''Złota ręka'' pana Andrzeja. Jest rekordzistą Polski w oddawaniu krwi. ''Nie jestem bogaty. Dzielę się tym, co mam''

Nina Harbuz
Oddał ponad 91 litrów pełnej krwi i jest w tym rekordzistą Polski. - Marzy mi się, żeby oddać 100 litrów pełnej krwi. Potrzeba na to 3,5 roku. Mam nadzieję, że zdążę - mówi nam Andrzej Lis. Dziś obchodzimy Światowy Dzień Krwiodawcy.

Pan Andrzej Lis ma 62 lata, 179 cm wzrostu, waży 80 kg, a jego grupa krwi to B Rh+. Do dziś oddał jej 91 litrów i 250 ml., stając się tym samym rekordzistą Polski. - Często słyszymy o osobach, które oddały 120, czy nawet 150 litrów krwi, ale trzeba rozróżnić oddanie pełnej krwi, a więc wraz z krwinkami czerwonymi i białymi, jak jest w moim przypadku, od bycia dawcą samego osocza - precyzuje pan Andrzej.

Pomaganie ma we... krwi. Jego ojciec był piekarzem, który w latach 60-tych część pensji pobierał w postaci deputatu. - Jak do domu wrócił z jednym bochenkiem, to było dobrze - wspomina pan Andrzej. - Pozostałe regularnie rozdawał biednym i potrzebującym. Mama z kolei w każdą niedzielę piekła placki i regularnie zanosiła je na plebanię do kościoła, żeby osoby starsze i dzieci mogły się częstować - dodaje.

Sam pan Andrzej też pomagał seniorom. Jeszcze jako młody chłopak wymyślił z kolegami dyżury i zanosili starszym, samotnym sąsiadkom zakupy ze sklepu do domu. W zamian mogli liczyć na wsparcie, gdy mniej przychylni sąsiedzi przeganiali z trawników grającą w piłkę młodzież.

“Nie byłem majętny, więc dzieliłem się krwią”

Krew po raz pierwszy oddał jako 18-letni chłopak. Dostał informację, że w zakładach azotowych w Tarnowie, skąd pochodził, zdarzył się wypadek, jest wielu rannych i potrzebna jest krew. - Nie wahałem się nawet chwili - mówi. - To było oczywiste, że skoro potrzebna jest pomoc, to idę. I w zasadzie od razu zdecydowałem, że na jednorazowym oddaniu nie chcę skończyć. Nie byłem majętny, więc dzieliłem się tym co mam, czyli krwią - opowiada.

Andrzej Lis, rekordzista Polski w oddawaniu krwiAndrzej Lis, rekordzista Polski w oddawaniu krwi Aneta Mamala/Starosądeckie.info


Dwa lata później przeprowadził się do Starego Sącza i zaczął pracować jako operator suwnicy w zakładzie elektrowęglowym. - Poszedłem do kadr zanieść dokumenty, a człowiek, który przyjmował moje papiery, zobaczył, że w klapę marynarki wpiętą mam odznakę Honorowego Krwiodawcy i od razu zagadnął mnie o to - opowiada pan Andrzej.

Okazało się, że mężczyzna był prezesem zakładowego klubu Honorowych Dawców Krwi. Zaprosił nowego pracownika na spotkanie, po którym pan Andrzej został w klubie na kilkanaście kolejnych lat. - Byłem mile zaskoczony niezwykle ciepłym i otwartym przyjęciem - wraca pamięcią do lat 70-tych. - Nikt się nie wywyższał, czułem się jak w rodzinie. Spotykaliśmy się z okazji dni PCK i honorowego krwiodawstwa, a nasz zakład pracy nagradzał dawców prezentami, o których wtedy można było tylko marzyć. Ktoś dostał żelazko, inny suszarkę, mnie przypadł robot kuchenny. Dostawaliśmy też bony upominkowe do zakładowego sklepu, w którym piętrzyły się towary deficytowe. Słodycze, kawa, pomarańcze - mówi.

Krew dla Żyda, Araba i "Murzyna"

W domu opowiadał dzieciom o honorowym krwiodawstwie i o tym, co sam słyszał od własnego ojca, czyli, że trzeba pomagać bezinteresownie. Gdy syn pana Andrzeja skończył 18 lat, sam przyszedł z prośbą, czy mogą razem oddać krew. Pojechali do punktu krwiodawstwa, leżeli obok siebie na łóżkach czekając aż 450-mililitrowy woreczek napełni się krwią.

- Widziałem, że był dumny mogąc ten pierwszy raz oddać krew razem ze mną - wzrusza się pan Andrzej. - Powiedziałem wtedy synowi, że skoro przekazałem mu pałeczkę, to żeby zrobił to samo, kiedy zostanie ojcem, bo nie ma lepszej metody, żeby pomóc nieznajomemu człowiekowi. I nieważne kim on jest, czy to Żyd, Arab czy "Murzyn". Bez znaczenia jest też dla mnie, czy to zwolennik PiS-u, na który głosowałem, czy nie, czy to gej, czy lesbijka. Ważne, że to człowiek.

Medale Andrzeja Lisa, rekordzisty Polski w oddawaniu krwiMedale Andrzeja Lisa, rekordzisty Polski w oddawaniu krwi Aneta Mamala/Starosądeckie.info

Po odejściu z zakładów założył Starosądecki Klub Honorowych Dawców Krwi PCK. Został jego prezesem i zaczął propagować honorowe krwiodawstwo wśród młodzieży. - Sześć lat temu odwiedzałem liceum w Starym Sączu, na którym padały dość typowe pytania. Czy w czasie oddawania krwi można się czymś zarazić, czy tatuaż dyskwalifikuje do bycia dawcą krwi i czy jeśli krew odda się raz, to czy trzeba będzie to robić stale - relacjonuje pan Andrzej. - Cierpliwie odpowiadałem, że nie ma ryzyka zakażenia, że to my sami decydujemy jak często oddajemy krew i że tatuaż nie dyskwalifikuje trwałe, ale po jego zrobieniu rzeczywiście nie można być dawcą przez 6 kolejnych miesięcy - wspomina.

- Na tym spotkaniu głos zabrała też młoda dziewczyna i zapytała, czy przed 18-tymi urodzinami można zostać dawcą? Nie można. Dziewczyna jednak nie poddała się i śmiało zapytała, czy mogę jej towarzyszyć przy oddawaniu krwi, kiedy stanie się pełnoletnia, a miało to nastąpić za 2 miesiące. Podałem jej swój numer, będąc przekonanym, że zapomni. A ona równo 2 dni po swoich 18-tych urodzinach zadzwoniła i poprosiła o zawiezienie się do najbliższego punktu krwiodawstwa. Od tamtej pory minęło 6 lat, dziewczyna skończyła ratownictwo medyczne, jest honorową dawczynią krwi i jedną z bardziej zaangażowanych aktywistek na rzecz krwiodawstwa, jakie znam - cieszy się pan Andrzej.

Andrzej Lis, rekordzista wśród Honorowych Krwiodawców w Polsce, oddaje krew na MikołajkiAndrzej Lis, rekordzista wśród Honorowych Krwiodawców w Polsce, oddaje krew na Mikołajki Archiwum prywatne

9 litrów w 4 dni

Pan Andrzej od 12 lat, dwa razy do roku organizuje punkt, w którym można oddawać krew w Nowym Sączu. 1 czerwca, czyli w Dzień Dziecka i 6 grudnia, w Mikołajki. Miejsce na plebanii udostępnia ksiądz, który sam jest honorowym krwiodawcą. - Kiedyś w klubie zadzwonił telefon - przypomina sobie pan Andrzej. - Podniosłem słuchawkę i wysłuchałem błagania zrozpaczonej matki, która potrzebowała krwi dla swojego ciężko chorego dziecka. Pech chciał, że maluch miał bardzo rzadką grupę AB Rh- - relacjonuje.

Co zrobił? - Uruchomiłem wtedy wszystkie kontakty, zadzwoniłem do kilkudziesięciu zaprzyjaźnionych klubów i w 4 dni zebraliśmy 9 litrów potrzebnej krwi. Sam w to nie wierzyłem, bo obiektywnie to nie miało prawa się udać. Jakiś czas później, na którąś z naszych zbiórek na plebanii przyszła matka tego dziecka, żeby osobiście podziękować. Pielęgniarki pobierające krew płakały ze wzruszenia, że chciało jej się powiedzieć to jedno słowo “dziękuję” - wspomina.

Pan Andrzej regularnie bada swoją krew. Ostatnią morfologię robił 2 miesiące temu i - jak zawsze - wyniki ma w normie. Nie wie, co to przeziębienie, grypa, angina czy zapalenie oskrzeli. Sport, jak mówi, uprawia oczami, oglądając piłkę nożną latem, a skoki narciarskie zimą w telewizji. Diety specjalnej nie ma, je wszystko.

- Jak to jest być najlepszym w Polsce w jakiejś dziedzinie? - zastanawia się pan Andrzej. - Nie przywiązuję do tego wagi. Jestem normalny, przeciętny wręcz, a to, że oddałem najwięcej krwi w Polsce, to żaden znaczący wyróżnik. Marzy mi się tylko, żeby być zdrowym co najmniej przez trzy i pół roku. Tyle czasu mi potrzeba, żeby oddać 100 litrów pełnej krwi - mówi.

Czy badanie żywej kropli krwi ma sens? [NaZdrowie]

Więcej o: