Epidemia otyłości w Polsce stała się głównym tematem rozważań konferencji pt. "Czy to już epidemia otyłości w Polsce?", która odbyła się 19 czerwca w warszawskim Instytucie Matki i Dziecka. Zgromadzeni na niej eksperci przedstawili wyniki swoich badań i wnioski związane z wagą i stanem zdrowia polskiego społeczeństwa.
Specjaliści skupili się przede wszystkim na analizie stylu życia dzieci, młodzieży i dorosłych, którzy nie skończyli jeszcze 40 lat. Okazuje się, że we wszystkich tych grupach problem nadwagi i otyłości, a co za tym idzie również takich chorób jak nadciśnienie, jest bardzo znaczący.
Z czego to wynika? Z dwóch, doskonale wszystkim znanych i wciąż bagatelizowanych czynników - to oczywiście niewłaściwa dieta i brak aktywności fizycznej.
76 proc. polskich dzieci nie ma w codziennej diecie warzyw, a 65 proc. owoców. Co jedzą zamiast tego? 30 proc. z nich pije słodkie napoje co najmniej cztery razy w tygodniu i niemal tyle samo (27 proc.) z podobną częstotliwością je słodycze. Do tego 4 proc. dzieci tak samo często zjada fast foody.
Co przerażające, skutki nieodpowiedniego odżywiania dotyczą nawet polskich noworodków. Nieprawidłową masę ciała ma 10 proc. półrocznych niemowląt, a u 3-latków ten problem dotyczy aż 25 proc. Nadwagę lub otyłość ma jeszcze więcej 8-latków. To jedna trzecia (ponad 30 proc.) z nich.
Poza niemowlętami najlepiej "trzymają" się póki co polskie 13-latki. W tej grupie wiekowej nadprogramowe kilogramy ma 15 proc. dzieci. Specjaliści obserwują, że ten problem generalnie częściej pojawia się u chłopców niż dziewcząt, a największa dysproporcja w tym względzie jest obserwowana właśnie u 13-latków.
Specjaliści zaznaczają, że "im dalej, tym gorzej", a wręcz fatalnie. O ile nastolatki i młodzi dorośli najwyraźniej bardziej dbają o swoją sylwetkę, to w grupie 35-39-latków jest tak źle, że problem nadwagi lub otyłości dotyczy już połowy z nich, z czego 70 proc. to mężczyźni.
Polacy fatalnie się odżywiają i to już od dziecka, co zakorzenia w nich złe nawyki. Co ciekawe, większość z nich twierdzi, że stosuje prawidłową dietę. A jak z ruchem?
Słabo. niemal 20 proc. dzieci w czasie wolnym jest aktywne fizycznie przez mniej niż godzinę dziennie (w weekendy 8 proc.). Zamiast tego wolą oglądać telewizję i korzystać z internetu albo grać na komputerze, telefonie czy konsoli - w tygodniu poświęca na to co najmniej dwie godziny 45 proc. z nich, a w weekendy aż 85 proc.
Dorośli na pewno nie są dla nich wzorem w tym względzie. - Tylko jedna czwarta osób między 18 a 39 rokiem życia spełnia kryteria wysokiej aktywności fizycznej w czasie wolnym od pracy, a znikomy odsetek tej grupy ma tak zwaną wysoką aktywność komunikacyjną (to na przykład dojazd rowerem do pracy) - zauważa prof. Wojciech Drygas z Instytutu Kardiologii.
Efekt? Co piąty polski 8-latek ma nieprawidłowe wartości ciśnienia skurczowego, podwyższone ciśnie krwi lub nadciśnienie. A Polacy ogółem przez swój niezdrowy styl życia umierają szybciej niż inni Europejczycy.
- Polscy mężczyźni żyją o siedem lat krócej niż Szwedzi, a w przypadku kobiet jest niewiele lepiej. To wręcz różnica cywilizacyjna. W dodatku w krajach, gdzie sytuacja jest lepsza niż w Polsce, poprawia się ona szybciej, niż u nas - komentuje prof. Tomasz Zdrojewski, przewodniczący Komitetu Zdrowia Publicznego Polskiej Akademii Nauk i jeden z uczestników konferencji.
Przez to Polacy mają nadwagę lub są już otyli, słabą kondycję i niedobory witaminy D czy podstawowych pierwiastków - zwłaszcza wapnia i magnezu. Taki styl życia nie tylko wyraźnie je skraca, ale też przyczynia się do rozwinięcia poważnych chorób związanych z funkcjonowaniem układu krwionośnego, ale też cukrzycy czy nowotworów (np. trzustki).
Specjaliści po konferencji domagają się pilnego opracowania działań interwencyjnych, które zahamowałyby epidemię otyłości w Polsce i chorób nią spowodowanych.
- To zadanie dla wielu ministerstw, trzeba dostosować działania do różnych grup wiekowych i płci, koncentrując się na najbardziej zagrożonych. Taką szczególnie zagrożoną grupa są na przykład 13-letni chłopcy - są bardziej otyli niż cztery lata temu i na razie nie wiemy, dlaczego - podsumowuje dr hab. Anna Fijałkowska z Instytutu Matki i Dziecka.
Źródła: Instytut Matki i Dziecka, RMF24,
Zobacz też: