Lato przyszło w tym roku wcześniej. Owoce rosną w hurtowych ilościach nie tylko w przydomowych ogródkach, ale i poza nimi. Któż, podczas wycieczki do lasu, nie skusiłby się na pyszne czarne jagody, aromatyczne poziomki, a także dzikie maliny i jeżyny? Jeśli jednak zjadamy owoce prosto z krzaka - tym bardziej, że często robimy to brudnymi rękami - może się jednak skończyć dla nas bardzo nieprzyjemnie.
Nie zawsze to, co znajduje się na owocach widać gołym okiem tak, jak piasek czy ziemię. O wiele groźniejsze jest dla nas to, czego zobaczyć nie możemy. Dlatego właśnie mycie owoców jest tak istotne.
Owoce, zwłaszcza te rosnące bliżej gruntu, jak jagody czy poziomki w lesie, a także truskawki na grządce, mogą na swojej skórce skrywać szkodliwe bakterie i wirusy. Wśród nich są często główni "sprawcy" zatruć pokarmowych - odzwierzęce pałeczki jelitowe salmonella, bakterie e.coli, a także rotawirusy.
W wyniku zakażenia tymi drobnoustrojami mamy najczęściej umiarkowane problemy żołądkowe, w tym nudności, wymioty, bóle brzucha i biegunkę. Jeśli objawy nie są bardzo dokuczliwe, wystarczy leczyć się tradycyjnymi domowymi sposobami - nawadniać się i jeść węgiel leczniczy. Jeśli coś nas niepokoi, najlepiej zasięgnąć porady lekarza.
Niekiedy jednak, zwłaszcza gdy zanieczyszczone owoce zje dziecko lub senior, objawy mogą się pogłębić, a stan pacjenta pogorszyć na tyle, że będzie zagrażał życiu. W takim wypadku niezbędny jest zwykle pobyt w szpitalu.
Bąblowica to choroba odzwierzęca, którą wywołuje tasiemiec bąblowiec. Na zdjęciu mikroskopowym są widoczne maleńkie tasiemce, które 'wykluły' się z cyst Fot. Shutterstock
Zatrucia bakteryjne i wirusowe zwykle rozwijają się szybko i równie szybko mijają. Tymczasem jedzenie niekiedy nieumyte owoce mają na swojej powierzchni o wiele niebezpieczniejszych "lokatorów" - pasożyty.
Leśne owoce, zwłaszcza jagody i poziomki, które rosną bliżej gruntu, to jedno z głównych źródeł zakażenia bąblowicą, chorobą, wywoływaną przez maleńkie tasiemce, wydalane wraz ze zwierzęcym kałem. Nie jest jednak prawdą, że ich nosicielami są tylko lisy. W rzeczywistości przenoszą ją bowiem również psy - także te domowe. Do zakażenia może dojść nie tylko w wyniku jedzenia owoców, ale także poprzez kontakt z ziemią lub wodą, a także samym zwierzęciem, które jest nosicielem tasiemca.
Niestety, choroba rozwija się dosyć długo - od 5 do nawet 15 lat, a jej wczesne wykrycie, ze względu na brak wyraźnych objawów, jest mało prawdopodobne. Głównym objawem choroby jest torbiel, która zazwyczaj pojawia się w wątrobie, a rzadziej w płucach, śledzionie kościach lub mózgu.
Bardzo częste są również zarażenia toksoplazmozą, wywoływaną przez pierwotniaki Toxoplasma gondii. Zresztą jest duże prawdopodobieństwo, że kiedyś już mieliście z nią "kontakt". Według niektórych szacunków, zarażonych może być lub była kiedyś nawet połowa populacji naszego globu. Większość osób przechodzi ją jednak łagodnie i nabywa odporność.
Toksoplazmoza jest jednak szczególnie niebezpieczna dla kobiet w ciąży, zwłaszcza tych, które nigdy na nią nie zachorowały. W wyniku zachorowania dochodzi bowiem do poważnych i nieuleczalnych wad płodu.
Czytaj również: