierząt"

Piotr C. ilustruje swoje poglądy historią pewnego biznesmena i jego syna. Chłopak poprosił ojca o pieniądze na zwiedzanie świata. Rodzic jednak zapytał go, ile on sam zamierza zainwestować w swoją podróż. Syn odpowiedział, że nic, ponieważ nie ma pieniędzy. Biznesmen oznajmił, że nie pomoże mu finansowo, póki chłopak nie uzbiera własnego kapitału.

Syn więc podjął się fizycznej pracy w Norwegii. Zarobił pokaźną sumę pieniędzy. Gdy poinformował ojca o oszczędnościach, ten podarował mu dokładnie tyle samo pieniędzy, ile chłopak zarobił w Norwegii. Piotr C. podsumował anegdotę:

Dzieci trzeba nauczyć polować. To tak jak z dokarmianiem leśnych zwierząt. Jeśli zwierzę dostaje od ludzi żarcie, to już nie chce ścigać zwierzyny. To zbyt męczące.

Blog 'Pokolenie Ikea'.Blog 'Pokolenie Ikea'. screen z pokolenieikea.com

Według autora rodzice z „pokolenia Ikea”, a więc obecni trzydziestokilkulatkowie, są przekonani, że ich dzieci bez modnych gadżetów, markowych ubrań oraz zajęć dodatkowych będą miały nieszczęśliwe dzieciństwo i nie osiągną w życiu sukcesu. Ten z kolei ma wiązać się z ukończeniem dobrych szkół oraz studiów.

Piotr C. uważa, że takie myślenie nakłada na młodzież dużą społeczną presję. Dla niego zdobycie dyplomu prestiżowej uczelni oraz praca w poważanej firmie nie musi równać się życiowemu spełnieniu.

"Ludzie, którzy dostali za dużo"

Za wpojenie takich przekonań obecnym trzydziestoparolatkom odpowiadają według autora ich rodzice, czyli wcześniejsze pokolenia (te, które zakładały rodziny w czasach PRL-u).

Ponieważ rodzice obecnego „pokolenia Ikea” sami wychowywali się w czasach, gdy w czasach, gdy posiadanie hobby nie było jeszcze modne, a „zdobycie” lepszych ubrań czy sprzętów domowych było godnym podziwu wyczynem, swoje aspiracje i marzenia przelewali na dzieci.

Chcieli, by one miały to, czego im samym zabrakło w młodości i dzieciństwie. Według Piotra C. zapewnianie dzieciom wszystkiego jest opłakane w skutkach – „pokolenie Ikea” jest niedojrzałe:

Fragmenty wpisu Piotra C. „Czy przeszłoby ci przez gardło: „Moje dziecko pracuje na kasie w Biedronce i jest szczęśliwe”?” publikujemy za zgodą autora. Cały wpis znajdziecie tutaj>>>>

Efektem są ludzie, którzy dostali za dużo. Którzy nigdy nie musieli walczyć, za to cały czas słyszeli, że mogą wszystko i są skazani na sukces. Którym rodzice nosili tornistry, bo były ciężkie. Którzy próbowali wszystkiego, a nie umieją nic. [...]

Którzy ślub biorą za pieniądze rodziców. Którzy cały czas słyszą: My ci pomożemy, więc nigdy nie muszą się troszczyć o siebie. Którzy, ponieważ nigdy nie musieli brać za siebie odpowiedzialności, nie potrafią brać odpowiedzialności za innych. Którzy ciągle mieszkają z rodzicami, bo tak jest wygodniej (robi tak ponad 40 proc. młodych Polek i Polaków). [...]

Którym powiedziano, że żyjemy w świecie, w którym wystarczy chcieć, by mieć. Bo pewne rzeczy wypada mieć bez wysiłku. Którzy są zaprogramowani na sukces. Sukcesem ma być świetna robota. Kupa hajsu. [...]

Efektem tego sposobu wychowania jest plaga mężczyzn niegotowych. Niegotowych do życia, które ich przeraża. Nieumiejących nawet naprawić gniazdka w ścianie. Egoistycznych i narcystycznych. Którzy uważają, że są najlepsi.

Paradoks polega na tym, że w tym samym momencie uważają, że są najgorsi. Nieszczęśliwych w pracy i w życiu. Którzy boją się zaangażować. Którzy cały czas szukają nowego związku, bo może nowy związek ich ocali.

Efektem tego jest plaga kobiet, które boją się powiedzieć facetom „Nie. Chcesz odejść? Zabierz śmieci.”

Wpis Piotra C. „Czy przeszłoby ci przez gardło: „Moje dziecko pracuje na kasie w Biedronce i jest szczęśliwe”?” publikujemy za zgodą autora z oryginalnymi nagłówkami.

Definicja sukcesu

Ci z trzydziesktokilkulatków, którzy zdecydowali się na założenie rodzin, teraz wpajają swoim dzieciom takie poglądy, jakie w nich samych zaszczepili ich rodzice. Według Piotra C. błędem jest mylne pojmowanie sukcesu. Dla jednego może być to piastowanie odpowiedzialnego stanowiska w dużej firmie. Kogoś innego może satysfakcjonować fizyczna praca i realizowanie swoich pasji poza nią.

Autor uważa, że nikt nie powinien wstydzić się sposobu, w jaki żyje, o ile jego życie go uszczęśliwia. Rolą rodziców jest zachęcanie dzieci przede wszystkim do poszukiwania w życiu pasji oraz szczęścia, niezależnie od tego, czy wiązałyby się one z kończeniem najlepszych uczelni, czy zajmowaniem kierowniczej posady:

Wpis Piotra C. „Czy przeszłoby ci przez gardło: „Moje dziecko pracuje na kasie w Biedronce i jest szczęśliwe”?” publikujemy za zgodą autora z oryginalnymi nagłówkami.

Co powtarzali? „Jeśli będziesz się dobrze uczył, to osiągniesz sukces”. Ale sukces przynosi nie szkoła, nie milion dwieście tysięcy kursów, tylko pasja. Samo jej odkrycie jest życiowym sukcesem.

Sukces bierze się z ambicji. Z buntu. Z innego myślenia. Z drążenia jednej dziedziny. Z tego wszystkiego, co szkoła tępi. Z bycia nieszablonowym. Niepokornym wobec autorytetów. A szkoła od czasów Bismarcka, kiedy wsadzono dzieci za ławki, ceni pokorę. Ceni grzeczne dzieci, które notują wszystko w zeszytach.

Jedną z najważniejszych rzeczy, jaką rodzice mogą dać dzieciom, jest akceptacja.
Że praca w sklepie jest ok, pod warunkiem, że czują się szczęśliwi. Bo ktoś musi pracować w sklepie i nie każdy musi mieć gigantyczne ambicje. Że jest to ich życie i nie mogą dać sobie wmówić, jak mają żyć.

Czy zgadzacie się z Piotrem? Jaka jest wasza definicja sukcesu? Dajcie znać w komentarzach!

To też może cię zainteresować:

Finlandia usuwa ze szkolnego programu nauczania wszystkie przedmioty. Dzieci będą się uczyć w inny sposób

Rodzic na emigracji - co na to dziecko? "Koleżanki zazdrościły mi zabawek, a ja zazdrościłam im ojców"

Więcej o: