Zdjęcie przedstawiające psią łapę pełną nabrzmiałych od krwi kleszczy krąży po sieci już od pewnego czasu. Teraz, kiedy sezon na kleszcze jest w pełni (te pasożyty atakują głównie w maju, czerwcu i wczesną jesienią. Latem może być dla nich zbyt gorąco), jesteśmy bardziej narażeni na ataki z ich strony.
Dotyczy to również zwierząt - zwłaszcza psów, które są wyprowadzane na spacery w parkach, lasach czy nawet na osiedlowych trawnikach. To nieprawda, że kleszcze żerują na dużych wysokościach - nimfy, czyli ich stadium rozwojowe, można spotkać już 10-15 cm od ziemi, a dorosłe osobniki "czyhają" na wysokości do 1,5 m.
Dlatego tak ważne jest, by dokładnie sprawdzić całe ciało pupila po spacerze - nie tylko takiego po lesie, ale też parku, łące i każdym miejscu, gdzie czworonóg miał styczność z wyższą i bujniejszą niż miejski trawnik roślinnością.
To dotyczy nie tylko przeczesywania futra. Równie ważne jest, by sprawdzić uszy i spód łapek. Zaniedbanie takich "inspekcji" może doprowadzić do sytuacji, którą przedstawia to zdjęcie.
Należy zaznaczyć, że doprowadzenie psa do takiego stanu jest trudne, albo wręcz niemożliwe w normalnych warunkach. Widać, że łapa jest rozczapierzona, co oznacza, że pies zaatakowany przez tyle kleszczy z pewnością kulałby i próbowałby je sam wyrwać. Pojedyncze kleszcze między palcami można przeoczyć, ale taka ich liczba to efekt poważnego zaniedbania.
Nie tylko spód łapek bywa pomijany przy sprawdzaniu stanu pupila po spacerze. Kleszcze są wytrwałe i nieraz długo wędrują po ciele żywiciela, by znaleźć dla siebie najlepsze miejsce do żerowania. Zdarza się, że wczepiają się nawet w dziąsła, więc po powrocie do domu koniecznie trzeba "zrobić inspekcję" także wnętrza psiego pyska.
Zobacz też: