PMS, czyli zespół napięcia przedmiesiączkowego, jedne kobiety przechodzą łagodniej, inne zdecydowanie mocniej. Justyna Basińska, autorka bloga Flow Mummy, zdecydowanie należy do tej drugiej grupy, czemu dała wyraz wpisem O tym jak PMS prawie zniszczył mi życie.
Jeśli chcesz dowiedzieć się, czym jest zespół napięcia przedmiesiączkowego, kliknij tutaj>>>>>
Na początku swojego wpisu Justyna zaznaczyła, że jest oburzona postawą ginekologów, którzy bagatelizowali jej narzekania na uciążliwy zespół napięcia przedmiesiączkowego. Blogerka była zmęczona PMS-em, który u niej potrafił trwać nawet dwa tygodnie:
Prawdziwy kłopot jest wtedy, kiedy PMS trwa dwa tygodnie, a ty, oprócz tego, że nie możesz żyć z innymi ludźmi, bo tak cię, delikatnie mówić, w********ą, zaczynasz nie móc żyć sama ze sobą.
Mama trójki dzieci próbowała szukać pomocy u lekarzy. Dopiero szósty specjalista zrozumiał, że pacjentka nie wyolbrzymia swojego problemu i zlecił jej odpowiednie badania hormonalne.
Okazało się, że ich wyniki były niemalże idealne. Ginekolog jednak dalej szukał przyczyny przedłużającego się syndromu. Okazało się, że Justyna jest nadwrażliwa na progesteron:
U mnie oznaczało to mniej więcej 14-dniowy PMS, a w skrócie masakrę. Co jeszcze? Absolutnie nie mogę brać tabletek hormonalnych, które dodatkowo podjudzały progesteron i sprawiały, że chodziłam w*******a cały czas.
Blogerka wprowadziła do swojej diety kilka zmian, dzięki którym jej PMS trwa krócej. Justyna zaczęła pić więcej wody, ograniczyła słodycze oraz odstawiła mięso i włączyła do diety korzeń macy, który zaliczany jest do superfood, ponieważ reguluje układ hormonalny. Blogerka zapewnia, że teraz jej PMS trwa nie dwa tygodnie, lecz dwa dni.
Jeśli chcesz dowiedzieć się, czym jest zespół napięcia przedmiesiączkowego, kliknij tutaj>>>>>
Według Justyny kobiety nie powinny bagatelizować swoich przedmiesiączkowych dolegliwości, ponieważ dobry ginekolog będzie wiedział, co zrobić, żeby je zniwelować:
PMS to nie mrzonka, tylko realny problem większości z nas. I tak, możemy się z niego śmiać, ale jeżeli kobieta cierpi na PMS z „prawdziwego zdarzenia”, kiedy już nie ma do czynienia z dołem, a prawdziwą, dwutygodniową depresją, kiedy wyżywa na mężu i dzieciach, nienawidzi samej siebie, kiedy wyżera pół lodówki, to naprawdę warto coś z tym zrobić. Przede wszystkim znaleźć dobrego lekarza, który nie oleje problemu, a pomoże go zrozumieć i naprawić.